czwartek, 31 grudnia 2015

kulebiak z farszem ziemniaczanym, na Sylwestra, z najlepszymi życzeniami noworocznymi

Jeszcze na dzisiaj, na wieczór sylwestrowy, kulebiak.
To szybkie i efektowne kruche ciasto z nadzieniem. Kulebiak można zrobić w cieście drożdżowym albo francuskim, farsz może być z kapusty, grzybów, ziemniaków czy łososia.
Ja postanowiłam zrobić taki najzwyklejszy kulebiak, z farszem z ziemniaków i smażonej cebulki, pikantnie przyprawiony. To łatwy i szybki wypiek, jeszcze zdążycie!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!


















Składniki:

ciasto:

500g mąki pszennej
1 jajko
1 kostka zimnego masła
3/4 kubka słodkiej śmietany
szczypta soli

farsz:

4-5 średnich ziemniaków, ugotowanych w łupinach
2 średnie cebule, drobniutko posiekane
olej roślinny do smażenia
 sól, pieprz

1 jajko rozbełtane, do posmarowania ciasta przed pieczeniem
łyżka maku do posypania


Jak zrobiłam:

farsz:
Ziemniaki obrałam i przecisnęłam przez praskę. Cebulę podsmażyłam na złocisty kolor. Dodałam do ziemniaków, wymieszałam i bardzo dobrze przyprawiłam.

ciasto:
Masło posiekałam i połączyłam z mąką z odrobiną soli, roztarłam palcami. Dodałam jajko i śmietanę, szybko zagniotłam kruche ciasto. Uformowałam kulę i włożyłam na 30 minut do lodówki.
Ciasto rozwałkowałam na duży prostokąt, po środku rozłożyłam farsz. Boki ciasta nacięłam w poprzeczne paski o szerokości 1.5cm, symetrycznie po obu stronach. Ciasto na górze i dole zawinęłam do środka, przykrywając częściowo farsz, paski założyłam ukośnie do środka, jak plecionkę. Posmarowałam jajkiem i posypałam makiem, piekłam w 200'C przez około 45-50 minut.







środa, 30 grudnia 2015

francuski pasztet parfait z wątróbek, na Sylwestra

To chyba najlepszy pasztet jaki jadłam, wyrazisty ale jednocześnie delikatny, do tego łatwy i bardzo szybki, bez pieczenia, spokojnie zdążycie zrobić go na jutrzejszy wieczór sylwestrowy.
Nazywam go roboczo 'pasztet Beaty', ponieważ przepis to jeden z jej przepisów, chociaż na moim blogu bardzo podobny pojawił się już bardzo dawno; smażone wątróbki, cebulka, brandy, masło i to tyle, pasztet gotowy.
Pasztet można zrobić z wątróbek gęsich albo drobiowych, można też je pomieszać w dowolnych proporcjach.












Składniki:


  • 200 g miękkiego masła i 100 g do polania
  • 4 posiekane szalotki
  • 3 ząbki czosnku posiekane
  • 500 g wątróbek ( gęsich lub drobiowych )oczyszczonych z błon 
  • Świeża szałwia
  • Ok. 50 ml brandy ( koniak, whisky)
  • Sól,pieprz
  • Gałka muszkatołowa, imbir
  • Gałązki rozmarynu lub szałwii do dekoracji











Jak zrobiłam:

Na patelni rozgrzałam oliwę, wrzuciłam szalotki i posiekany czosnek, smażyłam przez 10 minut. Przełożyłam do miseczki.
Na tej samej patelni bardzo szybko, na silnym ogniu usmażyłam wątróbki z szałwią, przez około 3 minuty, powinny być jeszcze lekko różowe. Wlałam brandy, zapaliłam i smażyłam jeszcze przez 1 minutę, przewracając. Zblendowałam razem z usmażoną cebulką i czosnkiem. Dodałam sól, pieprz, gałkę i imbir, potem bardzo miękkie masło ( zostawiłam masło do polania, które podgrzałam i sklarowałam ), zmiksowałam całość.
Masę pasztetową przełożyłam do miski, polałam roztopionym masłem, położyłam na wierzchu gałązki szałwii. Wstawiłam do lodówki. Podawałam ze świeżą bagietką.



 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

sałatka ziemniaczano jajeczna z kaparami i korniszonami

To niesprawiedliwe! Zima bez zimy? Bez śniegu, to już było, ale tak zupełnie na ciepło i wiosennie? I tupanie nogami nic tu nie pomaga.
Powszechnie znana jest moja miłość do zimy. Tak było zawsze. Pierwszy śnieg, to było święto. Oblodzone chodniki, chlapa na ulicach, zmarznięte do bólu sztywne od mrozu ręce, to mnie nie zniechęca. Nawet samochód, który rano, po mroźnej nocy, odmawia posłuszeństwa, to też lubię i pokornie akceptuję.
Nigdy nie marzyłam o kalifornijskiej pogodzie, where it never rains, nie pada, z pewnością nie śnieg. Pociąga mnie za to Alaska.... a to co u nas za oknami bliżej tej pierwszej, i to mnie zasmuca.
W słońcu czy deszczu, Sylwester za kilka dni.
Dzisiaj przypomnienie sałatki, która już była, ale jest za dobra, żeby o niej zapomnieć i nie wykorzystać przy okazji Sylwestra.








Składniki:

6 dużych ziemniaków
6 jajek
250g creme fraiche ( ja nie miałam, użyłam 150g jogurtu greckiego )
200g majonezu
1 łyżka musztardy Dijon
1 łyżka białego octu
70g kaparów, odsączonych
100g korniszonów, pokrojonych w cienkie plasterki
2 szalotki, pokrojone w cienkie plasterki
sól, pieprz

liście pietruszki - do dekoracji



Jak zrobiłam:

1.   Ziemniaki ugotowałam w łupinach, ostudziłam, obrałam ze skórki, pokroiłam w dość dużą kostkę.

2.   Jajka ugotowałam na lekko twardo, 8 minut, żeby żółtko było jeszcze lekko miękkie. Po tym czasie zalałam lodowatą wodą. Obrałam ze skorupki, podzieliłam na ćwiartki, odłożyłam na bok.

3.   Pozostałe składniki wymieszałam w misce, doprawiłam. Dodałam ziemniaki i lekko wymieszałam, żeby całość była pokryta sosem. Wyłożyłam do miski do podania, ułożyłam na wierzchu jajka, posypałam pietruszką i doprawiłam pieprzem. 





niedziela, 27 grudnia 2015

pasztet pieczarkowy, na Sylwestra

Święta się skończyły, potrawy świąteczne na wykończeniu, i całe szczęście, bo mój organizm już dłużej tego rytmu mógłby nie wytrzymać; śniadanie, po nim kawa, obowiązkowo z kawałkiem ciasta, a jakże, które po chwili trzeba przegryźć czymś pikantniejszym... no a potem goście, i jak tu z nimi nie wypić kawy z kawałkiem.. no właśnie, czego? Może tym razem sernika, bo przecież makowiec już był, po śniadaniu. I tak dni świąteczne mijają.. minęły.
Czas pomyśleć o menu sylwestrowym, czyli przekąskach, pasztetach i sałatkach, kanapeczkach, bigosie i zimnym bufecie.
Dzisiaj przypomnienie przepisu na doskonały pasztet pieczarkowy, lekki, łatwy, szybki, a do tego tani, idealny na okazje takie jak Sylwester.













Składniki:

około 1/2 kg pieczarek
1 łyżka masła, bardzo zimnego
4 jajka, żółtka i białka osobno, białka ubite na sztywną pianę
3 łyżki oleju
4 cebule, pokrojone w drobną kosteczkę
3 bułeczki - opcjonalnie, ja pominęłam
1/2 kubka mleka - opcjonalnie - do namoczenia bułek, jeżeli nie użyjecie bułek, pomińcie
1/2 + 1/4 ( do posypania pasztetu z wierzchu ) kubka bułki tartej dobrej jakości - najlepiej zrobić ją samodzielnie; ja kupiłam, w dobrej piekarni
pęczek natki pietruszki, posiekanej
sól, pieprz, majeranek






Jak zrobiłam:

1.   Na patelni rozgrzałam olej i usmażyłam na nim cebulę na lekko złoty kolor.

2.   Umyte i osuszone pieczarki starłam na tarce o grubych oczkach.
Wrzuciłam na patelnię i smażyłam, mieszając, aż odparowały wodę, około 15 minut. Trzeba uważać, żeby nie przypalić.

3.  Jeżeli w pasztecie ma być bułka, teraz trzeba ją dodać, po uprzednim namoczeniu w mleku i odciśnięciu. Ja ograniczyłam się do bułki tartej, dodałam trochę ponad 1/2 kubka. Jeżeli masa jest zbyt wilgotna można dodać więcej. Wymieszałam.

4.   Żółtka wymieszałam z przyprawami i posiekaną natką pietruszki dodałam do masy. Białka ubite na sztywną pianę ( najlepiej z odrobiną soli ) wmieszałam delikatnie w całość. 

5.   Małą formę keksówkę wyłożyłam papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzałam do 190'C. Masę wyłożyłam do formy, wyrównałam, posypałam z wierzchu bułką tartą i startym na wiórki masłem.
Piekłam 45 minut, aż pasztet był złocisty na wierzchu.





wtorek, 22 grudnia 2015

makowiec świąteczny na kruchym spodzie

To makowiec, który lubię najbardziej. Mało ciasta, dużo wilgotnego dobrze przyprawionego maku, miękki lukier, makowiec doskonały.
Wigilia i Święta za pasem, czas goni, a ja czuję stres nie zdążenia ze wszystkim, co zaplanowałam, a nie odhaczenie wszystkich punktów na liście, to rodzi ogromną frustrację.
A gdyby tak nie stawiać sobie zadań? Albo przynajmniej, nie tylu? Cieszyć się po prostu tym czasem? Jego urokiem, ciepłem i wyjątkowym nastrojem, na który przecież czekam przez cały rok.... W rezultacie tracę ten cudowny moment, bo to chwila tylko, gorączkowo, nie do końca wiadomo po co, piekąc ciasto za ciastem, robiąc sałatkę za sałatką, którąś z kolei, bo tak sobie postanowiłam..
I tak, podsumowując moje dywagacje, proponuję doskonałe ciasto, na które przepis, bardzo za niego dziękuję, pożyczyłam z bloga i Love Bake. Przepis przeczytałam, makowiec upiekłam i pokochałam. Z Wami będzie tak samo.











Skladniki:

ciasto:

350g mąki pszennej
100g cukru pudru
3 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
250g masła zimnego
szczypta soli

masa makowa:

400g maku
100g masła miękkiego
50g mąki pszennej
5 jajek - żółtka i białka osobno
1 1/3 kubka cukru
1 łyżka kakao
1 łyżeczka ekstraktu migdałowego
bakalie, orzechy
szczypta soli
2-3 łyżki brandy

lukier:

1 kubek cukru pudru
2-3 łyżki brandy
1 łyżka soku z cytryny

4 łyżki kaszy manny


















Jak zrobiłam:
forma 24 x 24cm


W misce szybko połączyłam mąkę z zimnym masłem pokrojonym na kawałki i rozcierając palcami. Dodałam pozostałe składniki i szybko zagniotłam w miarę jednolite ciasto. Kulę ciasta zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam do lodówki na godzinę.
Po tym czasie, podzieliłam ciasto na dwie części. Formę wyłożyłam papierem do pieczenia. Dno wylepiłam połową ciasta i podpiekłam przez 15 min w 180" C. Drugi kawałek zawinięty w  folię i włożyłam do lodówki.
Mak zalałam gorącą wodą lekko ponad poziom i zostawiłam do całkowitego wystudzenia. Odsączyłam na sicie wyłożonym grubą serwetką papierową i trzykrotnie zmieliłam. 
UWAGA: można użyć ( ja tak zrobiłam ) maku już zmielonego, kupnego; zdecydowanie szybciej i łatwiej.
Żółtka ubiłam z cukrem na jasną, puszystą masę. Dodawałam po łyżce zmielonego maku cały czas miksując na małych obrotach miksera. Do masy dodałam miękkie masło, potem mąkę, kakao oraz ekstrakt migdałowy. Białka ubiłam ze szczyptą soli na sztywną pianę. Wmieszałam delikatnie w masę makową. Na sam koniec dodałam bakalie.
Podpieczony kruchy spód posypałam 2 łyżkami kaszy manny. Wyłożyłam masę makową, wierzch posypałam pozostałymi 2 łyżkami kaszy manny.
Drugi kawałek ciasta rozwałkowałam na papierze do pieczenia i przez folię na prostokąt o wymiarach blaszki, wyłożyłam delikatnie na wierzch masy makowej.
Piekłam w 180'C przez około 60 minut.
Wystudzone ciasto polałam lukrem.

lukier:
Wszystkie składniki utarłam na kremową, gładką masę. Posmarowałam wierzch ciasta. Udekorowałam makiem i skórką pomarańczową.









niedziela, 20 grudnia 2015

pierniczki świąteczne Pepparkakor Liski Mórawskiej

W temacie świątecznych wypieków, pierniczki uchodzą za absolutną konieczność.
I tu mam problem.
Nie przepadam za pierniczkami, mówię tu zarówno o smaku jak i pieczeniu. Nie jestem wzorem cierpliwości, a wykrawanie ciasteczek i precyzyjne przenoszenie ich na blaszkę, pojedynczo, to dla mnie wyzwanie....tak, to zdecydowanie ćwiczy mój charakter. I bardzo dobrze.
Ten wstęp ma na celu podniesienie atrakcyjności pierniczków Pepparkakor Liski. Wykonanie ciasta to żaden problem, konsystencja idealna, pierniczki smakują jak te ulubione przez większość, chrupiące, cieniutkie szwedzkie z Ikea; są kruche, miodowo korzenne, a zyskują na smaku w miarę upływu czasu przechowywania, a to trudne, zapasy topnieją w tempie zastraszającym. Zaczyna się od usuwania tych nieudanych, potem tych lekko przypalonych, potem tych za jasnych, tych idealnych została garstka.

Czas przygotowania to 15 minut, czas chłodzenia 1 - 2 godziny, czas pieczenia każdej partii 7 - 10 minut, w zależności od grubości ciasta.









Składniki:

150g melasy 
( jest to syrop z buraków, chlebka świętojańskiego, daktyli, który można kupić w marketach, sama widziałam; zamiast niego można użyć syropu klonowego )
110g masła
100g brązowego cukru
375g mąki pszennej
1/2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka mielonego imbiru
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki goździków roztartych w moździerzu
1/4 łyżeczki soli
1 duże jajko
1 czubata łyżka przyprawy do pierników










Jak zrobiłam:

W rondelku podgrzałam melasę, masło i cukier, mieszając, żeby cukier się dokładnie rozpuścił. Zdjęłam z ognia i ostudziłam. 
Do miski wsypałam mąkę, dodałam sól, wszystkie przyprawy i proszek. Wymieszałam, po środku zrobiłam dołek, wbiłam do niego jajko, lekko zamieszałam widelcem, wlałam przestudzoną melasę i mieszałam mikserem z  hakiem. Ciasto jest kleiste, takie powinno być, łatwiej to robić hakiem, chociaż ręką też można. Podsypałam ciasto odrobiną mąki i uformowałam kulę, zawinęłam ją w folię i włożyłam do lodówki na 2 godziny.
( Jeżeli ciasto jest zbyt klejące, żeby kulę uformować, trzeba dodać jeszcze trochę mąki. )
Piernik rozgrzałam do 175'C. Odkrawałam małe porcje ciasta i rozwałkowywałam na cieniutkie placki, im cieniej, tym lepiej, wykrawałam pierniczki na podsypanym mąką blacie ( można na papierze do pieczenia albo na macie silikonowej ), układałam je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piekłam około 7 minut; uwaga na cieniutkie, łatwo się przypalają.
Po wystudzeniu, włożyłam je do szczelnie zamykanej puszki.






sobota, 19 grudnia 2015

makowiec wigilijny

Makowiec mógłby być moim ulubionym ciastem. Mógłby, ale nie jest, ponieważ zbyt często trafiam na nudne makowce. Co do makowca, tutaj jestem wyjątkowo wybredna ( jakbym nie była w przypadku innych ciast! ). Musi mieć mało ciasta i bardzo dużo maku, ciasto musi być krucho delikatne, a mak dobrze doprawiony i wilgotny. Potrafię po wyglądzie ocenić, czy makowiec jest wart wypróbowania. A ponieważ jestem taka trudna w kwestii tego wypieku, nie pozostaje nić innego niż zakasać rękawy i zabrać się do roboty.
Mam pełne zaufanie do przepisów Liski Mórawskiej, a więc, w poszukiwaniu dobrej receptury, sięgnęłam do jej bloga. I co widzę? Liska wsparła się przepisem Małgorzaty Musierowicz, autorki znanych młodzieży i nie tylko książek. Makowiec wyszedł przepyszny, dokładnie taki, jak lubię, chociaż przepis byłam zmuszona zmodyfikować; nie wystarczyła podana w nim ilość mąki, nawet ta poprawiona przez Liskę.
Finalnie wyszedł taki makowiec jaki lubię najbardziej.





















Składniki:
mak:

500g maku
4-5 łyżek płynnego miodu
100 - 150g cukru ( do smaku, można więcej można mniej, w zależności od preferencji )
2-3 łyżki masła
rodzynki ( ja pominęłam, nie lubię rodzynek w ciastach )
skórka pomarańczowa, pokrojona na drobne kawałki
posiekane orzechy włoskie
posiekane migdały
3-4 łyżki konfitury wiśniowej
1 jajko
1 łyżeczka esencji migdałowej
2 łyżki brandy


ciasto:

rozczyn:

1 kubek letniego mleka
30g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
1 łyżka mąki

ciasto:

450g mąki pszennej ( to podaje Liska, ja użyłam co najmniej 600g )
80g masła, roztopionego i ostudzonego
3 jajka
85g cukru
szczypta soli

lukier:

1 kubek cukru pudru
2 -3 łyżki brandy
1 łyżka soku z cytryny






Jak zrobiłam:
Mak:
* Mak zalewa się wodą i zostawia na całą noc. Odsącza się na sicie wyłożonym dość grubym ręcznikiem papierowym. Przekręca się przez maszynkę; jeżeli lubicie chrupiący pod zębami to wystarczy raz, jeżeli kremowy, to dwu albo nawet trzykrotnie.
Dodałam płynny miód, potem cukier, bakalie, orzechy, esencję migdałową, brandy, a na końcu jajko. Wymieszałam  dokładnie.
*  Ja użyłam maku kupnego, mielonego, bo nie lubię przekręcania maku. Mak gotowałam w mleku, zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu. Dalej postępowałam jak wyżej.

Ciasto:
Wymieszałam składniki na rozczyn, ostawiłam na kilka minut w ciepłe miejsce, aż zaczął pracować.
Ciasto na makowce powinno być luźne. Wystarczy je ubijać łyżką drewnianą czyli kopystką. Ilość mąki podana przez Liskę wystarczyła mi jednak na ciasto prawie płynne, dlatego dosypywałam i dosypywałam, aż ciasto było nadal luźne, ale nie płynne.
Wsypałam do dużej miski mąkę ze szczyptą soli. Po środku zrobiłam dołek, wlałam tam przestudzone masło, potem wsypałam cukier, lekko wymieszałam kopystką. Wlałam rozczyn, zamieszałam, potem po jednym jajku, wyrabiałam ciągle kopystką, aż składniki się połączyły. Wyrabiałam drewnianą łyżką, dosypując trochę mąki, żeby nie było lejące, ale jeszcze luźne. Na końcu było gładkie i elastyczne. Kiedy odchodziło od łyżki, odstawiłam w przykrytej folią misce w ciepłe miejsce na godzinę, podwoiło objętość.
Podzieliłam na dwie części. Każdą rozwałkowałam na cieniutki prostokątny placek. Nałożyłam masę makową od brzegu do brzegu. Zawinęłam ciasto w rulon, zakleiłam końce rulonu. Każdy wałek zawinęłam bardzo luźno, bo będzie rosło, w pergamin. Zostawiłam jeszcze makowce w podłużnych blaszkach ( wymiar blaszki dostosowałam do wielkości rulonów ) na 30 minut do wyrośnięcia.
Piekłam 45-50 minut w 190'C, aż były złociste ( odchyliłam pergamin i sprawdzałam patyczkiem ). Przestudziłam, ale nie całkiem, polałam lukrem kiedy były lekko ciepłe.
Lukier:
Wymieszałam składniki na kremową masę, polałam tak, żeby pięknie oblał boki.












czwartek, 17 grudnia 2015

piernik z powidłami i kremem waniliowym z kaszy manny

Kolejny najlepszy piernik? Zdecydowanie tak.
Kilka dni temu asystowałam Lisce Mórawskiej, White Plate, która prowadziła warsztaty w Spot. Poznań, warsztaty z wypieków świątecznych. Przemiła świąteczna atmosfera wypełniała Akademię po brzegi, dzięki Lisce, dzięki uczestnikom, których lwią część stanowiły kochane dzieci, ale przede wszystkim dzięki rewelacyjnym słodkościom.
Robiliśmy pierniczki, tym zajmowały się Zosia, Antek i Julka, ja tylko pomogłam im zrobić ciasto, piernik, krajankę piernikową, sernik, czyli klasykę, ale, jak to u Liski, w innym, ciekawym wydaniu.
Przepisem na pierniczki podzielę się za chwilę, dzisiaj piernik z kawą, przełożony powidłami i kremem waniliowym, to już mój wkład w ten wypiek, z kaszy manny i mleka.











Składniki:

na keksówkę 12 x 25cm


125g masła
250g cukru
2 łyżki miodu
2 łyżki powideł śliwkowych
4 łyżeczki przyprawy korzennej
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki imbiru
2  łyżki kakao
2 łyżeczki sody oczyszczonej
2 łyżki kawy zbożowej  ( Inki )
250ml mleka
2 jajka
300g mąki pszennej

polewa:

100g śmietany kremówki 36%
1 łyżka kawy zbożowej
100g czekolady 70%

krem z kaszy manny:

2 kubki mleka
6 łyżek kaszy manny
3/4 kubka cukru
1 łyżeczka esencji waniliowej
190g masła

powidła do przełożenia

orzechy włoskie do posypania










Jak zrobiłam:

Formę wyłożyłam papierem do pieczenia.

Na małym ogniu w garnku roztopiłam masło, dodałam cukier, wymieszałam. Dodałam miód, kakao, przyprawę korzenną, powidła, cynamon i imbir. Garnek zdjęłam z ognia, lekko przestudziłam, dodałam sodę oczyszczoną, kawę, mleko i lekko rozbełtane jajka. Wymieszałam wszystkie składniki dokładnie i energicznie łyżką. Cały czas mieszając, nie może być grudek, dosypywałam mąkę. Masę wyłożyłam do przygotowanej formy.
Piekłam w nagrzanym piekarniku w 175' przez 45-50 minut, do suchego patyczka. Wyjęłam i ostudziłam dokładnie.
Kiedy wystygł całkowicie przekroiłam na 3 części. Jeden blat posmarowałam powidłami, docisnęłam, drugi wystudzonym kremem waniliowym, docisnęłam ponownie.

krem waniliowy:

W rondelku zagotowałam mleko. Na gotujące mleko wsypałam kaszę manną, stale mieszając, potem cukier. Gotowałam na małym ogniu, mieszając, aż masa zgęstnieje. Wystudziłam. Masło utarłam mikserem na puszystą masę, połączyłam z zimną kaszą manną. 

polewa:

W garnuszku zagotowałam śmietankę. Odstawiłam z ognia, wsypałam kawę, wymieszałam, wsypałam posiekaną czekoladę, odczekałam chwilę aż zmiękła, wymieszałam dokładnie. Polałam piernik, posypałam posiekanymi orzechami włoskimi.








środa, 16 grudnia 2015

wigilijne pierogi z nadzieniem ziemniaczano serowym

Szybkie przypomnienie przed Wigilią, najzwyklejsze pierogi z nadzieniem ziemniaczano serowym, inaczej ruskie.
Nie wiem, które pierogi lubię najbardziej, z kapustą i grzybami, z kaszą gryczaną czy serem kozim. Tak czy inaczej, ruskie muszą być. Najlepsze, oczywiście, odsmażane następnego dnia, na maśle z cebulką, najlepiej z kwaśną śmietaną.







Składniki:

ciasto:

1kg mąki pszennej
1 kubek ciepłej wody zmieszanej z 1 kubkiem ciepłego mleka
szczypta soli

na farsz:

400g półtłustego twarogu
2 spore ziemniaki
1 duża cebula
sól, pieprz









 Jak zrobiłam:

Ugotowałam ziemniaki w łupinach. Ostudziłam, obrałam, pokroiłam na duże kawałki. Zmieliłam z serem w maszynce. Pokrojoną w drobną kostkę podsmażyłam na złocisty kolor na maśle. Dodałam do sera i ziemniaków, jeszcze raz przekręciłam. Doprawiłam wyraziście solą i pieprzem.


Wyrobiłam ciasto dolewając mieszaninę wody i ciepłego mleka do mąki ze szczypta soli, wyrabianie powinno trwać około 6-7 minut. Cienko rozwałkowałam, podsypując mąką.  Wykrawałam kółka, a na środek nakładałam łyżeczkę farszu. Zlepiałam brzegi bardzo mocna. Zagotowałam osoloną wodę w dużym garnku, porcjami wrzucałam po kilka pierogów. Gotowałam około 3 minuty od wypłynięcia.



poniedziałek, 14 grudnia 2015

fondant czekoladowy ze szczyptą pieprzu, do Świątecznej kawy

Świąteczne wypieki w większości można zrobić trochę wcześniej, z czasem tylko zyskują i dojrzewają.
Fondant czekoladowy to cudowny deser, mój ulubiony, ma jednak jeden minus, musi być podany natychmiast po zrobieniu, tylko wtedy lawa czekoladowa się wyleje, a kubki smakowe oszaleją.
A może by, zamiast sernika, piernika czy makowca do kawy, które goszczą zapewne w każdym domu w czasie Świąt, dla odmiany, przygotować fondant i olśnić świątecznych gości?
Żeby jednak fondant czekoladowy był udany, trzeba mieć przepis gwarantujący sukces. Zdarzyło mi się kilkakrotnie, że lawa się nie wylała, a ciasto przypominało murzynka. Dzisiejszy przepis autorstwa Gordona Ramsay'a gwarantuje zachowanie czekolady w stanie płynnym. Ciasto jest mocno czekoladowe, a oprócz płynności czekolady zachowuje wilgotną konsystencję.











Składniki:

na 8 kokilek

200g gorzkiej czekolady o wysokiej zawartości kakao
200g masła pokrojonego w kawałki
200g bardzo drobnego cukru trzcinowego
4 jajka całe
4 żółtka
200g mąki pszennej
1/4 łyżeczki pieprzu cayenne

lody waniliowe do podania - opcjonalnie

50g rozpuszczonego masła
kakao do posypania
8 kokilek











Jak zrobiłam:

Każdą kokilkę wysmarowałam dokładnie ale cienko masłem, wstawiłam do zamrażarki na chwilę, żeby stężało. Posmarowałam drugą warstwą masła i wysypałam kakao. 
W kąpieli wodnej, garnku ustawionym nad garnkiem z gotującą wodą, rozpuściłam czekoladę i masło, wymieszałam i odstawiłam do ostygnięcia.
W misce ubiłam jajka i żółtka z cukrem na jasną masę. Dodałam mąkę z pieprzem cayenne, wymieszałam mikserem.
Masę czekoladową porcjami dodawałam do masy, delikatnie mieszając łyżką. Rozlałam do kokilek, napełniając je prawie w całości. Wstawiłam do lodówki na 20 minut ( można je zostawić w lodówce nawet na całą noc ).
Kokilki ustawiłam na blaszce i wstawiłam do zimnego piekarnika, temperaturę ustawiając na 180'C.
Piekłam przez 15-20 minut, czas zależy od tego, jak szybko piekarnik się nagrzewa.
Gotowy fondant na wierzchu jest ścięty.
Odczekałam 1-2 minuty, odcięłam delikatnie brzeg nożem i wyjęłam fondanty na talerz, odwracając do góry dnem, a potem z powrotem skórką na wierzch.
Podawałam z gałką lodów waniliowych, ale mogą to być: sorbet cytrynowy czy malinowy, albo bardzo słodki sos karmelowy.