Dawno mnie tu nie było, na moje usprawiedliwienie mam to, że dużo się u mnie działo.
Listopad i grudzień to czas gorący w branży gastronomicznej, a konkretnie warsztatowej. Nie ma już od dawna miejsc na warsztaty dla klientów indywidualnych, organizujemy warsztaty przede wszystkim dla firm, które realizują fundusze przeznaczone na integrację pracowników, a najlepiej się bawią gotując.
Na ten gorący czas jeszcze latem zaplanowałam podróż do Mediolanu, a wiadomo jak to z podróżami. Przed nie ma czasu na nic, bo trzeba się przygotować, a po jest tyle wrażeń, że trudno natychmiast wrócić do codziennych zajęć.
Był to mój pierwszy pobyt w Mediolanie. Miasto zrobiło na mnie duże wrażenie, jego klimat, architektura, jedzenie dla mnie bardzo ważne, no i przede wszystkim ludzie. Myślę tu o mieszkańcach, bo turystów Mediolan jest pełen, ale łatwo w tych tłumach dostrzec prawdziwych Mediolańczyków. Mój pobyt obejmował weekend, widziałam Włochów spacerujących z pieskami, pijących kawę w kawiarenkach, siedzących w ogródkach, celebrujących weekend. Mam wrażenie, że życie upływa Włochom trochę inaczej, wolniej, radośniej, bez neurotycznej gonitwy, którą obserwujemy wokół, no i przede wszystkim bardzo smacznie. Restauracji w mieście jest mnóstwo, malutkie, duże, ogródki, tańsze, droższe, w przewadze oferujące włoskie jedzenie, bo etnicznych restauracji w Mediolanie za wyjątkiem azjatyckich jest niewiele. Już dawno temu, kiedy pracowałam za granicą, zazdrościłam Włochom, których tam spotykałam tego, że są tak przywiązani do swojej kuchni i tradycji.
A jedzenie? Zwykły wydawało by się makaron jest tak przygotowany, że smakuje niesamowicie. Poczyniłam tam mnóstwo kulinarnych obserwacji, dużo się nauczyłam, a wiedzę, którą przywiozłam zamierzam natychmiast wykorzystać przygotowując moje włoskie warsztaty.
A mówiąc o przywiązaniu do własnej kuchni i tradycji, zbliżają się Święta i przygotowania do nich. Na blogach i forach kulinarnych już obserwujemy wysyp przepisów na ciasta, pierogi, ja nie będę oryginalna, jak tradycja to tradycja. Dzisiaj przedstawiam Wam piernik, uwielbiam pierniki, który upiekłam bardzo mocno inspirując się piernikiem Magdy Gessler, a właściwie jej matki Olgi. Niby nie mam w nim niczego niesamowitego, każdy piernik wymaga użycia podobnych składników, a jednak, może to inne łączenie składników, jest zupełnie inny, dla mnie najlepszy. Jest wilgotny, pełen miodu, lekko kleisty, bardzo aromatyczny, cudowny. To absolutnie najlepszy piernik jaki jadłam, na Święta u mnie będzie właśnie ten piernik, żaden inny.
Uwaga: ja użyłam gotowej przyprawy piernikowej, można ją zrobić samemu. Nie miałam powideł śliwkowych, użyłam z czarnej porzeczki, można użyć tego, co się lubi. Dekorację też można zrobić inną, to moja propozycja.
Składniki:
na blaszkę 22cm x 32cm
ZAPRAWA
20g przyprawy piernikowej (ja użyłam nawet więcej - 1 1/2 opakowania)
1/2 łyżeczki mielonego pieprzu czarnego
1 duża łyżeczka kardamonu mielonego
szczypta soli
100g masła
100g cukru
200g miodu, najlepiej ciemnego, ja użyłam leśnego
2 łyżki kakao
70g kandyzowanej skórki pomarańczowej drobno pokrojonej
1/4 kubka wody
CIASTO:
białko z 5 jaj
szczypta soli
200g cukru drobnego
150g mąki pszennej typ 480/ 500, przesianej
2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
70g orzechów włoskich, posiekanych
70g rodzynek
powidła śliwkowe
100g czekolady gorzkiej
90ml śmietany kremówki
orzechy włoskie - połówki, do dekoracji
jak zrobić:
w garnuszku podgrzewaj masło z miodem, aż się rozpuszczą, dodaj cukier, kakao, wodę, przyprawy, skórkę pomarańczową i szczyptę soli. Gotuj na małym ogniu, aż składniki się rozpuszczą i połączą, bardzo powoli, delikatnie. Odstaw i przestudź.
Białka ubij jak na bezę; ubij ze szczyptą soli na prawie sztywno, pod koniec zacznij dodawać cukier porcjami, aż białka będą sztywne i lśniące i zużyjesz cały cukier.
Dodaj białka do letniej zaprawy, delikatnie mieszaj, aż się połączą. Teraz dodaj przesianą mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, porcjami, mieszaj aż całą mąkę wtłoczysz do ciasta. Ciasto nie może mieć grudek, musi być gładkie, wszystkie składniki dobrze połączone.
Orzechy i rodzynki obtocz w mące, dodaj do ciasta i wymieszaj.
Blaszkę 22cm x 32cm (albo o podobnych wymiarach) wyłóż papierem do pieczenia, wyłóż masę piernikową, wyrównaj, piecz w 170' przez 25-30 minut, do suchego patyczka.
Wyjmij z piekarnika, zostaw w blaszce na kilkanaście minut, potem przełóż na kratkę i wystudź.
Przekrój na pół; jeżeli chcesz mieć podłużny piernik to wzdłuż, a jeżeli kostki to w poprzek.
Posmaruj wierzch jednej części powidłami, przykryj drugą połową, dociśnij delikatnie.
Przygotuj polewę:
w garnuszku podgrzej śmietanę do zagotowania, zdejmij z ognia, wsyp posiekaną czekoladę, wciśnij w śmietanę, poczekaj 2 minuty, aż czekolada zmięknie. Wymieszaj na aksamitny krem, pokryj nim piernik. Udekoruj orzechami.
Brzmi pysznie, a zdjęcia cieszą oko. Zrobię na pewno, bo trudno się oprzeć 🙃
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :)
Usuń500 g cukru, bo miód to cukier też przecież, na 150 g mąki. Któż to przeżyje? Plus jeszcze dżem i polewa to jeszcze dodajmy jakieś 100 g lekko. Masakra cukrowa, ja myślę, że nie da się tego zjeść.
OdpowiedzUsuńAle przecież nikt nie musi robić tego piernika..
UsuńGdyby się nie dało zjeść, nie byłoby tego przepisu tutaj.
Usuń@małgorzata piernik pycha, a tobie wiele słodyczy i uśmiechu na święta.
UsuńPrzepis jest ciekawy,inny rzeczywiście,ale boję się, że będzie tak słodki jak beza.
Usuń@małgorzata Kto nie ryzykuje, nie je piernika :)
UsuńZrobiłam ten piernik. W smaku jest naprawdę dobry, bardzo aromatyczny, z tym, że za słodki jak dla mojej rodziny, chociaż na pewno go zjem przynajmniej ja ( bez przekładania dżemem). Jednak ja już wiem, że następnym razem można zmniejszyć ilość cukru. Na pewno można go dać mniej lub pominąć w zaprawie. Przy bezie musi być tyle ile w przepisie,ale w zaprawie można sporo odjąć. Ja następnym razem całkiem pominę cukier w zaprawie. Mimo wszystko cieszę się, że wypróbowałam, bo na pewno po tych zmianach będę go robić. Wesołych Świąt!
Usuń