I jest; lekko żujące, niesamowicie czekoladowe z chrupiącymi orzechami, z lekko rześkim smakiem pieczonych truskawek, a jeżeli ktoś lubi, to może dorzucić do całości gałkę lodów i zamknie całość w letnim klimacie.
Staram się odmawiać sobie słodyczy, wiadomo, dieta.
Dopadają mnie jednak wątpliwości na temat sensu tych ciągłych wyrzeczeń. Postanowiłam zmienić strategię i jadać słodycze, ale tylko po wysiłku fizycznym, czyli po treningu biegowym, kiedy to można je jeść podobno bezkarnie, tak przynajmniej twierdzi literatura fachowa. Chyba to z pożytkiem dla mnie, bo biegam zdecydowanie więcej i chętniej, a jednocześnie korzystam z życia, tej jego bardzo przyjemnej strony.
Dla mnie, słodycze to czekolada. A jednocześnie zjedzenie samej czekolady nie daje takiej satysfakcji jak pochłonięcie kawałka ciasta. Brownie to ciasto doskonałe, bo z minimalną ilością mąki, jednocześnie łączące dwa w jednym, i ciasto i czekoladę.
Jak zrobiłam:
Po pierwsze, upiekłam truskawki.
Kilkanaście owoców, umytych i osuszonych, przekroiłam na połówki.
Rozgrzałam piekarnik do 200'C, na blaszce rozłożyłam papier do pieczenia, na nim ułożyłam połówki truskawek i piekłam przez około 20-30 minut, aż puściły trochę soku, a brzegi się lekko podsuszyły.
Składniki:
kilkanaście truskawek
200g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
200g masła, pokrojonego w kostki
300g cukru
6 jajek
100g mąki pszennej
garść orzechów włoskich, posiekanych
1/3 kubka kremówki
łyżka masła
60g czekolady gorzkiej, połamanej na kawałki
opcjonalnie - 1/2 puszki masy krówkowej
Jak zrobiłam:
1. Czekoladę z masłem roztopiłam w kąpieli wodnej, czyli w garnku ustawionym na większym garnku z gorącą wodą, na malutkim ogniu, tak, żeby spód garnka z czekoladą nie dotykał wody. Kiedy się rozpuściły i połączyły - trzeba mieszać - ostudziłam.
2. Do masy dodałam po jednym jajku, cały czas mieszając łyżką. Wsypałam cukier, mieszałam, dodałam mąkę i dokładnie wymieszałam. Na końcu wsypałam orzechy i wymieszałam całość.
3. Blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia. Wylałam masę, 2/3 całości, rozprowadziłam, na to wyłożyłam masę krówkową, układałam placki, które też wyrównałam, przykryłam pozostałą masą czekoladową.
4. Piekłam przez 25 minut w piekarniku rozgrzanym do 180'C.
Kiedy ciasto lekko ostygło, zabrałam się za polewę czekoladową. W garnuszku podgrzałam kremówkę - powinna się prawie zagotować. Wtedy wrzuciłam do niej kawałki czekolady, poczekałam chwilę i wymieszałam. Dodałam masło, jeszcze raz wymieszałam.
Polewę rozprowadziłam na cieście, a na niej ułożyłam upieczone wcześniej truskawki.
Jako, że sama nie jestem miłośniczką lodów, zostałam przy tej wersji, ale można dodać gałkę lodów, najlepiej waniliowych i najlepiej kiedy ciasto jest jeszcze ciepłe, to idealny deser letni.
To ciasto położyło mnie na kolana Majka! Niesamowite i chyba smaczne :)? Jak Ty to robisz kobieto? :) Myślałam, że najbardziej w świecie to ja kocham czekoladę, ale chyba się myliłam ... Pozdrawiam Cię cieplutko.
OdpowiedzUsuńDzięki Aśka! Ej tam niesamowite, ja kocham słodkie! i tę białą śmierć, cukier kurcze..mogłabym tylko to jeść, no i czekoladę:)
UsuńTak mi narobiłaś ochoty, że zrobiłam coś co znasz :) Wykorzystałam Twój przepis na tartę z czekoladą i orzechami, którą kocham i za którą poszłabym na koniec świata :) i powkładałam w nią zamiast orzechów truskawki. Teraz siedzi w lodówce bo czekolada nie chce tężeć ... jutro powiem ci jak smakuje, no i chyba wrzucę na bloga (może, bo nie wiem czy uchowam przed moimi łasuchami - też kochają słodkie).
OdpowiedzUsuńBrawo! Czekam na wieści:)
UsuńBrownie to dla mnie uczta! Pycha :)
OdpowiedzUsuńDla mnie tez!!!
UsuńSprzedałaś mi je, nie ma co! Wygląda obłędnie! Będzie oierwszym ciachem w nowym piekarniku! Uściski.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że dasz znać, jak wyszło i jak smakowało! :)
UsuńMmm, musiało smakować bajecznie :)
OdpowiedzUsuńJa sobie słodyczy nie odmawiam. Dlaczego niby miałabym się unieszczęśliwiać...? ;)