niedziela, 26 kwietnia 2015

angielskie scones/skonsy z malinami i bazylią, w 30 minut

Zawsze świętuję weekend, niezmiennie, co tydzień; najczęściej ciastem, świeżym pieczywem do śniadania, dobrym obiadem...
Dlatego cenne są szybkie i łatwe przepisy, dzięki którym nie trzeba wstawać o świcie, żeby zdążyć upiec cieplutkie bułeczki do porannej kawy.
Anglicy dawno to opracowali, weekendowe śniadania, i w tym właśnie celu powstały scones, spotykane pod polską nazwą skonsy. To bułeczki mleczne na proszku, na które ciasto zagniata się w 15 minut, i prawie tyle samo trwa ich pieczenie. Wystarczy świeże masło i konfitura i życie nabiera pięknych barw.
Dzisiaj z malinami i bazylią, ale maliny można zastąpić truskawkami czy jagodami, można je zrobić na wytrawnie, w tej wersji są już na blogu, można w końcu upiec zupełnie proste, bez dodatków, grubsze i w kształcie klasycznych okrągłych bułeczek.








Składniki:

2 i 1/2 kubka mąki pszennej
2 łyżki cukru
1 łyżka proszku do pieczenia
1/3 łyżeczki soli
120g masła, pokrojonego na drobne kawałki
1/2 kubka mrożonych malin, albo świeżych zamrożonych
2 łyżki świeżych liści bazylii, porwanych na kawałki
2 jajka, lekko ubite widelcem
1/2 kubka śmietany 18%

śmietana 18% do posmarowania przed pieczeniem
cukier do posypania przed pieczeniem 





Jak zrobiłam:

8 większych, albo 12 mniejszych trójkątów

1.   W misce wymieszałam mąkę, 2 łyżki cukru, 1 łyżkę proszku do pieczenia i 1/3 łyżeczki soli. Dodałam pokrojone masło i posiekałam nożem tak, żeby się połączyło ze suchymi składnikami, potem roztarłam szybko ręką, aż miało konsystencję kaszy. Delikatnie dodałam maliny i bazylię. Po środku zrobiłam dołek.

2.   Osobno wymieszałam rozbełtane jajka z 1/2 kubka śmietany. Wlałam do dołka w suchych składnikach z masłem. Dużą łyżką wymieszałam żeby się połączyły, zrobiłam to bardzo szybko. Przełożyłam ciasto na blat i wyrobiłam krótko przez zakładanie boków i ugniatanie raczej niż klasyczne zagniatanie. Nie powinno być gładkie.

3.   Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia uformowałam z ciasta płaski placek. Pokroiłam go na trójkąty. Posmarowałam z wierzchu śmietaną i posypałam cukrem. Piekłam w 180'C przez 20 minut, aż ciasto się zrumieniło z wierzchu. Najlepsze są gorące. 










Scones są najlepsze ciepłe ze świeżym masłem i konfiturą. 

sobota, 25 kwietnia 2015

makaron z pesto z cukinii i nasion słonecznika - rewelacyjne!

Pracowałam skupiona na laptopie, w tle nadawała telewizja śniadaniowa, i nagle mój słuch się wyostrzył, gotowanie! Chef Marco gotował pastę z pesto. Niby nic nadzwyczajnego, pasta z pesto, włoska klasyka. Ale pesto z cukinii, selera naciowego, nasion słonecznika i parmezanu wyglądało tak apetycznie, że pobiegłam do kuchni i je odtworzyłam. Od tego czasu zrobiłam je już kilkakrotnie, niezmiennie jest wyjątkowe no i zostało moim ulubionym, to przebój tej wiosny. A z cukinii trzeba korzystać, bo w tej chwili jest wyjątkowo świeża i chrupiąca.



 






Składniki:

500g makaronu rurki - ja użyłam makaronu Lubella






pesto:

1 średnia cukinia
2 ząbki czosnku
3 - 4 pędy selera naciowego
2 garści nasion słonecznika
1/2 kubka drobno startego parmezanu
oliwa
sól, pieprz
natka pietruszki - opcjonalnie

ser dziurgas do posypania







Jak zrobiłam:

1.   Cukinię przekroiłam na pół i wydrążyłam środek - jeżeli jest miękki i ma nasiona, twardą i jędrną cukinię można wykorzystać w całości. Pokroiłam na drobne kawałki, podsmażyłam na gorącej oliwie. 
2.   Seler naciowy pokroiłam w kawałki, podsmażyłam na oliwie, 
3.   Nasiona słonecznika podprażyłam na suchej patelni.

4.   Wszystkie podsmażone warzywa i nasiona wrzuciłam do miski, dodałam czosnek i zblendowałam na dość gładką masę. W trakcie miksowania powoli wlewałam oliwę, około 1/3 kubka w sumie. Dodałam 1/2 kubka drobno startego parmezanu, wymieszałam, doprawiłam solą i pieprzem.


Makaron rurki ugotowałam al dente. Wymieszałam z pesto tak, żeby każda rurka była oklejona sosem. Posypałam startym serem dziurgas, który jest moją ostatnią obsesją, doskonale pasuje do pesto.



    



piątek, 24 kwietnia 2015

muffiny czekoladowe z truskawką - łatwe i szybkie

To połączenie kolorów, czekoladowy głęboki brąz i świeża czerwień truskawkowa, to z pewnością jedno z piękniejszych. Czekolada w zestawieniu z truskawką również smakuje doskonale, chyba nie ma atrakcyjniejszego duetu. Taki deser zawsze wzbudza entuzjazm wśród gości.
Zachwyciła mnie prostota i bezpretensjonalność muffinów czekoladowych z truskawką. Szukałam dobrego przepisu wśród anglojęzycznych przepisów, bo zarówno Amerykanie jak i Brytyjczycy specjalizują się w muffinach. Znalazłam wyglądający obiecująco na Taste of Home pod hasłem 'muffiny z kwaśną śmietaną'; jak się okazało, kwaśna śmietana to składnik ciasta, nie dodatek do gotowych już muffinów, jak początkowo sądziłam, dzięki któremu babeczki są odpowiednio wilgotne ale jednocześnie wyrośnięte.
To bardzo łatwe i szybkie muffiny, które z całą pewnością się udadzą, idealne na wiosenne, majówkowe weekendowe  popołudnie.








Składniki:

na około 20 - 22 muffiny

1 kubek mąki pszennej
1 - 2/3 kubka mąki orkiszowej
1 - 3/4 kubka cukru trzcinowego
1/2 kubka kakao naturalnego
1 - 1/2 łyżeczki sody do pieczenia
1/2 łyżeczki  soli
3 duże jajka
1 kubek kwaśnej śmietany 18%
1/2 kubka wody
1/2 kubka mleka
1/2 kubka oleju słonecznikowego
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1/2 kubka połamanej gorzkiej czekolady

kilka świeżych truskawek, pokrojonych na połówki albo grube plasterki, razem z ogonkiem









Jak zrobiłam:

1.   W dużej misce wymieszałam wszystkie suche składniki, czyli obie mąki, cukier, kakao, sodę i sól. W drugiej mokre, czyli jajka, kwaśną śmietanę, wodę, mleko, olej słonecznikowy i ekstrakt waniliowy. Nie używałam miksera, wszystko zrobiłam przy pomocy widelca i łyżki. 

2.   Mokre składniki dodałam do suchych, dobrze wymieszałam, na tyle żeby się bardzo dobrze połączyły, ale bez ubijania.  Na końcu dodałam 1/2 kubka, a nawet trochę więcej kawałków połamanej gorzkiej czekolady, wmieszałam w całość.

3.   Otwory w blaszce do pieczenia muffinów wyłożyłam papilotkami i napełniłam je ciastem do 3/4 wysokości. Na wierzchu każdego delikatnie umieściłam kawałki truskawek. Piekłam w 180'C przez 25 minut, do suchego patyczka. Po wyjęciu z piekarnika zostawiłam na 5 minut w blaszce, a potem przełożyłam na kratkę do wystygnięcia.  






Muffiny można posypać cukrem pudrem, ale nie jest to konieczne. Są lekko słodkie, idealne do świeżo zaparzonej kawy, i na śniadanie i na deser, muffiny doskonałe.






czwartek, 23 kwietnia 2015

wegańskie naleśniki z nadzieniem cukiniowo - bakłażanowym z TOFU

Zrobienie naleśników to dla niektórych wyższa szkoła jazdy. Na szczęście dla wielu, ze mną na czele, to sama przyjemność. Ale naleśniki bez jajek i mleka? To nawet im - nam wydaje się niemożliwe.
Tradycyjne naleśniki robi się z trzech podstawowych składników: mąki, mleka i jajek. Ważna jest również patelnia, bo trudno się je smaży na nowej, jeszcze nie przepalonej patelni. Jajka pełnią rolę kleju, dzięki któremu placki są elastyczne i zwarte. Wystarczy użyć innego składnika, który spełni tę funkcję i wegański naleśnik gotowy. Weganie mają sprawdzone substytuty, sposobu poszukałam więc na blogu Marty Dymek. Zamiast jajek użyłam zmielonych płatków owsianych, a zamiast tradycyjnego mleka mleka sojowego. Ja zwykle używam czystej wody, ponieważ unikam mleka i go nie lubię.
Usmażenie wegańskich naleśników to nic trudnego.









Składniki:
na około 8 naleśników

1 kubek mąki
1/3 kubka zmielonych płatków owsianych
1 3/4 kubka mleka sojowego
1 łyżka oleju roślinnego - słonecznikowego
1 marchewka starta na tarce o grubych oczkach
spora szczypta soli
odrobina sody oczyszczonej - na czubku noża


nadzienie:

1 bakłażan pokrojony w drobną kostkę
1/2 średniej cukinii startej na tarce na wiórki
1 średnia cebula, starta na tarce
1 opakowanie tofu, tofu odsączone i pokrojone w drobną kostkę
sól, pieprz
2 ząbki czosnku, posiekanego na bardzo cieniutkie plasterki
2-3 duże łyżki ciemnego sosu sojowego
kilka łyżek oleju słonecznikowego do smażenia





Jak zrobiłam:

naleśniki:

1.   Płatki zmieliłam. W dużej misce wymieszałam mąkę, sodę, sól, cukier i płatki. Dodałam mleko i olej i wymieszałam mikserem. Wsypałam startą marchewkę i wymieszałam. Ciasto zostawiłam na około 15 minut, żeby zgęstniało.
2.   Patelnię cienko posmarowałam olejem i bardzo dobrze rozgrzałam. Wylałam jedną porcję ciasta  chochelką i cienko rozprowadziłam. Smażyłam z jednej strony, a potem przewróciłam i jeszcze przez chwilę smażyłam z drugiej. Odłożyłam na talerz, przygotowałam nadzienie.


nadzienie:

1.   W miseczce namoczyłam przez 20 minut pokrojone w kostkę tofu w 2-3 łyżkach ciemnego sosu sojowego. Po tym czasie przesmażyłam je na rozgrzanej patelni, tylko w sosie.
2.   Na drugiej patelni rozgrzałam 2 łyżki oleju słonecznikowego i obsmażyłam pokrojonego w kostkę bakłażana, aż był zupełnie miękki i brązowy na wierzchu. Wtedy dodałam startą cebulę, przesmażyłam, potem startą cukinię i czosnek i smażyłam przez kilkanaście minut, ciągle mieszając, aż składniki się połączyły. Wrzuciłam przesmażone tofu i wymieszałam. Dopiero teraz doprawiłam solą i pieprzem; trzeba pamiętać, ze tofu jest słone.








całość:

Nałożyłam nadzienie na środek każdego naleśnika i zawinęłam go w rulon. Ułożyłam ciasno w naczyniu żaroodpornym, skropiłam oliwą i zapiekłam przez kilkanaście minut, aż naleśniki zrumieniły się na wierzchu.


niedziela, 19 kwietnia 2015

wegańskie marchewkowe ciastka śniadaniowe z wiśniami i kaszą jaglaną

Śniadania to dla mnie duży problem, muszę coś zjeść i musi to być coś dobrego, bo apetyt o tej porze dopiero się budzi, w dodatku szybkiego, wiadomo, każda minuta jest rano na wagę złota. Myślę, że nie jestem odosobniona w poszukiwaniach recepty na przyjemne śniadanie.
Moje poranne posiłki muszą być węglowodanowe, żadne inne nie wchodzą w rachubę. Wypróbowałam już chyba wszytko, pieczywo z masłem i dżemem, też miodem, płatki z wodą, bo mleka nie toleruję, suche płatki z orzechami, ciasto...tak, ciasto mi smakuje, nie mogę jednak zaczynać dnia od słodyczy, bo i tak na nich kończę, i trochę już za dużo tych słodyczy.
Zainspirował mnie przepis znaleziony na blogu Joythebaker i powstały wegańskie ciastka śniadaniowe. To ciastka i nie - ciastka; są umiarkowanie słodkie, nie zawierają białego cukru, osłodziłam je syropem z agawy i klonowym, no i suszonymi wiśniami. Podstawowa ich masa to marchewka, płatki owsiane i kasza jaglana. Tłuszczu w nich jest również mało, jedynie kilka łyżek oleju kokosowego. Wydaje się, że dietetycznie są doskonałe.
Tak, te ciastka są świetne na śniadanie. Do czasu, kiedy mi się nie znudzą, oczywiście.








Składniki:

na około 18 - 20 ciastek - ilość zależy od wielkości ciastek

1 kubek płatków owsianych górskich
czubaty kubek marchewki startej na tarce o grubych oczkach
3/4 kubka mąki pełnozbożowej - ja użyłam gryczanej
3 duże łyżki surowej kaszy jaglanej
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczka soli
1/2 kubka płynnego oleju kokosowego
1/3 kubka prawdziwego syropu klonowego
1/3 kubka syropu z agawy
1/2 kubka wiśni suszonych - większe posiekane
2 łyżeczki startego świeżego imbiru







Jak zrobiłam:
W średniej wielkości misce wymieszałam 3/4 kubka mąki gryczanej, 1 kubek płatków owsianych, 3 duże łyżki kaszy jaglanej, 1 łyżeczkę proszku do pieczenia i 1/2 łyżeczki soli.  
W osobnej misce połączyłam duży kubek startej marchewki, 1/2 kubka oleju kokosowego, 1/2 kubka wiśni suszonych, 1/3 kubka syropu klonowego, 1/3 kubka syropu z agawy i 2 łyżeczki startego świeżego imbiru.
Mokre składniki dodałam do suchych składników, wymieszałam dokładnie i odstawiłam na bok - masa stanie się bardziej lepka i wilgotna.
Przygotowałam blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Na blaszce formowałam łyżką ciastka, w sumie około 18 sztuk, piekłam w 180'C przez 10 minut. Po upieczeniu robią wrażenie jeszcze niedopieczonych, ale zwiążą podczas stygnięcia.  Można je przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku przez 3 - 4 dni.






niedziela, 12 kwietnia 2015

tofu po raz pierwszy, czyli klopsy z tofu z makaronem orkiszowym i sosem ze świeżych pomidorów

Dostałam zadanie ugotowania potrawy z tofu. To produkt, o którym nie wiedziałam prawie nic, no chyba tylko tyle, ile usłyszałam od innych, że niezbyt smaczny. Wygląd też niespecjalnie zachęcający, podchodziłam do zadania jak do przysłowiowego jeża. Nie jestem wegetarianką ani, tym bardziej, weganką, a przepisy z bezmięsnej kuchni dobieram pod kątem apetycznego wyglądu i wyjątkowego smaku, czy ciekawego użycia przypraw albo niecodziennych składników. Ale co zrobić z tofu?
Jako, że zlecenie pochodziło od Włochów, postanowiłam zastosować tofu w kuchni włoskiej, a dokładnie sycylijskiej, którą lubię chyba najbardziej. Jednym z moich ulubionych dań od zawsze jest sycylijski makaron z klopsikami i sosem pomidorowym, który widziałam na filmie o mafii sycylijskiej, tradycyjnie gotują mężczyźni. Danie wydaje się proste, ale to bardzo szczególna potrawa. Wymaga czasu, serca i dopieszczenia. Podobnie jak klopsiki z tofu z pastą orkiszową i sosem pomidorowym.
Tofu okazało się doskonałym i wdzięcznym produktem, którego jeszcze nie rozumiem tak do końca, ale wiem jak z nim pracować i na co uważać. Przy odpowiednim doprawieniu jest pyszne, lekkie i ciekawe w konsystencji. Cieszę się, ze wywiązałam się z zadania i jednocześnie nauczyłam czegoś nowego, to ogromna satysfakcja.







Składniki:

makaron 

1 kubek mąki orkiszowej
1 kubek mąki pszennej
2 jajka
1 łyżka oliwy virgin
około 1/3 kubka letniej wody
szczypta soli

sos

6-7 pomidorów dojrzałych pomidorów
2 ząbki czosnku
oliwa do smażenia
sól

250g tofu, odsączonego z wody
1 cebula czerwona, starta na tarce o grubych oczkach
2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę
1 łyżeczka musztardy Dijon
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka kuminu ( mielonego kminu )
1 mały pęczek natki pietruszki drobno posiekanej
1/2 kubka zmielonych na mączkę migdałów
1 łyżka mąki pszennej
sól, pieprz

olej słonecznikowy do smażenia





Jak zrobiłam:

makaron

Połączyłam oba rodzaje mąki i sól. Usypałam górkę, zrobiłam dołek w środku, wlałam oliwę i wbiłam jajka. Widelcem połączyłam zagarniając mąkę do środka. Wodę i mąkę trzeba mieć pod ręką. Wyrobiłam elastyczne ciasto, przez około 10 minut, dolewając odrobinę wody, kiedy było za suche. Zawinęłam w folię i odłożyłam na 30 minut.
Rozwałkowałam na bardzo cieniutki placek, podsypując mąką, żeby ciasto się nie kleiło. Złożyłam i pocięłam na makaron, przesypując mąką. Zostawiłam na dobrą godzinę do wyschnięcia.

sos

Pomidory sparzyłam wrzątkiem. Zdjęłam skórkę. Na patelni rozgrzałam 2 łyżki oliwy. Pomidory pokroiłam w kostkę i smażyłam na bardzo małym ogniu przez około 30 minut, aż pomidory się rozpadły, a sos zredukował do dość gęstej masy. Wcisnęłam czosnek i dusiłam przez jeszcze chwilę. Doprawiłam solą. 

   klopsy z tofu

Tofu odsączyłam z wody bardzo dokładnie i starłam na tarce o grubych oczkach. Dodałam startą na grubych oczkach czerwoną cebulę, a potem wszystkie pozostałe składniki. Wymieszałam na dość gęstą masę. Na patelni rozgrzałam bardzo dobrze około 3 - 4 łyżki oleju słonecznikowego. Dłońmi formowałam kulki z masy z tofu i smażyłam je na oleju, przewracając delikatnie, żeby były usmażone z każdej strony.






W dużym garnku zagotowałam wodę z solą. Wrzuciłam wysuszony makaron, gotowałam przez 3 minuty. Odcedziłam. Ułożyłam na talerzu, na nim rozprowadziłam sos, a na wierzchu ułożyłam klopsy. Udekorowałam listkami pietruszki.






Drugą porcję klopsów zrobiłam obtaczając je w bułce tartej. Są trochę bardziej kaloryczne, ale bardzo dobre i łatwiejsze w smażeniu, nie przywierają. Ja jednak wolę te saute. 

sobota, 11 kwietnia 2015

placek drożdżowy z jabłkami, wanilią, żurawiną i maślaną kruszonką na weekendowe śniadanie

Wiosenny weekend to czas na świeże ciasto. Zatęskniłam za plackiem drożdżowym, takim ze świeżymi owocami, pachnącym masłem, który z poranną kawą będzie najlepszym śniadaniem.
Na świeży rabarbar i truskawki trzeba jeszcze trochę poczekać, świeże, bo mrożonki to zdecydowanie nie to samo. Truskawki też lubię takie z pola czy z rynku. A więc, pozostało mi zrobić placek z jabłkami. Wybrałam takie lekko kwaśne i twarde, dodałam do nich wanilię i żurawinę i ozdobiłam wielką maślaną kruszonką. Placek wyszedł doskonały, aż za dobry, kusi i znika błyskawicznie.



  


Składniki:

ciasto:

6 jabłek
1 opakowanie cukru waniliowego
kilka łyżek cukru

garść suszonej żurawiny

1 kubek cukru pudru
50g świeżych drożdży
2 i 1/2 kubka mąki pszennej
1 kubek letniego mleka 
3 żółtka
szczypta soli
125g masła, miękkiego i podzielonego na części



kruszonka:

3/4 kubka cukru pudru
1 i 3/4 kubka mąki krupczatki
250g masła, zimnego i pokrojonego w kostkę
1 żółtko







Jak zrobiłam:


ciasto:

Jabłka obrałam i podzieliłam na ćwiartki, pokroiłam w plasterki. 

W rondelku rozrobiłam drożdże z łyżeczką cukru pudru i  łyżeczką mąki w lekko podgrzanym mleku. Odstawiłam na moment, aż zaczęły pracować.

 Do dużej miski wsypałam mąkę, cukier puder i szczyptę soli, wymieszałam. Po środku zrobiłam dołek i wlałam do niego roztrzepane 3 żółtka i rozczyn drożdżowy. Zarobiłam wstępne ciasto.

Kiedy składniki ciasta były już dobrze połączone, dodawałam masło po kawałku i wrabiałam je w ciasto. Wyrabiałam, aż było gładkie, lśniące i elastyczne. Powstaje doskonałe ciasto, idealnie odchodzące od rąk. Gdyby było za mokre, trzeba podsypać trochę mąki.

Dużą blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia. Ciasto przełożyłam do blaszki, rozprowadziłam na spodzie i przykryłam ściereczką. Odstawiłam na 40 minut, żeby trochę wyrosło.
Pod koniec wyrastania przygotowałam kruszonkę.

kruszonka:

Wszystkie składniki połączyłam ręką, powinna powstać elastyczna zwarta masa.


Na wyrośniętym cieście ułożyłam plasterki jabłek, posypałam lekko cukrem, a potem cukrem waniliowym, na końcu żurawiną. Rozdrobniłam ciasto na kruszonkę na całości.
Piekłam w 180'C przez około 40 minut, aż kruszonka nabrała złocistego koloru.






poniedziałek, 6 kwietnia 2015

tarta z pieczoną marchewką, bryndzą i szczypiorkiem

No i po Świętach, przygotowań było mnóstwo, pracy też, ale było warto. Co roku tak samo i zawsze warto. To miły czas, wiosenny, radosny, nawet kiedy pogoda, jak w tym roku, nie najlepsza. To nie ma znaczenia, że zimno za oknami, że wieje i pada, a ja padam na nos w kuchni kończąc krojenie warzyw na sałatkę jarzynową. To co ważne to to, że drzewa kwitną, i fiołki, że ptaki wrzeszczą podekscytowane wiosną, i to, że mazurki gotowe czekają na stole.
No właśnie, co do mazurków, zrobiłam ich tak dużo i były tak pyszne, że zmuszona jestem podjąć  zmagania z niechcianymi pozostałościami po nich natychmiast, już od dzisiaj. Stąd u mnie przepis na wytrawną tartę. Nie jest to potrawa szczególnie dietetyczna, ale za to pożywna i w miarę lekka. Kawałek tarty z odrobiną sałaty to świetny posiłek na lunch czy lekką kolację, również do zabrania do pracy.






Składniki:

na formę do tarty 27 - 28cm

spód:

150g mąki pszennej
70g  mąki kukurydzianej
spora szczypta soli
150g zimnego masła pokrojonego w kawałki
1 żółtko
1-2 łyżki zimnej wody


6 -7 marchewek, oczyszczonych i pokrojonych na ćwiartki
2 średnie cebule, pokrojone w cieniutkie plasterki
oliwa do smażenia cebuli
sól
1 łyżka suszonego tymianku
3 łyżki oleju słonecznikowego - do pieczenia marchewki

200ml śmietany kremówki
2 jajka, 1 żoltko
70g sera bryndza, kremowego - opcjonalnie
4 łyżki sera cheddar, startego na tarce o grubych oczkach
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól, pieprz
2 - 3 łyżki szczypiorku





Jak zrobiłam: 

Mąkę białą i kukurydzianą wymieszałam z solą. Połączyłam suche składniki z masłem, masa powinna przypominać kaszę. Dodałam żółtko, szybko zagniotłam ciasto, dodając 1-2 łyżki zimnej wody w trakcie wyrabiania. Zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki na 30 minut. 
Po tym czasie wylepiłam ciastem formę wyłożoną papierem, formując brzeg. Nakłułam w kilku miejscach i wstawiłam do zamrażalnika na 15 minut. Piekłam przez około 15 - 20 minut, aż było złociste Wystudziłam.

Pokrojoną na ćwiartki marchewkę natarłam olejem słonecznikowym z solą i tymiankiem Ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam przez około 20 minut, aż była miękka ale jeszcze krucha.

Cebulę pokrojoną w plasterki podsmażyłam delikatnie na oliwie.

Składniki na masę jajeczną: kremówkę, jajka i ser bryndza wymieszałam. Jeżeli nie macie bryndzy, można ją pominąć. Doprawiłam solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Wylałam masę jajeczną na wystudzony spód, a na wierzchu ułożyłam marchewkę i cebulę. Posypałam serem i szczypiorkiem. Piekłam w 180'C przez około 25 minut, aż masa była delikatnie ścięta. Przed podaniem dodatkowo posypałam serem i szczypiorkiem.



       
    



Tarta jest dobra na ciepło i na zimno. Można do niej podać prostą sałatę z dressingiem z oliwy i octu balsamicznego i to zupełnie wystarczy, danie gotowe.


sobota, 4 kwietnia 2015

mazurek makaronikowy z masą daktylową

Kocham mazurki, jeść, robić i pisać o nich. Chyba nie bez powodu moje wypieki cieszą się ogromną popularnością i zainteresowaniem. Jestem z tego bardzo dumna. A żałuję tylko bardzo, że robimy je tylko raz w roku i mam tak mało czasu na podzielenie się wszystkimi moimi pomysłami.
No więc śpieszę zaprezentować jeszcze jeden, łatwy i szybki, ale wyjątkowo dobry. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, żeby go zrobić i że zdąży ozdobić świąteczny stół.







Składniki:

spód:

140g mąki pszennej
2 łyżeczki cukru
1/4 łyżeczki soli
60g zimnego masła, pokrojonego na małe kawałeczki
3 duże łyżki (około 45ml) lodowatej wody


nadzienie:

daktyle suszone, około 200g, namoczone w odrobinie gorącej wody przez około 30 minut
2 łyżki cukru pudru

warstwa makaronikowa:

300g mielonych migdałów
4 białka
250g cukru
2 łyżki likieru migdałowego Amaretto

kajmak:

1/2 kubka cukru
około 3/4 kubka śmietany kremówki
1 łyżka masła


kilka daktyli i migdałów blanszowanych do dekoracji






Jak zrobiłam:


spód:


Wszystkie suche składniki wymieszałam w misce. Dodałam masło i palcami, szczypiąc, połączyłam z mąką. Kiedy masa przypominała grubą kaszę, dodałam wodę. Szybko wyrobiłam ciasto, uformowałam dysk i włożyłam do lodówki na pół godziny.
Po tym czasie wyjęłam ciasto, rozwałkowałam na bardzo cieniutki kwadrat, którym wyłożyłam małą kwadratową 20x20cm formę do ciasta. Nakłułam w kilku miejscach i piekłam przez 15 - 20 minut, a potem wystudziłam.

daktyle:

Namoczone daktyle pokroiłam na kawałki i zblendowałam na gładką masę. Dodałam do niej 2 łyżki cukru pudru, wymieszałam dokładnie i wyłożyłam na podpieczony i wystudzony spód.


warstwa makaronikowa:

Wszystkie składniki wymieszałam dokładnie, ułożyłam delikatnie na warstwie daktylowej i wyrównałam.
Piekarnik rozgrzałam do 180'C. Wstawiłam blaszkę i piekłam przez około 15 minut; trzeba sprawdzać patyczkiem, czy jest upieczona.

kajmak:

Rozgrzałam dużą patelnię i wsypałam na nią cukier. Podgrzewałam, aż się rozpuścił. Kiedy zaczął brązowieć, zdjęłam z ognia i dodałam masło, wymieszałam, żeby się rozpuściło. Postawiłam na małym ogniu i wlewałam powoli kremówkę, cały czas intensywnie mieszając, aż cała śmietana się połączyła z rozpuszczonym cukrem.

Udekorowałam wierzch upieczonego mazurka.









piątek, 3 kwietnia 2015

wegański pasztet buraczano gruszkowy

Smakuje doskonale i wygląda przepięknie, wegański pasztet z buraka, kaszy gryczanej i gruszek to alternatywa dla tradycyjnego pasztetu.
Będzie ozdobą stołu wielkanocnego i lekkim dodatkiem do jajek i sałatek.
To już Wielki Piątek, ostatni moment, ale mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno i zdążycie skorzystać z tego przepisu.





Składniki:

na małą keksówkę

2 dojrzałe gruszki
1 i 1/2 kubka kaszy gryczanej
1/3 kubka oleju słonecznikowego
1 duży burak upieczony w piekarniku
1 i 1/2 łyżeczki tymianku
1/2 łyżeczki kolendry roztartej w moździerzu
sól, pieprz
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
1/2 łyżeczki majeranku





Jak zrobiłam:

1.   Piekarnik rozgrzałam do 200'C. Buraka zawinęłam w folię aluminiową i piekłam przez około 35 - 40 minut, aż był miękki. Obrane i bez gniazd nasiennych gruszki, podzielone na połówki ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam aż zmiękły, przez około 15 minut. Kaszę gryczaną ugotowałam na miękko, według przepisu.

2.   Przestudzonego buraka obrałam ze skórki i podzieliłam na części. Kaszę również wystudziłam. W dużej misce zblendowałam kaszę z burakiem i 1 i 1/2 upieczonej gruszki, dodałam olej, wymieszałam. Wsypałam przyprawy, tymianek, majeranek, paprykę, sól i pieprz, wymieszałam dokładnie.

3.   Masę pasztetową przełożyłam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia i wyrównałam. Na wierzchu ułożyłam gruszkę pokrojoną w ósemki. Piekłam w 190'C przez około 40 minut, aż wierzch był złocisty, Studziłam przez co najmniej 3 godziny. Pokroiłam w grube plastry i podawałam.