niedziela, 29 czerwca 2014

wegańskie placuszki cukiniowe z czekoladą i suszonymi truskawkami

Niedzielny poranek, wolny, leniwy, już po śniadaniu, a jeszcze coś by się zjadło.
Zrobiłam mini tarty ze szpinakiem i mozarellą, inspirowana kuchnią libańską, ale to na kolację.
Teraz miałabym ochotę na coś lekkiego, trochę deserowego, ale nie za słodkiego.
Idę do kuchni i zaczynam kombinować, no i tak właśnie powstały wegańskie placki z tartą cukinią i najlepszym ze wszystkich sosów, no może za wyjątkiem karmelowego, czekoladowym z truskawkami.
Truskawkami suszonymi, które oczywiście zrobiłam wcześniej. Cudowne. Smakują jak żujące tipsy.
Zamiast suszonych można spokojnie wykorzystać świeże truskawki.
Jeżeli w kimś budzi wątpliwości połączenie cukinii z czekoladą to zapewniam, że to idealna para, podobnie jak ciasto cukiniowe z kawałkami czekolady.







Składniki:

placuszki:

około 1 kubek mąki orkiszowej
1/2 średniej cukinii startej na tarce o grubych oczkach
1 i 1/2 łyżeczki mielonego lnu
około 150ml mleka sojowego, najlepiej karmelowego
1/3 - 1/2 kubka wody
szczypta soli


sos czekoladowy:

60g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
150ml mleka kokosowego albo sojowego - ja użyłam reszty mleka sojowego karmelowego

garść suszonych truskawek
(ewentualnie kilka świeżych truskawek, pokrojonych na kawałki)







Jak zrobiłam:

1.   Mąkę orkiszową wymieszałam z solą, i mlekiem sojowym. Mielony len wymieszałam z 1-2 łyżkami wody, odstawiłam na chwilę, żeby spęczniał. Potem dodałam do mąki z mlekiem sojowym. Dodałam trochę wody. Startą cukinię wrzuciłam do całości i dokładnie wymieszałam. Dodałam jeszcze trochę wody. Odstawiłam na 30 minut. Jeżeli po tym czasie masa jest za gęsta, trzeba rozrzedzić odrobiną wody. Masa powinna mieć konsystencję gęstej śmietany. 

2.   Na patelni rozgrzałam olej kokosowy. Usmażyłam małe placuszki; parę minut z każdej strony. Trzeba ostrożnie przewracać, są delikatne.








Sos czekoladowy:

Do garnuszka wrzuciłam połamaną na kawałki czekoladę i na bardzo małym ogniu podgrzewałam, dolewając stopniowo mleko sojowe, cały czas mieszając. Sos powinien być gładki, dość rzadki. Jeżeli jest za gęsty, można dolać więcej mleka.
Kiedy sos był już gotowy, wrzuciłam do niego plasterki suszonych truskawek. Polałam sosem placki, posypałam dodatkowo truskawkami.



  


Suszone truskawki:

Zrobiłam je w suszarce do grzybów i owoców, to najlepszy sposób. Można je również podsuszyć rozkładając plasterki truskawek w suchym miejscu na papierze do pieczenia.

sobota, 28 czerwca 2014

KUCHNIA LIBAŃSKA, moje warsztaty w SPOT Poznań i ciasteczka z konfiturą z róży i ricottą

15go lipca poprowadzę w Spot Poznań warsztaty z kuchni libańskiej.
To już nie moje pierwsze warsztaty i nie pierwsze z tej kuchni. Każda edycja była inna ale zawsze pełna radości, zabawy i cudownych smaków i zapachów. Wiem od warszatatowiczów, że korzystają z przepisów na co dzień.
A co będziemy gotować? Między innymi turnovers ze szpinakiem, falafel najlepszy na świecie, hummus, chlebek libański i ciasteczka z ricottą i konfiturą z róży.



Zaczęło się od tego, że dostałam w prezencie piękną książkę Salmy Hage 'The Lebanese Kitchen'. Krok po kroku, bawiłam się przepisami, czytałam, zgłębiałam i ta kuchnia zagościła w moim domu na dobre, nie bez powodu.

Kuchnia libańska zaliczana jest do najlepszych na świecie. Podstawowe surowce w niej nie są szczególnie wyszukane, a jednak, dzięki klimatowi i położeniu - kraj wyżynny o śródziemnomorskim klimacie - gatunkowo są niepowtarzalne; cebula, czosnek, soczewica, fasola, pomidory i dodatki, a z mięs przoduje jagnięcina. Barany, które na wysoko położonych pastwiskach mając dostęp do świeżej trawy przez cały rok, smakiem przewyższają nasze, rodzime. Wieprzowiny tu nie znajdziecie, przede wszystkim z powodów religijnych. Powszechny jest też drób i wołowina, a także ryby, ale te zdecydowanie rzadsze w porównaniu z baraniną.

Kuchnia libańska słynie z ponad stu odmian przystawek, tzw mezza. Jedzenie to biesiadowanie; posiłek to ponad dwie godziny przy stole, który jest suto zastawiony przystawkami., którym towarzyszy pita, tradycyjny chleb przypominający placek pusty w środku. Można go rozerwać i napełnić warzywami, mięsem czy sosami. Nie znajdziemy tam innego pieczywa.
Najważniejszą wartością tej kuchni jest jej prostota. Podstawę żywienia stanowią dania często całkowicie bezmięsne, z warzyw, strączkowych i kasz. Dominuje soczewica, która dzisiaj staje się u nas również modna, ale była zapomniana przez długi czas, chociaż znana w Polsce była już za Piastów.
Kuchnia ta uważana jest również za bardzo zdrową.

Jej podstawowe smaki i aromaty to świeże zioła szczególnie kolendra oraz mięty. Kolendra doskonale aromatyzuje potrawy, nadając im świeżego, lekko cytrynowego posmaku. Używana jest zarówno do surówek jak dań ciepłych.
Miętę Libańczycy traktują z niebywałą atencją. Występuje w każdym przydomowym ogródku. Stosowana jest najczęściej do surówek i dań z jogurtem.
Libańczycy mają swój ulubiony jogurt z miętą i sokiem z cytryny. To głównie cytryna zaspokaja zapotrzebowanie na kwas w kuchni libańskiej. Podstawowy vinegret, powszechnie znany w świecie arabskim, to zmiażdżony ząbek czosnku z solą, oliwą i sokiem z cytryny.
Kuchnia libańska jest kuchnią tej ziemi, opartą na produktach regionalnych i sezonowych, wyjątkową, bo mimo wielkiej liczby imperiów, które brały ją we władanie, nie zapożyczała się u innych. To inni czerpali z niej inspiracje.
A ja postaram się zainspirować Was i zachęcić do wypróbowania dań, które spokojnie możemy przygotować w oparciu o składniki dostępne w naszych sklepach.

Do najważniejszych, charakterystycznych dla kuchni libańskiej składników, stanowiących o jej specyfice, należą:

przede wszystkim 7 spices, czyli przyprawa będąca kompozycją 7 przypraw, którą każda pani domu przygotowuje sama, według własnego pomysłu
tahini - pasta sezamowa

burghul - łamana (różne grubości) kasza z pszenicy

zahtar - kompozycja ziół (tymianek, cząber)

hommous - cieciorka

soczewica - zielona, czerwona i brązowa

snobar - orzeszki pini

woda różana - woda nasycona olejkiem różanym

zioła- mięta, kolendra
oliwa z oliwek i jogurt - używane do wszystkiego






Podróż do kulinarnego Libanu zaczniemy od ciasteczek z różą.



Składniki:


ilości wystarczają na około 24 ciasteczka

300g mąki pszennej
250g masła, schłodzonego i pokrojonego na kawałki
70g białego cukru
1 jajko
2 łyżki mleka

125g sera ricotta
125g serka mascarpone
3 łyżki śmietany 30% - kremówki
2 łyżki cukru pudru

około 2 łyżki konfitury z róży






       




Jak zrobiłam:

1.   Masło roztarłam palcami z mąką, aż masa przypominała kruszonkę.

2.   Dodałam cukier i wmieszałam w masę. 

3.   Jajko ubiłam z mlekiem i porcjami wlałam do masy. Zagniotłam ciasto, aż składniki się połączyły - trwało to chwilę. Potem krótko, przez około 1 minutę, wyrabiałam ciasto, aż było zupełnie gładkie. Zawinęłam je w folię i włożyłam do lodówki na około 30 minut.







4.   Piekarnik rozgrzałam do 180'C. Ciasto podzieliłam na dwie części. Jedną część rozwałkowałam na placek o grubości około 2mm. Wycięłam w nim 24 kółka o średnicy 3-4 cm. Ułożyłam je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piekłam przez 15 minut. Trzeba uważać, bo łatwo je przypalić, są bardzo delikatne.

5.   Drugą część rozwałkowałam w ten sam sposób, ale tym razem wycięłam po środku każdego krążka dziurkę o średnicy około 1.5cm . Piekłam przez 15 minut. Ciasto z dziurek można wykorzystać do zrobienia jeszcze paru ciasteczek.


 



Wszystkie ciasteczka wystudziłam na kratce. 

6.   Ricottę i mascarpone ubiłam z kremówką, a potem dodałam cukier puder i dobrze wymieszałam. Masę nałożyłam na wystudzone spody ciasteczek. Przykryłam każdy spód ciasteczkiem z dziurką i przycisnęłam, aż krem zaczął się wyciskać bokami. Potem dołożyłam jeszcze trochę ricotty w środki ciasteczek.

Po środku każdego ciasteczka nałożyłam po pół łyżeczki konfitury różanej. 

Po pewnym czasie masa z ricotty i mascarpone lekko stężała. Ciasteczka można posypać cukrem pudrem. 
Kombinacja smaków ricotty, mascarpone z kremówką i cukrem pudrem, maślanego ciasteczek i niesamowitej słodkości róży jest cudowna. 
To moje ulubione ciasteczka, a Was zapraszam na warsztaty, zrobimy to i jeszcze całe mnóstwo pyszności.







piątek, 27 czerwca 2014

letnia tarta gryczana z borówkami, truskawkami i miętą na waniliowo maślanym kremie budyniowym

Jak ja lubię takie tarty, ciemny spód, waniliowa masa budyniowa, a na niej granatowe borówki i czerwone truskawki, pomiędzy którymi zielenią się listki świeżej mięty.
Nie tylko smakuje, ale także pięknie wygląda na zastawionym w letnim klimacie stole.

Dzisiaj kolejny dobry trening biegowy. Zdecydowanie należy mi się odrobina słodyczy, chociaż ta tarta nie należy do tych najsłodszych. Jest delikatna, śmietankowo waniliowy krem budyniowy dobrze łączy się z gryczano czekoladowym spodem, w smakach i konsystencjach. Spód jest kruchy, chrupiący, a masa aksamitna i bardzo lekka, idealna kompozycja.

Ci, którzy lubią bardzo słodko, jak ja, mogą zwiększyć ilość cukru w masie budyniowej, w składnikach podam o ile.







 Składniki:
spód:

150g mąki gryczanej
50g mielonych migdałów
3 łyżki kakao
100g zimnego masła, pokrojonego w kawałeczki
5 łyżek cukru
1 jajko
szczypta soli

krem budyniowy:

200g miękkiego masła
2 żółtka 
5 łyżek cukru - ja zwiększyłam do 8 - lubię wyraźniej słodki smak
500ml mleka
3 łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżka ekstraktu waniliowego

1 kubek borówek
kilkanaście truskawek, pokrojonych w ćwiartki
listki mięty






Jak zrobiłam:

spód:

1.   Ze składników na spód zagniotłam szybko ciasto; najpierw łączymy suche składniki z masłem, rozcierając palcami, aż całość konsystencją przypomina drobną kruszonkę. Potem dodajemy jajko i szybko zagniatamy, dolewając odrobinę wody, jeżeli masa jest za sucha.

2.   Uformowałam kulę, zawinęłam ją w folię i włożyłam do lodówki na godzinę.

3.   Formę do tarty - 27-28cm - wyłożyłam papierem do pieczenia. Ciasto rozwałkowałam i wylepiłam nim spód formy. Nakłułam w kilku miejscach. Włożyłam do lodówki na 30 minut. Piekłam w piekarniku o temperaturze 180'C przez 25 minut. Wyjęłam i zostawiłam do ostudzenia.






masa budyniowa:

1.   Z całości mleka odlałam 3/4 kubka i wsypałam do niego cukier, mąkę ziemniaczaną i wlałam ekstrakt waniliowy. Dodałam 2 żółtka i dokładnie wymieszałam, uważając, żeby żółtka dokładnie połączyły się z mlekiem.

2.   Zagotowałam pozostałe mleko i wlałam, mieszając, zimne mleko z dodatkami. Postawiłam na bardzo małym ogniu i gotowałam mieszając, aż całkowicie zgęstniało. Masę całkowicie wystudziłam.

3.   Masło ubiłam mikserem na puszystą masę. Dodawałam do niego budyń porcjami, ubijając, aż powstał gęsty krem. Jeżeli jest zbyt rzadki, można masę wstawić do lodówki na kilkanaście minut, z pewnością zgęstnieje.
Masę rozprowadziłam na wystudzonym spodzie. Posypałam owocami i miętą.






Doskonała tarta, którą można zmieniać w zależności od owoców sezonowych; będzie równie dobra z malinami czy poziomkami.



czwartek, 26 czerwca 2014

gryczane naleśniki z solonym karmelem i prażonymi orzeszkami ziemnymi

Dzisiaj krótko i do rzeczy.
Czekam mnie trening biegowy, mogę sobie więc pozwolić na dobre śniadanie. Dobre, czyli pyszne, ale nie zbyt obfite i ciężkie, bo objadanie się przed treningiem zdecydowanie nie jest wskazane.

Lubię naleśniki, uwielbiam karmel, dawałam już niejednokrotnie wyraz moim uczuciom do karmelu, słonego szczególnie, a orzeszki ziemne, do tego prażone, to moja ulubiona przekąska.
Naleśniki gryczane są lekkie, nie tłuste, karmel solony pasuje do nich idealnie.
Na śniadanie, jako popołudniowa przekąska, czy dla tych, którzy lubią słodki lunch, są dobrą alternatywą.





Składniki:

naleśniki:

150g mąki gryczanej
250g mleka
100ml wody
2 jajka
szczypta soli
olej roślinny, do smażenia


karmel:

4 łyżki cukru
2 łyżki śmietany kremówki
1 łyżka masła
1/2 łyżeczki soli morskiej

garść orzeszków ziemnych, uprażonych na patelni





Jak zrobiłam:

naleśniki:

1. Wszystkie składniki wymieszałam w misce mikserem i odstawiłam na pół godziny.
2.   Na patelni rozgrzałam bardzo dobrze olej, a potem smażyłam na nim cieniutkie naleśniki. Po usmażeniu, ułożone na talerzu przykryłam folią aluminiową.



karmel:






1.   Na patelni rozpuściłam cukier, cały czas mieszając - nie powinien się przypalić, powinien być lekko brązowy. 
2.   Dodałam sól i wlałam śmietanę, cały czas mieszając. Kiedy już był całkowicie gładki, odstawiłam do lekkiego przestygnięcia. 
3.   Orzeszki ziemne uprażyłam na suchej patelni.
4.   Każdy naleśnik posmarowałam karmelem i posypałam orzeszkami. Tak posmarowane układałam jeden na drugim. Potem pokroiłam w kawałki, jak tort.







środa, 25 czerwca 2014

minimalistyczne szwedzkie drożdżówki cynamonowo - czekoladowe

Wszystko, co szwedzkie, skandynawskie, kojarzy mi się z dobrym smakiem, minimalistyczną estetyką, ekologią, no i zdrowiem.
Bardzo lubię skandynawski design, czysty i prosty, w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Taka też jest kuchnia szwedzka, nie przeładowana, bazująca na prostych składnikach i smakach, chociaż niektóre z nich wydają się nam dziwne, bo inne niż nasze, rodzime.

Dzisiejszy wypiek drożdżowy mieści się zdecydowanie w naszych ulubionych smakach, czekolada, cynamon, kardamon i wanilia. Jeżeli dodamy do tego ciepłe i pachnące masłem ciasto drożdżowe, najlepiej prosto z pieca, pozostaje tylko zaparzyć dobrą kawę.
Czy jedzenie może być minimalistyczne? Oczywiście! Jeżeli nie jest przeładowane dodatkami, przyprawami, z małą ilością cukru, też bez lukru i kruszonki, to zdecydowanie jest minimalistyczne.




 

Składniki:

ciasto:

500ml mleka
50g drożdży świeżych albo 1 opakowanie suchych
95g cukru
szczypta soli
2 łyżeczki kardamonu mielonego
700-1000g mąki
150g miękkiego masła


masa:

180g miękkiego masła
80g cukru
2 duże łyżki cynamonu
1 łyżeczka cukru waniliowego
100g gorzkiej czekolady, posiekanej

1 jajko do posmarowania bułeczek przed pieczeniem







Jak zrobiłam:

1.   W rondelku podgrzałam mleko, rozpuściłam w nim drożdże i odstawiłam je na bok. W misce utarłam masło z cukrem, solą o kardamonem na pastę. Dodałam mleko z drożdżami i wymieszałam.

2.   Zaczęłam stopniowo dodawać mąkę, jednocześnie wyrabiając ciasto. Regulujemy ilość dodanej mąki w zależności od tego, jak lepkie jest ciasto; ilość może mieścić się pomiędzy 700 - 1000g; ja zużyłam około 900g. Powinniśmy uzyskać gładkie, elastyczne ciasto. Miskę wysmarowałam oliwą i przełożyłam do niej ciasto, przykryłam folią, postawiłam w trochę cieplejszym miejscu i zostawiłam do wyrośnięcia na 1 godzinę. 




3.   Wszystkie składniki masy, za wyjątkiem posiekanej czekolady, wymieszałam.

4.   Wyrośnięte ciasto podzieliłam na dwie części. Każdą z nich rozwałkowałam na prostokątny placek. Każdy z prostokątów posmarowałam połową masy. Prostokąt złożyłam zakładając lewą trzecią część ciasta na taką samą środkową,  a potem przykrywając prawą częścią. W ten sposób uzyskujemy węższy prostokąt grubości trzech warstw.
Wzdłuż dłuższego boku ciasto pokroiłam na paski 2cm, a tak pokrojone wszerz na pół - na krótsze paski.
Każdy z takich pasków skręciłam wokół własnej osi, w 'śrubkę', a potem zawinęłam w kłębek.

5.   Ułożyłam na blaszce, w odstępach - urosną - wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryłam ściereczką i zostawiłam na pół godziny do wyrośnięcia.

6.   Piekarnik rozgrzałam do 200'C. Bułeczki posmarowałam rozbełtanym jajkiem i piekłam przez 15 minut, aż były złociste.





Z piekarnika wyjmujemy pachnące cynamonem złociste wilgotne bułeczki; najlepsze są oczywiście na gorąco. Ja je odgrzałam następnego dnia do śniadania, były chyba jeszcze lepsze.
Pomimo, że opis nie należy do najprostszych, nie zniechęcajcie się, bułeczki nie muszą być idealne, i tak będą przepyszne.



piątek, 20 czerwca 2014

wegański deser oczyszczający mangovado

Po kilku dniach beznadziejnego odżywiania, przekraczania norm i granic, zwykle zapada we mnie silne postanowienie o zmianie, najczęściej od jutra, zawsze radykalnie i bardzo zdrowo.
Będąc w takim właśnie nastroju, trafiłam na przepis na ten deser i, poza wartościami odżywczymi, urzekła mnie jego barwa, zimny cytrynowy kolor. Uroda to jedno, a wartość składników, bo nie ma w nim cukru ani mąki, same owoce i orzechy, to drugie. Twórca deseru podkreślał jego właściwości oczyszczające i regulujące pracę organizmu.
Zrobiłam, spróbowałam i urzekł mnie; mimo tego, że nie jestem wielbicielką deserów, tym bardziej owocowych, ten jest znakomity. Jest namiastką ciasta dzięki spodowi z masy śliwkowo orzechowej i kremowi a aksamitnego awokado z mango.



  



Składniki:

spód:

250g suszonych śliwek kalifornijskich
200g orzechów włoskich

masa:

2 awokado
1 mango

płatki migdałowe, do posypania
czarny sezam, do posypania

1 kubek mascarpone - opcjonalnie
3 łyżki cukru pudru - opcjonalnie






Jak zrobiłam:

1.   Posiekałam śliwki i orzechy, dokładnie wymieszałam w kleistą masę. Spód blaszki wyłożonej papierem do pieczenia pokryłam tą masą. Wstawiłam do lodówki.

2.   Obrałam i pokroiłam awokado na kawałki. Mango obrałam i pokroiłam na kawałki. Zblendowałam na gładką masę. Masa jest dość wilgotna; można dodać mascarpone z odrobiną cukru pudru, wtedy będzie bardziej kremowa i zwarta, ale jednocześnie bardziej kaloryczna. Posypałam płatkami i sezamem. Wstawiłam do lodówki na parę godzin.





czwartek, 19 czerwca 2014

orkiszowy razowy makaron z oliwą, pietruszką, serem owczym i pieczonymi truskawkami

Zdarzyło mi się prowadzić warsztaty z kuchni włoskiej w Spot. Wiadomo, jak kuchnia włoska to makaron, oczywiście, własnej roboty; nie wyobrażam sobie gotowania kupnego makaronu na warsztatach. Przed warsztatami ćwiczyłam i ćwiczyłam, aż uzależniłam się od robienia i jedzenia makaronu; takiego z mąki pszennej zwykłej, z semoliny, z mieszanej jednej z drugą... Jednak z mąki orkiszowej, w dodatku razowej, to mój pierwszy raz dzisiaj.
Makaron łatwiej robić mając maszynkę czy robot kuchenny z przystawką do makaronu. Ja takowych nie posiadam, nie zaliczam bowiem wałka drewnianego do sprzętu bardziej zaawansowanego, dysponuję absolutnie podstawowym wyposażeniem, no i parą rąk, a makaron jak malowany.
Razowy jest trochę twardszy niż pszenny, trochę trudniej go cienko rozwałkować, ale można.
Co do dodatków, są raczej klasyczne, im prostsze tym lepsze, truskawki mogą budzić lekkie zdziwienie.
Zapewniam, że upieczone, z oliwą i lekko gorzkim makaronem smakują doskonale, a ser owczy dopełnia całość.



 



Składniki:

makaron:

mąka orkiszowa razowa; jeżeli nie macie, albo wolicie pszenny, można użyć mąki pszennej zwykłej, w takich samych proporcjach

mąka - ilość: na każde 100g mąki 1 jajko/ z 200g mąki i 2 jaj otrzymujemy 250g wysuszonego makaronu - jest to pół przeciętnej paczki makaronu kupnego

sól - 1/3 łyżeczki na 200g mąki

1 łyżka oliwy na 200g mąki

odrobina wody - opcjonalnie


kilka truskawek
oliwa
szczypta soli
1 ząbek czosnku
natka pietruszki, posiekana
1/3 łyżeczki papryki w proszku
ser owczy starty na mandolinie





Jak zrobiłam:

makaron:

1.   Mąkę usypałam w górkę, dodałam sól, zrobiłam dołek po środku i wbiłam w niego jajka i wlałam oliwę.
Widelcem wybełtałam jajka z mąką, zagarniając ją z boków, aż cała mąka i jajka połączyły się w mokrą papkę. Stopniowo zaczęłam masę wyrabiać; powinno się ugniatać nadgarstkiem, a wyrabiać jak najdłużej, przynajmniej 10 minut, wtedy jest najlepszy.

2.   Zawinęłam w folię i odłożyłam, żeby odpoczął. Po tym czasie rozwałkowałam na cieniutki prostokąt, podsypując mąką. Prostokąt złożyłam na kilka części i pokroiłam w paski. Grubość pasków zależy od upodobań. Przesypałam mąką, rozrzuciłam na blacie i zostawiłam do wysuszenia - od pół godziny do nawet 3 godzin. Kiedy jest dokładnie wysuszony, można go zapakować do foliowego worka spożywczego i przechować przez 2 -3 dni w lodówce.

3.   Zagotowałam wodę z solą w dużym garnku, makaron wrzuciłam do wrzącej wody i gotowałam 2-3 minuty - domowy makaron gotuje się krótko. Odcedziłam.






truskawki:

Piekarnik rozgrzałam do 200'C, na blaszce wyłożonej papierem ułożyłam umyte i pokrojone w plasterki truskawki. Piekłam je, aż brzegi zaczęły wysychać - trzeba uważać, bo łatwo je spalić.

oliwa:

Na patelni rozgrzałam kilka łyżek oliwy, lekko ją posoliłam i dodała paprykę w proszku. Przecisnęłam ząbek czosnku przez praskę, a na końcu wsypałam posiekaną natkę pietruszki. Wszystko wymieszałam. Wrzuciłam makaron tuz po odcedzeniu i wymieszałam z oliwą.





Makaron przełożyłam na talerz i posypałam wiórkami sera owczego.




Na koniec dodałam plasterki pieczonych truskawek.