poniedziałek, 30 grudnia 2013

kulebiak z kapustą i maślakiem sitarzem na Sylwestra i nie tylko

Do kulebiaka przymierzałam się już od dawna. Toteż kiedy zobaczyłam u Rafała na blogu Old White Table kulebiaka jak się patrzy, wiedziałam, że czas na najwyższy zabrać się za niego.
Nie tylko jest efektowny, ale bardzo łatwy no i, przede wszystkim, doskonały.
Co więcej, w wieczór sylwestrowy świetnie się sprawdzi i zachwyci towarzystwo, a dzięki wyjątkowej urodzie będzie prawdziwą ozdobą stołu.






Składniki:

1 opakowanie mrożonego ciasta francuskiego
około 700g kapusty kiszonej
garść grzybów suszonych - ja miałam maślaki - doskonałe; jeżeli nie macie suszonych, chociaż te są najlepsze, pieczarki też mogą być
2 cebule pokrojone w kostkę
1 łyżeczka kminku (opcjonalnie - ja lubię)
kilkanaście śliwek suszonych
oliwa, masło
sól, pieprz
1 jajko rozbełtane do posmarowania wierzchu ciasta





Jak zrobiłam :

1.   Rozmroziłam ciasto francuskie.

2.   W garnuszku zalałam grzyby letnią wodą i moczyłam w przez 40 - 60 minut. Po tym czasie gotowałam je w tej samej wodzie na bardzo małym ogniu przez 15 - 20 minut. Zdjęłam z ognia i kiedy były już letnie, pokroiłam w paseczki, wywar zostawiłam.  

3.   W średnim garnku na odrobinie oliwy podsmażyłam cebulę. Dodałam łyżkę masła, wrzuciłam odsączoną kapustę kiszoną i gotowałam pod przykryciem na małym ogniu przez 15 minut, mieszając od czasu do czasu. 

4.   Dodałam kminek, pokrojone śliwki i grzyby razem z wywarem, zamieszałam i gotowałam przez kolejne 15 - 20 minut, aż kapusta była zupełnie miękka. Teraz trzeba mieszać częściej, bo zaczyna przywierać do spodu garnka. Pod koniec doprawiłam solą i pieprzem. Odstawiłam do wystudzenia.






5.   Ciasto lekko rozwałkowałam - utrzymując kształt prostokąta. Podzieliłam go na dwie części, po środku jednej z nich rozłożyłam kapustę, przykryłam drugim prostokątem, zlepiłam dokładnie brzegi, na wierzchu ostrym nożem zrobiłam kratkę - to tak sobie, nie jest konieczna.
Wierzch kulebiaka posmarowałam jajkiem.

6.   Piekarnik rozgrzałam do 180'C i piekłam ciasto przez około 25 minut, aż się zrumieniło z wierzchu.


  


Kulebiak jest doskonały na ciepło; maślane ciasto francuskie dobrze łączy się z kapustą z grzybami. Jest równie dobry następnego dnia, na zimno.
Można go spokojnie przygotować już dzisiaj, przechować w chłodnym miejscu zawijając w folię spożywczą. Na jutrzejszy wieczór i noc będzie doskonały do barszczu czy wina.




sobota, 28 grudnia 2013

makowiec na dwa sposoby według Liski Mórawskiej

Wczoraj obiecałam, że przepis pojawi się na blogu jeszcze tego samego dnia wieczorem.
Nie po raz pierwszy nie dotrzymałam słowa, co wiele osób mi wypomina.
Mam nadzieję, że dzień spóźnienia  mi wybaczycie.

Makowiec zawsze był dla mnie wyzwaniem. Sama idea przygotowywania maku czyli zaparzania go, a potem kilkakrotnego mielenia budziła niechęć. A mimo wszystko kusiło mnie, żeby podjąć wyzwanie i upiec to klasyczne świąteczne ciasto.

Rok temu, w grudniu, wzięłam udział w warsztatach Liski Mórawskiej z wypieków świątecznych. Jednym z nich był makowiec. I tak, dzięki nim, odczarowałam lęk przed makowcem; co więcej, jestem bardzo dumna ze swoich wypieków, a przepis i sposób Liski na makowiec gorąco polecam.





Składniki:

ciasto:

450g mąki pszennej
20g świeżych drożdży
130ml ciepłego mleka
100g cukru pudru
4 żółtka - białka zachowałam do masy makowej
150g miękkiego masła - masło koniecznie musi być miękkie
1 cukier waniliowy

nadzienie:

500g maku
3/4 kubka cukru
2  łyżki miodu
50g masła
bakalie - około 150g - rodzynki, skórka pomarańczowa
3 białka - ubite na sztywną pianę





Jak zrobiłam:

ciasto:

1.   Drożdże zasypałam łyżeczką cukru, chwilę poczekałam i dodałam ciepłe mleko. Odstawiłam na 10 minut, żeby zaczęły pracować.

2.   Mąkę wsypałam do miski, zrobiłam w niej dołek, wlałam rozczyn z drożdży, dodałam resztę składników i wyrobiłam gładkie ciasto, które jest gotowe, kiedy już nie klei się do rąk.

3.   Miskę przykryłam folią i odstawiłam na 2 godziny; ciasto powinno podwoić swoją objętość.








nadzienie:

1.    Opłukany mak zalałam gorącą wodą i zagotowałam. Po wystygnięciu, zmieliłam w maszynce o najmniejszych oczkach trzykrotnie.

2.   Roztopiłam masło z miodem i cukrem, dodałam do zmielonego maku razem z bakaliami i białkiem.





całość:

1.   Wyrośnięte ciasto podzieliłam na dwie części, każdą rozwałkowałam na prostokąt o grubości około 0.5cm. Ciasto posmarowałam białkiem i rozprowadziłam na nim masę makową, zostawiając margines około 3cm.

I wersja:

2.   Zwinęłam każdy prostokąt dość luźno wzdłuż dłuższego boku. Zawinęłam luźno w papier do pieczenia i włożyłam do keksówki. Zostawiłam do ponownego wyrośnięcia na około godzinę.




Piekarnik rozgrzałam do 180'C i piekłam makowce przez około 50 minut, aż się zrumieniły.

II wersja:

Zwinięte w rulon ciasto pokroiłam na plastry 1.5cm, ułożyłam je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posmarowałam żółtkiem rozbełtanym z odrobiną wody, zostawiłam do wyrośnięcia na 40 minut. Piekłam w piekarniku rozgrzanym do 180'C przez 25 minut, aż się zrumieniły.





Lukier:

Kubek cukru pudru roztarłam z sokiem wyciśniętym z połowy dużej cytryny. Posmarowałam makowce i bułeczki.


Kształt moich makowców nie jest typowy; wynika ze sposobu zawinięcia w papier.
Bardzo lubię obie wersje, zarówno makowce jak i bułeczki. Jeżeli nie macie czasu na przygotowanie maku w ten sposób, można posłużyć się gotową masą makową, dodać trochę więcej bakalii, miodu i masła. 

środa, 25 grudnia 2013

ciasto truflowe ze śliwkami kalifornijskimi z whiskey, z kruszonką z kawałków czekolady i orzechów włoskich

Pierwszy dzień Świąt spędziłam cudownie - po długim czasie miałam chwile dla siebie i poświęciłam je na pieczenie, gotowanie i bieganie, czyli to, co lubię robić najbardziej.
Upiekłam dorodny kawałek karkówki w chilli i tymianku; wyszła doskonale, a ja doczekać się nie mogę pory obiadu - obiady jadam późnym wieczorem - kiedy to w końcu będę mogła się nią delektować.

W następnej kolejności, tak dokładnie to ciasto wyrobiłam i nastawiłam do wyrośnięcia przed karkówką, upiekłam okazałe i przepiękne makowce.
Przepis pochodzi z zeszłorocznych warsztatów z Liską Mórawską, jest w miarę łatwy, jeżeli radzicie sobie z ciastem drożdżowym. Jakość ciasta jest doskonała. Przepisem podzielę się w jednym z kolejnych wpisów.

Wszystko zakończył udany bieg - 18 kilometrów w dobrym czasie - i pierwszy dzień Świąt zaliczyłam do wyjątkowo udanych. Nie jestem pewna czy to taki najbardziej typowy sposób spędzania Świąt, dla mnie idealny.
Na zakończenie upiekłam ciasto truflowe, a właściwie fudge ze śliwkami kalifornijskimi nasączonymi w alkoholu, zasiadłam przed telewizorem i oddałam się błogiej świątecznej bezczynności przy filiżance kawy.

Czekoladowo śliwkowy fudge jest chyba najdoskonalszym z moich dotychczasowych ciast czekoladowych, to opinia wszystkich, którzy degustowali, ale przede wszystkim moja własna, a jestem w stosunku do swojego pieczenia  bardzo krytyczna i wymagająca.




 
Składniki:

na tortownicę o średnicy 18cm

125g śliwek kalifornijskich, pokrojonych każda na 5 części
2 łyżki Armagnacu; ja nie miałam, Armagnac dość kosztowny, użyłam whiskey
200g ciemnej czekolady (150g + 50g)
75g masła solonego pokrojonego w kostkę
75g mielonych orzechów włoskich
50g połówek orzechów włoskich
75g cukru + 3 łyżki
3 jajka - osobno żółtka i białka








Jak zrobiłam:

tortownicę wyłożyłam papierem do pieczenia 

1.   Pokrojone śliwki namoczyłam w alkoholu.

2.   Masło i czekoladę ( 150g ) rozpuściłam w kąpieli wodnej, dokładnie wymieszałam.
Pozostałe 50g czekolady posiekałam na grube kawałki odstawiłam na bok.

3.   Dodałam mielone orzechy ( 75g ) do rozpuszczonej czekolady z masłem, wymieszałam.
50g połówek orzechów posiekałam na grube kawałki, odstawiłam na bok.

4.  Ubiłam białka na sztywną pianę, dodałam 3 łyżki cukru i ubijałam jeszcze przez moment, aż piana była bardzo sztywna.
Tymi samymi łopatkami ubiłam żółtka z cukrem ( 75g ).

5.   Śliwki dodałam do żółtek, wymieszałam, całość połączyłam z rozpuszczoną czekoladą.
Delikatnie wmieszałam ubite białka w całość.

Masę przełożyłam do formy. Wierzch posypałam posiekaną czekoladą i orzechami.







Piekarnik rozgrzałam do 180'C.

Ciasto piekłam przez około 40 minut.





Na końcu można całość lekko posypać cukrem pudrem.

Fudge jest mocno czekoladowy, aksamitny w konsystencji, wilgotny i bardzo wyszukany.
Doskonały do kawy. Ciasto dla koneserów i wielbicieli czekolady.




          

czwartek, 19 grudnia 2013

krucha tarta z kapustą ze śliwkami do barszczu

Robienie zdjęć o tej porze roku, jeżeli nie jest się za pan brat ze sztucznym oświetleniem, jest nie lada wyzwaniem o tej porze roku.
Jest magicznie, czarownie, zmrok zapada wcześnie, ale jak się okazuje trzeba za to zapłacić pewną cenę, a są nią trudności ze złapaniem przyzwoitego dziennego światła.
Może już czas opanować umiejętność robienia zdjęć z użyciem lamp? Bart, co sądzisz?

Zdjęcia zdjęciami, a Święta za moment.
Tarta z kapustą to doskonała alternatywa dla pasztecików, uszek czy wszelkich innych dodatków do barszczu. Święta bez barszczu? Bez pierogów? Nie, z pewnością nie. A może tym razem z tartą z kapustą ze śliwkami?
Dlaczego nie z grzybami? A dlaczego nie? Będzie równie doskonała.






Składniki:

kruche ciasto:
na formę 24cm


250g mąki
150g zimnego masła pokrojonego w kostki
1 łyżeczka soli

1 jajko - do posmarowania paseczków ciasta przed pieczeniem
tymianek do posypania

nadzienie:

około 1/2kg kapusty kiszonej
3-4 łyżki oliwy
3 łyżki masła
2 średnie cebule, obrane, pokrojone w kostkę
1 łyżeczka kminku
spora garść śliwek suszonych, miękkich, słodkich
sól, pieprz
ewentualnie grzyby suszone
opcjonalnie 1/2 kubka białego wina





Jak zrobiłam:

ciasto:

Wszystkie składniki połączyłam i szybko zagniotłam ciasto. Zawinęłam je w folię i włożyłam do lodówki na godzinę.






kapusta:

1.   W średnim garnku roztopiłam oliwę i masło, skarmelizowałam cebulę.

2.   Pokroiłam kapustę na mniejsze kawałeczki, odsączyłam i wrzuciłam do garnka, na cebulę. Po około 10 minutach dodałam ziarenka kminku. Dusiłam przez jeszcze około 1/2 godziny, aż była zupełnie miękka.

3.   Dodałam śliwki, wymieszałam i chwilę dusiłam. Teraz można dodać wino. Doprawiłam solą i pieprzem do smaku.






Jeżeli chcecie zrobić kapustę z grzybami, trzeba je namoczyć w letniej wodzie przez godzinę, pokroić w paseczki i dodać do kapusty, z odrobiną wody po namaczaniu zaraz po kminku. 

Gotową kapustę odstawiłam, żeby wystygła.




4.   Formę do tarty wyłożyłam papierem. Rozwałkowałam 2/3 ciasta, resztę włożyłam do lodówki. Rozwałkowane ciasto przeniosłam na wałku na spód blaszki. Wylepiłam dokładnie palcami, nakłułam w kilku miejscach. Piekarnik rozgrzałam do 180;C i podpiekłam spód przez 20 minut, aż był lekko złotawy.

5.   Kapustę wyłożyłam na spód. Pozostałe ciasto rozwałkowałam i pocięłam na grube paseczki. Ułożyłam je w kratkę na kapuście. Posmarowałam roztrzepanym jajkiem i posypałam tymiankiem. Piekłam przez około 25 minut, aż ciasto było złotawe i przyrumienione. 





poniedziałek, 16 grudnia 2013

piernik czekoladowy z daktylami, przełożony powidłami śliwkowymi i marcepanem, czyli piernikowe szaleństwo w mojej kuchni

Wypróbowuję dziesiątki przepisów na piernik i sama sobie robię konkurs na ten najlepszy, ten jedyny piernik.
Dzisiejszy to kompilacja kilku receptur. Jest bardzo wilgotny, czekoladowo korzenny w smaku; ocena, którą mu wystawiam to bardzo dobry, nie celujący jednak.
Nie przepadam za pieczeniem małych ciasteczek czy pierniczków. Duży konkretny piernik to jest dla mnie wyzwanie.
Właściwie to chyba jestem uzależniona od pieczenia serników i pierników, tak z pewnością jestem.
Bo czy człowiek przy zdrowych zmysłach piecze piernik w pierwszej wolnej chwili po tygodniu, raczej tygodniach robienia wypieków dzień po dniu, po dniu spędzonym na targowisku od samego rana, w zimnie, chłodzie, godzinach krojenia ciasta zgrabiałymi rękami?
No i rywalizuję sama z sobą, swoim własnym konkursie na najlepszy piernik i zamierzam się podzielić efektem.
Jest bardzo dobry, ale mam jeszcze lepszy i nie jest to ten zeszłoroczny, o którym myślałam, ze go nic żaden nie pokona; został pobity na głowę.
O nim będzie wkrótce..








Piernik czekoladowy z migdałami i daktylami, przełożony powidłami śliwkowymi i marcepanem

składniki:

150g masła
100g muscovado
200g miodu
1 opakowanie przyprawy piernikowej
1 1/2 łyżeczko sody oczyszczonej rozpuszczonej w 2-3 łyżkach cieplej wody
2 jajka
250ml mleka
250g mąki
5 łyżek kakao
150g gorzkiej czekolady posiekanej na małe kawałki
 garść migdałów, uprażonych na patelni i posiekanych
garść daktyli posiekanych
skórka starta z 1 pomarańczy 

powidła śliwkowe
pół opakowania masy marcepanowej
1/4 kubka kremówki

polewa:

2 łyżki masła
100g gorzkiej czekolady

płatki migdałów do posypania







Jak zrobiłam:

1. Masło roztopiłam z muscovado, miodem, startą skórką z pomarańczy i przyprawą piernikową na małym ogniu. Dobrze wymieszałam, odstawiłam do wystygnięcia.

2.   Kiedy mieszanina maślana była już zimna, dodałam, po jednym, jajka, mleko, sodę i kakao. Potem wrzuciłam czekoladę, daktyle i migdały. Wymieszałam wszystko bardzo dobrze.

3.   Formę podłużną 32cm wyłożyłam papierem do pieczenia. Masę wylałam do niej i piekłam w temperaturze 180'C przez około 45 - 50 minut, do suchego patyczka.







4.   Po upieczeniu wystudziłam, a potem przekroiłam wzdłuż na trzy warstwy. Jedną posmarowałam powidłami śliwkowymi, drugą masą marcepanową rozmieszaną na ciepło z kilkoma łyżkami śmietany kremówki.

5.   Piernik pokryłam roztopioną czekoladą z masłem, a potem posypałam płatkami migdałów.






Upiekłam go dwukrotnie i muszę powiedzieć, że zawsze z tym samym rezultatem - jest bardzo mokry, bardzo! Prawdopodobnie przez rozpuszczającą się czekoladę, na granicy zakalca. Jeżeli lubicie bardziej tradycyjny, wypieczony, poczekajcie moment, będzie kolejny przepis.    

niedziela, 8 grudnia 2013

amaryntowe pierogi z nadzieniem z koziego sera i warsztaty z Tomkiem Michalcem

Bardzo lubię uczyć się nowych rzeczy. Cieszy mnie ogromnie i napawa dumą to, że nauczyłam się pływać kraulem, że robię postępy i pływam coraz lepiej. A jak ma się to do gotowania? I do mojego bloga?

Warsztaty u dobrego kucharza to gwarancja ogromnej satysfakcji płynącej ze wzbogacenia swojego warsztatu i umiejętności.
Tomek Michalec to kuchnia włoska, taka prawdziwie toskańska, też umbryjska, a poza tym francuska. To wyszukane ale jednocześnie proste potrawy, takie, które spokojnie można przenieść na domowy grunt i zaimponować wszystkim dookoła swoimi umiejętnościami.
Miło być docenionym kiedy się gotuje dla innych.
Zbliżają się Święta a z nimi okazja do gotowania inaczej.
Dzisiejszy przepis to autorska propozycja Tomka, danie, które przygotowuje w swoim domu we Florencji na wieczerzę wigilijną. Miałam to szczęście, że pierogi wykonałam zupełnie sama, od początku do końca. pod jego krytycznym ale jakże ciepłym okiem.
Doskonałe w smaku, niesamowicie efektowne, składniki tradycyjne, polskie, świąteczne; pierogi amaryntowe z pewnością zagoszczą na moim stole świątecznym.
Niestety, zdjęcia zrobione pośpiesznie, telefonem, nie są najlepsze. Jak tylko powtórzę pierogi w mojej kuchni, zrobię nowe, dobre i natychmiast je zamieszczę.





Składniki:
dla 12 osób

nadzienie:

300g miękkiego koziego sera
300g ugotowanych ziemniaków
duża cebula pokrojona w drobną kosteczkę
sól, pieprz

ciasto:
ilości na oko, tak robiliśmy, trzeba spróbować uzyskać konsystencję ciasta na pierogi, nie za twardego, nie za miękkiego, w miarę elastycznego

mąka pszenna 00, czyli nasza 750
oliwa z oliwek
sok z buraków
sól, pieprz

żółtko do posmarowania brzegów, żeby pierogi się dobrze skleiły

dip buraczkowy:

ugotowane buraczki, starte
chrzan
oliwa
sól, pieprz
kminek i kmin rzymski






Jak zrobiłam:

nadzienie:

Ziemniaki przecisnęłam przez praskę. Cebulkę podsmażyłam na oliwie na złoty kolor. Wszystko wymieszałam z miękkim kozim serkiem, doprawiłam solą i pieprzem.

ciasto:

1.   Mąkę wymieszałam z oliwą, sokiem z buraków, doprawiłam solą i pieprzem. Wyrobiłam ciasto, powinno być gładkie. Rozwałkowałam je bardzo cienko, podsypując mąką podczas wałkowania. Wycięłam w nim kółka, po środku każdego nałożyłam nadzienie. Dobrze jest użyć do tego rękawa cukierniczego, porcje nadzienia są równe dzięki temu, nie jest to jednak konieczne. 

2.   Żółtko rozbełtałam z odrobiną wody. Brzegi kółek posmarowałam nim używając do tego pędzelka.   Żółtko spowoduje, że pierogi nie rozklejają się podczas gotowania. Dokładnie skleiłam brzegi.

3.   Zagotowałam wodę w dużym garnku, posoliłam ją, ostrożnie wrzucałam pierogi, a kiedy wypłynęły gotowałam je przez 3 minuty.


dip:

Wymieszałam starte buraczki z chrzanem i przyprawami. Pierogi podałam ze sporą łyżką buraczków.





niedziela, 1 grudnia 2013

popękane ciasteczka czekoladowe i ..udany trening biegowy mimo deszczu

Na te ciasteczka miałam ochotę już bardzo dawno temu. Są tak piękne i niezwykłe, zupełnie nieciasteczkowe, zwróciły moją uwagę natychmiast. W swoim spękaniu wyglądają jakby miały sto lat, a właśnie je wyjęłam z piekarnika.
Kształt i barwa wynikająca z połączenia cukru pudru i czekolady wydają mi się wyjątkowo pasujące do pory roku i okresu przedświątecznego.
Co do smaku, myślę, że zadowolą i miłośników czekolady, są nieziemsko czekoladowe, i wielbicieli kawy, bo są wręcz idealnym dopełnieniem jej smaku. Nie za duże, nie za małe, taki słodki akcent.

Teraz, kiedy wróciłam z treningu, a przebiegłam w dobrym tempie ponad 18 kilometrów, należy mi się nawet nie jedno tylko popękane ciasteczko.





Składniki:

wystarczą na około 50 ciasteczek

200g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
100g masła
150g cukru
260g mąki
1 łyżeczka kawy w proszku
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 jajka
3 łyżeczki cynamonu
1 łyżka rumu

cukier puder




Jak zrobiłam:

1.   Masło i czekoladę rozpuściłam w rondelku, dodałam rum i odstawiłam do studzenia.

2.   Żółtka oddzieliłam od białek. Białka ubiłam bardzo dobrze, powoli dodałam cukier, ciągle ubijałam, aż masa była lśniąca i elastyczna. Żółtka ubiłam, a potem dodałam do białek i wymieszałam. Masę białkową połączyłam z masą czekoladową. Delikatnie wymieszałam. 

3.   Mąkę wymieszałam z kawą, proszkiem do pieczenia i cynamonem. Potem powoli dodawałam do czekoladowo - białkowej, wymieszałam. Masa jest klejąca, taka powinna być. Zawinęłam ją w folię i włożyłam do zamrażalnika na godzinę.





4.   Piekarnik rozgrzałam do 180'C, blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia.

5.   Z ciasta formowałam kulki o średnicy 2 - 2.5cm i obtoczyłam je w cukrze pudrze tak, żeby były nim całkowicie pokryte.
Ułożyłam je na blaszce w odstępach około 4cm.




Piekłam przez około 12 - 14 minut, aż na powierzchni pojawiły się delikatne spękania. Wtedy są już gotowe.




Pyszne, wyszukane ciasteczka do kawy czy herbaty, jedna z kilku moich propozycji na ciasteczka świąteczne.

wtorek, 26 listopada 2013

marchewkowy flapjack czyli marchewkowa przekąska

Wiem, wiem, zapowiedziałam ten przepis już kilka dni temu, pokazałam pierwszy etap produkcji i na tym zakończyłam. Czuję się bardzo winna i śpieszę dokończyć wpis.

W międzyczasie spędziłam kilka dni w Amsterdamie, który mnie uwiódł bezgranicznie. Mam nadzieję, że któregoś dnia zrobię post poświęcony tej wyprawie i podzielę się zdjęciami.
Zauroczył mnie nie tylko klimat i atmosfera miasta, ale również wypieki, które widziałam i próbowałam na jarmarkach z produktami regionalnymi i zdrową żywnością.
Chcę tę inspirację wykorzystać i upiec nowe, ciekawe ciasta, jeszcze przed Świętami.

Z moich doświadczeń z różnego rodzaju targów i jarmarków wnioskuję, że ciasto marchewkowe lubią prawie wszyscy; obok burakowego znika w pierwszej kolejności.
Mam nadzieję, że przekąski marchewkowe zdobędą równie wielu wielbicieli.





Składniki:

ciasto:

3/4 kubka mąki razowej
3/4 kubka brązowego cukru
120g miękkiego masła
1 jajko
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 kubek płatków owsianych
1 kubek startej marchewki
1/4 kubka mleka
1/2 kubka siekanych orzechów


polewa czekoladowa:

100g gorzkiej czekolady
2 łyżki masła





Jak zrobiłam:

1.   Wymieszałam wszystkie suche składniki w dużej misce. 

2.   Cukier utarłam z masłem, aż masa była puszysta, dodałam jajko a potem mleko i wszystko razem połączyłam. Wsypałam suche składniki, wymieszałam, potem marchewkę i orzechy. 

3.   Prostokątną blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzałam do 180'C. Masę przełożyłam na blaszkę i równo rozprowadziłam. Piekłam przez około 30 minut. 






Kiedy ciasto wystygło zrobiłam polewę:

w garnuszku rozpuściłam masło, wrzuciłam pokruszoną czekoladę i mieszałam aż się rozpuściła na gładką masę. Pokryłam nią wierzch ciasta.

Ostrym nożem pokroiłam ciasto w prostokąty, a potem udekorowałam je daktylami i pistacjami.




Marchewkowe flapjacki są wilgotne i przepyszne. Są świetną przekąską nalunch czy śniadanie.

środa, 20 listopada 2013

włoskie ciasteczka z morelami, migdałami i pinii z lukrem z Amaretto

Święta już niedługo, czas pomyśleć o wyszukanych, nietuzinkowych wypiekach.
Piernik, sernik czy makowiec to absolutna konieczność.
Jednak nie jedyna.

Nic tak nie zdobi stołu jak talerze pełne pierniczków i kruchych ciasteczek o różnych kształtach, zdobieniach i kolorach. Ciasteczka dają pole do popisu, można się wykazać pomysłowością i oryginalnością.

Zaczęłam się przygotowywać do tematu i oto pierwszy z wypieków, włoskie ciasteczka, które są niezwykłą kompozycją smaków i składników dopełnioną przez pokrycie ich lukrem o cudownie migdałowym smaku dzięki likierowi Amaretto.
Wyglądają efektownie, lukier o mleczno karmelowym zabarwieniu jest wyjątkowo apetyczny a ciasteczka pięknie prezentują się na białym talerzu i świątecznym obrusie.





Składniki:

1 kostka masła
1/2 kubka cukru + 2 łyżki
łyżeczka soli, dla podniesienia smaku
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1/2 łyżeczki cynamonu
1 jajko
1 1/4 kubka mąki; użyłam białej mąki pszennej, ale następnym razem będą z mąki orkiszowej
1/2 kubka suszonych moreli, pokrojonych
1/4 kubka prażonych migdałów, posiekanych
1/2 kubka orzeszków pinii

lukier:

1 3/4 kubka cukru pudru
5 łyżek likieru Amaretto




 

Jak zrobiłam:

1.   Wymieszałam masło z cukrem, solą, wanilią i cynamonem. Dodałam jajko, mąkę, morele, migdały i pinii i szybko wyrobiłam ciasto.

2.   Uformowałam 2 walce o średnicy 2.5 - 3cm. Zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam do lodówki na godzinę.






3.  Każdy z kawałków zimnego ciasta pokroiłam na około 1 centymetrowe kawałki. Ułożyłam je na blaszce wyłożonej papierem.

4.   Piekarnik rozgrzałam do 180'C. Ciasteczka piekłam przez 15 minut, są delikatne i łatwo je przypalić. Zostawiłam na blaszce, aż stężały a potem przełożyłam na kratkę do wystygnięcia.



  


Lukier:

Cukier puder dokładnie roztarłam z Amaretto a potem pokryłam lukrem ciasteczka; muszą być zupełnie zimne bo inaczej lukier spłynie.