środa, 7 maja 2014

Hungry Monk i kultowe Banoffi Pie

Przygotowując się na kolejne warsztaty w Spot, tym razem w temacie desery i słodkości, trafiłam na przepis na absolutnie obezwładniający deser Banoffi Pie.
Ciasta na zimno nie do końca są moimi ulubionymi, a jednak to mnie urzekło.
Ciasto wykreowała restauracja Hungry Monk, East Sussex w Anglii, która po 44 latach ku ogromnemu żalowi jej licznych wielbicieli, zamknęła swoje podwoje.
Hungry Monk stworzył cudowne menu, a jedną z jego pozycji było ciasto Banoffi Pie, do którego przyznaje się wielu autorów. Twórca jest jeden, to oczywiście Hungry Monk. Plotka głosi, że jest to ulubiony deser Margaret Thatcher! Mój zdecydowanie również.
Przepis, który znajdziecie poniżej to jednak nie ten oryginalny, a raczej trochę zmieniona i uproszczona wersja według Liski, White Plate.
Krok po kroku pokażę, jak go zrobić.





Składniki:
na małą, około 18cm tortownicę

150g ciasteczek owsianych, moje ulubione to te marki San
około 40g masła roztopionego i ostudzonego
puszka masy krówkowej (można ją zrobić samemu, gotując mleko słodzone, skondensowane w puszce, zamkniętej, przez 3 godziny w garnku z wodą)
2 spore banany
sok wyciśnięty z połowy cytryny, do skropienia bananów
250g serka mascarpone
250ml śmietany kremówki 36%
 2 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 łyżki cukru pudru
1 łyżka kakao, do posypania wierzchu





Jak zrobiłam:

1.   Tortownicę wyłożyłam papierem do pieczenia. Ciasteczka zmiażdżyłam przy pomocy wałka na proszek. Wymieszałam je z roztopionym masłem, a masę wyłożyłam na spodzie i częściowo brzegu tortownicy. Wstawiłam na moment do lodówki, żeby spód dokładnie stwardniał.








2.   Masę krówkową lekko podgrzałam w rondelku, żeby stała się bardziej płynna i łatwiej było ją rozprowadzić. Rozprowadziłam ją na spodzie. Pokrojone w plasterki banany ułożyłam na masie krówkowej. Skropiłam sokiem z cytryny; dzięki temu nie ściemnieją.







3.   Mascarpone zmiksowałam ze śmietaną, wanilią i cukrem pudrem. Rozprowadziłam na warstwie bananów i posypałam kakao. 





Gotowe ciasto wstawiłam do lodówki na dobrych kilka godzin, żeby masa stężała. Dopiero po tym czasie można kroić bez obawy, że wszystko spłynie.






Ciasto nie wygląda tak spektakularnie, jak smakuje. Nie jestem wielbicielką ciast na zimno, zdecydowanie wolę pieczone, ale to nie ma sobie równych.






3 komentarze:

  1. Podobnie jak Ty Maju nie przepadam za tak zwanymi gotowcami (tak sobie nazywam ciacha bez pieczenia) ale czasem trzeba coś na szybko przyrządzić, szybko podać - to wydaje się być bardzo oryginalne i smakowite :-). Trzeba wypróbować ... jak będzie mi smakowało dam znać i wpiszę w swój kajecik, a moje łasuchy na pewno się ucieszą :-)

    Pozdrawiam i zazdroszczę kolejnego wyjazdu i Sopot :-)

    Szkat

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze chciałam spróbować tego ciasta- przekonałaś mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda bardzo zacnie:-) I zrobię go na pewno niebawem:-)

    OdpowiedzUsuń