sobota, 31 stycznia 2015

marokański chlebek wiejski matloua

Ostatnio dużo u mnie kuchni marokańskiej, słodkiej i wytrawnej, taginy, kefta, kurczak, desery z ciasta filo czy marchewka. Do wszystkich potraw wytrawnych niezbędne jest pieczywo, najlepiej oczywiście, marokańskie.
Marokański chlebek wiejski to tak zwany płaski chleb, bardzo popularne pieczywo w kuchni arabskiej i wschodniej. W Libii, gdzie spędziłam kilka miesięcy, nazywaliśmy te chleby beretami. Berety były trochę większe, matloua, tak brzmi oryginalna nazwa tego pieczywa, to nadmuchane placki o średnicy około 12 centymetrów. Odrywane kawałki macza się w sosie, ale chleb pyszny jest również z samym masłem, masłem i miodem, czy białym serem. Tradycyjnie, matloua byla pieczona w glinianym piecu, miała przyrumienioną i chrupiącą skórkę i wilgotny, pachnący środek. Dzisiaj najlepiej piec ją w piecu do pizzy albo na grillu, przewracając szczypcami. Ja piekłam w piekarniku.
Ten przepis opracowała Paula Wolfert, wielokrotnie już cytowana przez mnie wcześniej, a jest to receptura na chleb z kuchni hotelu w Marrakechu.






Skladniki:

125g mąki chlebowej, grubo mielonej
140g semoliny, średniej grubości
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka suchych drożdży
1 łyżka oliwy virgin

250ml letniej wody





Jak zrobiłam:

1.   Wymieszałam obie mąki z cukrem, solą, drożdżami i oliwą. Połączyłam ręką w masę o grudkowatej konsystencji. Stopniowo dodawałam letnią wodę, około 250ml ( ilość wody zależy od mąki, może się zmieniać ). Wyrabiałam przez około 3-4 minuty. Zostawiłam ciasto na 5 minut, żeby odpoczęło.

2.   Ponownie wyrabiałam ciasto przez około 5 minut, zostawiłam przykryte na 10 minut.

3.   Ciasto przeniosłam na deskę wysypaną mąką, wyrabiałam przez 3 minuty, uformowałam kulę, przykryłam folią i zostawiłam do wyrośnięcia na 30 minut.

4.  Kulę ciasta podzieliłam na 6 mniejszych kulek, każdą rozpłaszczyłam dłonią na placek o średnicy około 12 centymetrów, ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posypałam semoliną, przykryłam ściereczką i zostawiłam na kolejne 30 minut.

5.   Piekłam w 200'C przez 20 minut, aż były złociste. Można piec je w glinianym ognioodpornym naczyniu, bezpośrednio na ogniu, przewracając, aż chlebki będą złociste. 


    

piątek, 30 stycznia 2015

Baklava

Nie pamiętam już mojej pierwszej baklawy, ale była to fascynacja od pierwszego kęsa. Lubię wschodnie desery, które ociekają słodkością, a baklawa ocieka nią dosłownie. Nasączona aromatycznym, lekko perfumowanym cukrowym syropem, klei się do palców i wypełnia usta bezgraniczną słodkością. Pamiętam też moją pierwszą baklawę zrobioną własnoręcznie, na warsztatach z kuchni syryjskiej, pod okiem Satnama. Było to duże przeżycie, niesamowita satysfakcja, no i absolutnie najlepsza baklawa w moim życiu.
Baklawa to deser popularny w kuchni tureckiej, bałkańskiej, greckiej, ormiańskiej, także marokańskiej. Robi się go z ciasta listkowego filo, które przekłada się warstwą albo warstwami posiekanych orzechów włoskich albo migdałów, z cukrem albo miodem, nacina w romby, kwadraty albo trójkąty, chociaż romby są najbardziej klasyczną formą, następnie zapieka i w końcu nasącza syropem z wody, cukru, cytryny i wody różanej, a wierzch ozdabia posiekanymi pistacjami. To klasyka, jeżeli chodzi o baklawę, ale zdarzało mi się jeść ten deser w zupełnie innych kształtach i smakach; pisałam już o Królowej baklawy na Korfu, w Korfu, stolicy. Prowadzi cukiernię specjalizującą się w baklawie, serwuje rodzaje, kształty i smaki nie do opisania. Ciasto filo piecze sama, nie chciała jednak zdradzić przepisu; powiedziała, że piecze je od zawsze, bez przepisu, w starym piecu, który nie pokazuje temperatury. Moje ciasto filo pochodzi ze sklepu arabskiego.



   


 Składniki:
1 opakowanie ciasta filo
125g masła klarowanego ( klik ) - tu znajdziecie przepis na masło klarowane

syrop:
2 kubki cukru
sok z 1 cytryny
1/2 kubka wody różanej

nadzienie:
2 kubki posiekanych orzechów włoskich albo migdałów
1/2 kubka cukru pudru
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
3 łyżki mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonych goździków
1/4 kubka wody różanej




Jak zrobiłam:
syrop:
W rondelku wymieszałam wszystkie składniki. Podgrzewałam na małym ogniu, mieszałam, aż cukier się rozpuścił. Gotowałam przez jeszcze 2-3 minuty, a potem zdjęłam z ognia. Powinien ostygnąć.

nadzienie:
Wszystkie składniki nadzienia wymieszałam i odstawiłam na bok.

całość:
Na płaskiej blaszce wyłożonej papierem do pieczenia ułożyłam arkusz ciasta filo, posmarowałam go masłem klarowanym przy pomocy pędzelka, obficie i dokładnie, nałożyłam kolejny, znowu posmarowałam masłem, i w ten sam sposób ułożyłam 6-8 warstw. Po ułożeniu połowy płatów ciasta, nałożyłam nadzienie i rozprowadziłam je równo na całej warstwie ciasta. Nadzienie przykryłam kolejnym arkuszem ciasta, posmarowałam go masłem i w ten sam sposób układałam pozostałe, aż druga połowa arkuszy ciasta została wykorzystana. Wierzch również posmarowałam masłem.
Jeżeli zabraknie masła, trzeba szybko rozpuścić jeszcze trochę i dodać.
Ostrym nożem ponacinałam wierzch ciasta w romby. Piekłam przez 30 minut w 180'C, potem zwiększyłam temperaturę do 220'C i piekłam przez 10 minut. Ciasto ma być złociste, nie spieczone.
Po wyjęciu z piekarnika natychmiast polałam zimnym syropem. 
Przed podaniem, baklawa powinna się przegryźć przez co najmniej godzinę.



   










czwartek, 29 stycznia 2015

marchewka po marokańsku

Dodatki są równie ważne jak główne dania. Pozornie zwykła marchewka może być tak przyrządzona, że smakuje wyjątkowo i trudno w niej rozpoznać banalną marchewkę.
Przepis podany przez Einat Admony w 'Balaboosta' zachwycił mnie i marchewka po marokańsku została włączona do menu marokańskiego.
Marchewka po marokańsku będzie również doskonała do pieczonego kurczaka, czy wieprzowych kotletów mielonych, urozmaici i podniesie smak tych dań. W menu marokańskim jest podawana do kefta tagine (klik), poprzedniego przepisu na blogu.






Składniki:

około 1kg marchewki, obranej i pokrojonej w talarki
1/4 kubka oliwy virgin
1/4 kubka octu z białego wina
2 i 1/2 łyżeczki soli
1 i 1/4 łyżeczki mielonego kminu
1 łyżeczka słodkiej papryki
1/2 łyżeczki cukru
szczypta pieprzu cayenne
szczypta pieprzu
3 ząbki czosnku, pokrojone w cienkie plasterki
1 łyżka przecieru pomidorowego







Jak zrobiłam:

1.  W garnku zagotowałam wodę. Przygotowałam miskę z wodą z lodem, do ostudzenia marchewki. Wrzuciłam talarki marchewki do gotującej wody, gotowałam przez około 8 minut, aż była podgotowana, ale lekko chrupiąca. Przełożyłam ją do lodowatej wody, ostudziłam, a potem osuszyłam na sicie, przez około 5 minut.

2.   Wymieszałam 2 łyżki oliwy z octem, solą, kminem, papryką, cukrem, pieprzem cayenne i czosnkiem. Odstawiłam na bok.

3.   Na patelni podgrzałam pozostałe 2 łyżki oliwy i podsmażyłam na niej przecier pomidorowy, przez około 2 minuty. Dodałam marchew i smażyłam, aż była lekko chrupiąca, przez około 10 minut. Zdjęłam z ognia, dodałam mieszaninę oliwy z octem, wymieszałam całość delikatnie, ale dokładnie, żeby marchewka była dokładnie pokryta wszystkimi składnikami.  




wtorek, 27 stycznia 2015

kefta tagine po marokańsku

Kefta tagine to wyjątkowo łatwe, a jednocześnie doskonałe danie przyrządzane w marokańskim glinianym garnku tagine. Dodanie typowo marokańskiego zestawu przypraw, kminu, kolendry czy cynamonu do mięsa, sprawia, że pozornie zwyczajne klopsiki mają niezwykły, orientalny smak.
Kefty gotuje się w szafranowo - cebulowym sosie, którego będzie dużo, a jest tak dobry, że nie można go pominąć czy zostawić, najlepiej go wyjadać maczając w nim marokański chleb. Do czasu, kiedy nie pojawi się przepis na taki chleb na blogu, a pojawi się jeszcze w tym tygodniu, trzeba posiłkować się naszym polskim świeżym pieczywem, też się sprawdzi.



 




Składniki:

450g chudego mięsa wołowego albo baraniny ( moje są z wołowiny )
3 łyżki jogurtu greckiego ( oryginalnie creme fraiche )
2 łyżeczki słodkiej papryki
1 łyżeczka mielonego kminu
1 łyżeczka mielonej kolendry
3/4 łyżeczki mielonego cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
sól, pieprz
2 łyżki natki pietruszki, grubo posiekanej
2 łyżki grubo posiekanych świeżych liści kolendry

sos:

1 łyżka czerwonej cebuli startej na grubej tarce
30g masła
4 łyżki wody szafranowej *
1 łyżeczka słodkiej papryki
1/2 łyżeczki mielonego kminu
1/4 łyżeczki imbiru
2-3 szczypty pieprzu cayenne, jeżeli lubicie ostre smaki to może być więcej
szczypta kurkumy
garść posiekanych liści kolendry
2 duże łyżki świeżo wyciśniętego soku z cytryny

*woda szafranowa:
1/2 łyżeczki rozdrobnionych nitek szafranu zalać w słoiczku 240ml gorącej wody. Po wystudzeniu, przechowywać w lodówce - do tygodnia. 






Jak zrobilam:

1.   Wszystkie składniki na kefty wymieszałam na bardzo gładką masę. Uformowałam kulki wielkości piłeczki do ping ponga i odstawiłam.

2.   W taginie, na małym ogniu podgrzałam cebulę, masło, wodę szafranową i wszystkie przyprawy, zostawiając trochę liści kolendry do dekoracji. Dodałam 120ml wody, doprowadziłam do wrzenia, a potem zmniejszyłam ogień i dusiłam wszystko przez 10 minut. Delikatnie włożyłam kefty, dusiłam, przewracając od czasu do czasu przez 30 minut.
Dodałam sok z cytryny i doprawiłam. 

Podawałam prosto z tagina, udekorowane liśćmi kolendry.
Najlepsze są kefty ze świeżym pieczywem marokańskim, albo z najbliższej piekarni.



  

niedziela, 25 stycznia 2015

briwats - marokańskie trójkąty z nadzieniem migdałowym nasączane miodem

Kolejny doskonały przepis z kuchni marokańskiej Pauli Wolfert to trójkąty z ciasta filo nadziewane masą migdałową nasączane w gorącym miodzie. Miód pokrywa je słodką i chrupiącą skorupką, dzięki czemu są niesamowicie słodkie, do tego smakują i pachną wodą pomarańczową, podobnie do deserów i słodyczy jadanych w Maroku, Tunezji, czy Turcji.
Ciasto, którego użyłam to filo, ale w wielu przepisach marokańskich pojawia się zamiennie ciasto Warqua, które w Maroku czy Tunezji można kupić gotowe, w naszych sklepach jeszcze go nie widziałam.
Decydując się na gotowanie dań z kuchni marokańskiej czy libańskiej, trzeba się zaopatrzyć w kilka absolutnie niezbędnych produktów, takich jak wspomniane już ciasto filo, woda pomarańczowa czy różana, a także nieograniczone ilości migdałów i pistacji.
Masa migdałowa w przepisie na briwats to jej wersja podstawowa, ale może być jeszcze lepsza wzbogacona o orzechy, pistacje, czy też rozbite i posiekane daktyle z odrobiną masła i wody pomarańczowej.
Jak podaje Paula Wolfert, ten przepis na briwats w miodzie to oryginalna receptura z Fez, ale podobne bardzo słodkie ciastka nadziewane, upieczone i nasączone syropami jada się w całym Maroku.

Uwaga: przepis trochę uprościłam, wymieniłam blanszowane i smażone na oleju migdały na zwykłe migdały mielone.






Składniki:

na około 20 trójkątów

225g mielonych migdałów
150g roztopionego masła, do smarowania ciasta filo
1 i 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
2 - 3 łyżki cukru pudru
5 łyżek wody pomarańczowej
około 120g ciasta filo w arkuszach

duży słoik 500g miodu











Jak zrobiłam:

1.   Zmielone migdały wymieszałam z cynamonem, ekstraktem migdałowym, cukrem pudrem i 1 i 1/2 łyżki wody różanej. Ręką zagniotłam na stałą masę, pastę.

2.   Ciasto filo bardzo szybko wysycha, najlepiej odwijać je po jednym arkuszu, resztę trzymać pod wilgotną ściereczką. Każdy arkusz smarowałam dokładnie masłem i kroiłam w paski 13cm x 25cm.  Na każdym pasku umieściłam czubatą łyżeczkę nadzienia migdałowego, około 2.5cm od górnego brzegu paska, ukośnie zgięłam narożnik ciasta do lewego boku, przykrywając nadzienie, zgięłam ten narożnik jeszcze raz ku dołowi, aż powstało trójkątne ciastko. Ciastka układałam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. 
Piekłam je w 180'C przez 30 minut, aż były złociste po obu stronach. 

3.   W tym samym czasie, w dość dużym rondelku, rozgrzałam miód z pozostałymi 3 i 1/2 łyżkami wody pomarańczowej; powinien lekko wrzeć. Trójkąty zaraz po upieczeniu zanurzałam we wrzącym miodzie. Powinny pozostać w miodzie przez około 2-3 minuty, aż będą dobrze nasączone.
Wyjęłam, ułożyłam na blaszce do całkowitego zastygnięcia miodu.



  
 

sobota, 24 stycznia 2015

migdałowe ciasteczka z solonym karmelem w dziurce wyciśniętej kciukiem

Te ciasteczka zrobiłam błyskawicznie, kiedy po przeczesaniu kuchni w poszukiwaniu czegoś słodkiego do kawy, okazało się, że mogę sobie jedynie osłodzić kawę. Dacie wiarę - to moje ulubione powiedzonko - że u blogera kulinarnego, specjalizującego się w słodkich wypiekach, nie ma nawet okruszka ciasta?
Przepis na pyszne i szybkie ciasteczka  migdałowe pochodzi z cookingchanneltv. Włączyłam je na stałe do mojego repertuaru ciast i ciasteczek, są wyjątkowe, maślano - migdałowo kruche, z tą niesamowitą kroplą karmelu po środku.






Składniki:

2/3 kubka miękkiego masła
2/3 kubka cukru
1/2 kubka mielonych migdałów
1 jajko lekko ubite
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 kubki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 białka, lekko ubite
1 kubek migdałów w płatkach

karmel:

1/2 kubka cukru białego
1/4 kubka cukru brązowego
1/4 kubka złotego syropu - Golden Syrup ( można kupić w Marks&Spencer )
2 łyżki masła, pokrojonego w kostki
2 łyżki śmietany kremówki
1 łyżka mleka w proszku
1 łyżeczka esencji waniliowej
szczypta soli morskiej w płatkach






Jak zrobiłam:

1.   Mikserem ubiłam masło i cukier na puszystą masę, przez około 3 minuty. Dodałam mielone migdały i ubite jajko, ubijałam na niskich obrotach. Dodałam mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wymieszałam drewnianą łyżką.

2.   Z ciasta uformowałam kuli o średnicy około 2cm i ułożyłam je na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Każdą kulkę posmarowałam ubitym białkiem i obtoczyłam w płatkach migdałów. Kciukiem delikatnie zrobiłam dziurkę w każdej kulce.
Blaszkę przykryłam folią i włożyłam do lodówki na około 30 minut. 

3.   Piekłam w 180'C przez 16-20 minut, aż wierzchy ciasteczek były rumiane. Wyjęłam blaszkę z piekarnika i zostawiłam ciasteczka do wystudzenia. Zrobiłam karmel.


karmel:

Wymieszałam cukier biały, brązowy i złoty syrop w rondlu. Podgrzałam do wrzenia na średnim ogniu. Kiedy masa osiągnęła 115'C ( nie miałam termometru, pozwoliłam masie bulgotać przez chwilę ), wmieszałam masło, śmietanę i mleko w proszku. Trzeba uważać, masa jest bardzo gorąca. Dodałam wanilię, wymieszałam, zostawiłam do wystygnięcia na 15 minut.

Do dziurki w każdym ciastku nałożyłam karmel. Karmel zastygnie po około godzinie. Ciastka posypałam solą.




niedziela, 18 stycznia 2015

francuska tarta Tatin z karmelizowaną marchewką, kozim serem i tymiankiem

Szybka i łatwa, tania i zdrowa, tarta z marchewką na cieście francuskim, moja propozycja na niedzielę.
Mrożone ciasto francuskie często siedzi w zamrażalniku tygodniami, u mnie nawet dłużej, a kilka marchewek każdy znajdzie w swoich kuchennych zapasach.
Lubię przepisy, w których zupełnie zwyczajny, żeby nie powiedzieć pospolity składnik, zamienia danie w wyszukany rarytas. Taka jest marchewka, z której skarmelizowanie na maśle i miodzie wydobywa niesamowitą słodycz. Ser kozi świetnie pasuje do marchewki, a tymianek dopełnia smak całości.
Jeżeli nie lubicie koziego sera, można spróbować go zastąpić innym, takim, który da się pokruszyć. Brak tymianku to też nie katastrofa, można go pominąć, albo posłużyć się kruszonym, z torebki.




      

Sładniki:

4-6 średnich marchewek, obranych i przeciętych na pół wzdłuż
50g masła
2 duże łyżki miodu
sól, pieprz
około 60g koziego sera w kawałku, nie twarożku
gałązki świeżego tymianku, albo tymianek suszony pokruszony z torebki

1 opakowanie mrożonego ciasta francuskiego








Jak zrobiłam:

1. Tortownicę 28cm wyłożyłam papierem do pieczenia. Na spodzie ułożyłam połówki marchewek tak, żeby pokryły cały spód.
2.   Na patelni rozpuściłam masło, dodałam miód, sól i pieprz, gotowałam przez około 2-3 minuty. Wylałam na marchewki.
3.   Kozi ser pokruszyłam i rozsypałam na warstwie marchewki. Posypałam listkami tymianku.
Ciastem francuskim przykryłam całość bardzo dokładnie, brzegami ciasta zabezpieczyłam przestrzenie przy brzegu formy. Widelcem nakłułam ciasto w kilku miejscach. Wierzch posmarowałam roztopionym masłem i piekłam w temperaturze 190'C przez około 30 minut, aż wierzch był złocisty.
Leciutko przestudziłam.
Odwróciłam formę tak, żeby marchewki były na wierzchu ciasta. Trzeba to zrobić ostrożnie, bo na spodzie formy mogło się zebrać gorące roztopione masło z miodem. 
Posypałam resztą pokruszonego sera i ozdobiłam tymiankiem.  














sobota, 17 stycznia 2015

Dżem pomidorowy z sezamem i Zaalouk z bakłażana - marokańskiej kuchni ciąg dalszy

Zaalouk, rodzaj pasty z pieczonego bakłażana i dżem pomidorowy to przede wszystkim dodatki do głównego dania, mięsnego i warzywnego, ale najlepsze są na jeszcze ciepłym, prosto z pieca marokańskim pieczywie. Pieczywem zajmę się w jednym z kolejnych wpisów.
Zarówno zaalouk jak i dżem najlepiej przygotować dzień wcześniej, żeby smaki mogły się przegryźć przez noc w chłodnym miejscu. Moje nie miały okazji się przegryźć, zostały pochłonięte natychmiast po zrobieniu.


Dżem pomidorowy z sezamem




Skladniki:

dla 6-8 osób, jako dodatek do dania głównego

1.8kg pomidorów, najlepiej podłużnych ( śliwkowatych )
2 duże łyżki oliwy
3 duże łyżki miodu, najlepiej akacjowego albo z koniczyny
około 1 łyżeczki cynamonu mielonego
sól i pieprz
2 łyżeczki wody pomarańczowej
2 -3 łyżeczki nasion sezamu


Jak zrobiłam:

Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia ułożyłam pomidory ( moje były duże i okrągłe, przekroiłam je na połówki i ułożyłam miąższem do dołu ) i piekłam je w piekarniku rozgrzanym do 230'C przez około 1 godzinę, aż lekko przypaliły się na wierzchu. Wystudziłam.
Obrałam ze skórki, usunęłam większość pestek i posiekałam nożem ( nie używajcie blendera, nie chodzi o zrobienie papki ).
Na dużej patelni rozgrzałam bardzo dobrze oliwę, smażyłam kilkanaście minut, aż pomidory oddały wodę i zaczęły lekko się przypalać. Dodałam miód, cynamon, sól i pieprz do smaku. Smażyłam jeszcze przez chwilę, żeby smaki się połączyły, mieszając przez cały czas. Wystudziłam. Dodałam wodę pomarańczową i jeszcze trochę doprawiłam. Tuż przed podaniem przełożyłam do miski, udekorowałam sezamem.



   




Zaalouk z bakłażana

6 - 8 osób, jako dodatek do głównego dania





Składniki:

2 średnie bakłażany - około 350g
80ml oliwy virgin
450g pomidorów z puszki, bez skórki
szczypta cukru
1 duża łyżka przeciśniętego przez praskę czosnku
3/4 łyżeczki kminu rzymskiego ( najlepiej marokańskiego ) mielonego
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1/4 łyżeczki pieprzy cayenne
sól
2 duże łyżki świeżej kolendry, posiekanej
około 3 łyżki soku z cytryny


Jak zrobiłam:

Bakłażany przekroiłam na pół, ułożyłam na blaszce i piekłam w piekarniku rozgrzanym do 220'C, aż były miękkie i przypieczone z wierzchu, przez około 30 minut.Jeszcze gorące obrałam ze skóry i położyłam na sicie. Zostawiłam, żeby wyciekł z nich ciemny sok. 
Kiedy bakłażany ociekały, rozgrzałam oliwę na patelni, dodałam pomidory z puszki, cukier i pozostałe przyprawy, poza sokiem z cytryny i kolendrą, całość smażyłam przez około 20 minut.
Bakłażana posiekałam nożem i wrzuciłam na patelnię, wymieszałam i smażyłam całość, mieszając, przez około 15 minut, aż zaalouk był gęsty, ale jeszcze soczysty. 
Przełożyłam do miski, dodałam sok z cytryny i kolendrę, doprawiłam solą i pieprzem. 
Najlepiej przykryć miskę folią i zostawić na noc w lodówce, ale nie jest to konieczne. 


piątek, 16 stycznia 2015

ciasto marchewkowe ze śmietankową polewą

Kuchnia marokańska, którą zajmowałam się ostatnio, pisałam o niej wcześniej i za moment do niej wracam, jest pełna smaków i aromatów, tak pełna, że ogarnęła mnie tęsknota za prostymi, zwykłymi potrawami i ciastami.
Ciasto marchewkowe oczyszcza mój umysł i ciało. Jest kompozycją pięknych barw, imbirowo pomarańczowej i śmietankowo białej, a walor estetyczny ciasta jest dla mnie bardzo ważny. Wilgotne, świeże do ostatniego okruszka, odpowiednio słodkie i doskonałe na śniadanie i lunch, takie jest właśnie ciasto marchewkowe. Kuchnia amerykańska nie należy do najbardziej wyszukanych, ale cenię ją za to własnie ciasto. Mój pierwszy wypiek, dawno temu, oparłam na oryginalnym, amerykańskim przepisie.
Przez ostatni tydzień tak właśnie się odżywiam, ciasto marchewkowe na śniadanie i lunch, a wieczorem dodaję do tego menu sałatę i małą porcję makaronu z oliwą, i czuję się świetnie.
Tej specyficznej diecie towarzyszą systematyczne treningi biegowe, po których zawsze i niezmiennie cieszę się na kolejny kawałek ciasta. Wiem, co by na to powiedzieli dietetycy, nie jest to dieta wzorcowa, ale tego właśnie potrzebuje mój organizm w tej chwili.
A ciasto jest świetne nie tylko dla odmieńców dietetycznych, ale przecież ciasta marchewkowego zachwalać nie trzeba.



    


Składniki:

270g mąki pszennej
4 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cynamonu
270g surowej marchewki, startej na drobnej tarce
330g brązowego cukru
330ml oleju słonecznikowego
4 jajka
130g rodzynek, najlepiej drobnych
130g orzechów włoskich, połamanych na dość duże kawałki
skórka starta z 1 pomarańczy, uprzednio sparzonej

polewa:

1 małe opakowanie serka śmietankowego, najlepiej 'Twój Smak'
1 i 1/2 kubka cukru pudru
1/2 łyżeczki esencji waniliowej
1 duża łyżka masła, rozpuszczonego
szczypta soli

żurawina - opcjonalnie, do ozdobienia ciasta 






Jak zrobiłam:
tortownica 28cm, wyłożona papierem do pieczenia


1.   Mąkę wymieszałam z proszkiem do pieczenia i cynamonem. Dodałam startą marchewkę, wymieszałam.
2.   W drugiej misce ubiłam mikserem cukier z jajkami na białą puszystą masę.  Dodałam olej i jeszcze raz ubiłam mikserem.
3.   Połączyłam obie masy, mąkę z marchewką i jajka z cukrem i olejem i ubiłam dokładnie. Dodałam startą skórkę pomarańczową i wymieszałam mikserem. Wsypałam rodzynki i orzechy, wymieszałam całość łyżką.
4.   Piekłam w 180'C przez około 50 minut, do suchego patyczka.
Po upieczeniu wystudziłam.
Przygotowałam polewę. 

Polewa:

Wszystkie składniki, rozpuszczone masło, cukier puder, ekstrakt waniliowy, szczyptę soli i serek śmietankowy wymieszałam w misce dokładnie mikserem na bardzo gładką, kremową masę. Rozprowadziłam ją dokładnie na wystudzonym cieście. Ozdobiłam żurawiną. 








  

niedziela, 11 stycznia 2015

marokański tażin z kurczaka z czarnymi oliwkami i kiszonymi cytrynami

Zakochałam się w tażinach, zarówno marokańskich naczyniach, jak i potrawach w nich przyrządzanych.
Tażin to rodzaj glinianego garnka, każdy mieszkaniec Maroka je zna i ich używa. Podobno wprowadzili je nomadowie, którzy gotowali w nich potrawy mięsne bezpośrednio na ogniu albo popiele. Tażin nadaje się doskonale do przygotowywania potraw jednogarnkowych, które wymagają wolnego i długiego gotowania. Takie danie można również zrobić w każdym innym dużym naczyniu ogniotrwałym, albo rondlu o grubym dnie i wysokich ściankach.
Ja użyłam mojego ulubionego naczynia, wiąże się z nim irlandzko - poznańska historia naszej przyjaźni z Bartem, a które świetnie się tu sprawdziło.
Następny tażin, a będzie to kefta tażin, zrobiłam już w prawdziwym glinianym marokańskim garnku.

O ile tażin można zastąpić, trudno się obyć bez marokańskich kiszonych cytryn ( klik ), o których pisałam ostatnio, a dzięki którym kurczak ma wyrazisty i wyjątkowy smak, smak Maroka. Jeżeli jednak nie macie cytryn kiszonych, użyjcie zwykłej, świeżej cytryny, kurczak i tak będzie doskonały.
Maroko to świat barw, aromatów i zapachów, królestwo przypraw i ziół, których w każdej potrawie jest mnóstwo. Te podstawowe, używane w każdej kuchni to cynamon, kmin, szafran, kurkuma, imbir, pieprz czarny, biały i cayenne, anyż, słodka papryka i nasiona sezamu, także kminek, gałka muszkatołowa, czy czarnuszka, a ze świeżych ziół przede wszystkim kolendra, mięta i zielona pietruszka.
Zanurzyłam się w ten świat i jestem oczarowana jego bogactwem, przepychem i estetyką, przy ogromnej prostocie i skromności tamtejszego stylu życia.
Tażin z kurczaka to niesamowite, bogate w smaki, aromatyczne danie, które zupełnie nie przypomina usmażonego naprędce kurczaka.







  
   Skladniki:

4 - 5 dużych nóg kurczaka
1 pomarańcza - sok i skórka
2 łyżeczki soli
1 łyżeczka świeżo zmielonego czarnego pieprzu
2 kubki świeżego bulionu z kurczaka
2 łyżeczki słodkiej papryki
1 łyżka kminu rzymskiego
1 łyżeczka kurkumy
2 małe cytryny kiszone, pokrojone w zgrabne łódeczki (albo 1 świeża cytryna, pokrojona w ósemki)
2 -3 duże łyżki pasty Harissa ( można kupić w Mark&Spencer, albo zrobić samemu, przepis wkrótce na blogu )
8 ząbków czosnku, w łupinie
2 bulwy kopru włoskiego, pokrojone w łódki
2 cebule, pokrojone w ósemki
3/4 kubka czarnych oliwek bez pestek
1 kubek świeżej mięty, posiekanej ( ja użyłam suszonej )





Jak zrobiłam:

1.   Umyłam kurczaka, osuszyłam, przyprawiłam solą i pieprzem. Odstawiłam.

2.   Do naczynia ogniotrwałego wlałam sok z pomarańczy ( obrałam skórkę i ją zachowałam na później ), bulion, dodałam harissę, paprykę, kmin i kurkumę. Dobrze wymieszałam. Dodałam pokrojoną cytrynę kiszoną, skórkę z pomarańczy, cebulę, oliwki i część mięty. Włożyłam nogi kurczaka do tej marynaty i dobrze je nią pokryłam. 

3.   Ułożyłam oblane marynatą nogi skórą do góry i piekłam w piekarniku nagrzanym do 180'C przez około godzinę pod przykryciem - można przykryć folią aluminiową, jeżeli naczynie nie ma pokrywki. Po tym czasie zdjęłam przykrycie, podwyższyłam temperaturę do 200'C i piekłam jeszcze przez 30 minut, aż skórka kurczaka mocno się przyrumieniła, a sok zredukował i zgęstniał.



    


Przed podaniem można kurczaka posypać świeżą miętą, a świeży chleb, najlepiej marokański - przepis wkrótce - będzie doskonały do maczania w sosie. 




sobota, 10 stycznia 2015

kiszone cytry marokańskie

Przygotowania do warsztatów z kuchni marokańskiej nabierają tempa. Czytam i gotuję, gotuję i wertuję przepisy, zbieram niezbędne przyprawy, komponuję, przygotowuję wodę szafranową, a potem biegnę po kolejne zakupy i znowu gotuję, szybko robię zdjęcia, obrabiam je i ...no właśnie, pracuję nad blogiem.
Pracy mam sporo, takie życie bardzo lubię, a warsztaty zapowiadają się rewelacyjnie i już nie mogę się ich doczekać.

Przepisy marokańskie zaczynam od kiszonych cytryn, które należą do miejscowych specjałów, bez którego trudno się obyć. Cytryny są gotowe, czyli ukiszone, po miesiącu, dlatego musiałam je przygotować przed przystąpieniem do właściwego gotowania.
Jest to przysmak marokański, ale to wcale nie znaczy, że w naszej kuchni nie znajdzie zastosowania. Wręcz przeciwnie, cytryny są świetnym dodatkiem do potraw mięsnych, ryb, kurczaka, czy sałatek i dressingów. Mają świeży, niezwykły, trudny do opisania smak, a wystarczy je wyjąć ze słoika, usunąć pestki, drobno pokroić i dodać do potrawy.
Już nie po raz pierwszy je zrobiłam, są tak dobre, że po wykończeniu słoika natychmiast zabieram się za robienie kolejnej porcji.









Składniki:

10 małych niewoskowanych cytryn
sok z 5 większych cytryn
200g soli gruboziarnistej
3 liście laurowe
kilkanaście ziaren czarnego pieprzu
2 laski cynamonu

słoik litrowy







Jak zrobiłam:

Wysterylizowałam słoik - umyty i bez gumki, którą sparzyłam gotującą wodą,  włożyłam do piekarnika nagrzanego do 100'C na 20 minut. 

Wycisnęłam sok z 5 cytryn i odstawiłam. Każdą z 10 cytryn nacięłam na krzyż od góry tak, żeby od spodu były nadal połączone. Do każdej cytryny wsypałam łyżeczkę soli morskiej i zacisnęłam ćwiartki owocu w miarę ciasno. W słoiku ułożyłam warstwami cytryny, pozostałą sól, liście laurowe, ziarna pieprzu i laski cynamonu. Zalałam całość sokiem z cytryn i dopełniłam wodą tak, żeby owoce były przykryte. 
Zamknęłam dokładnie i odstawiłam w ciemne miejsce na około miesiąc. Co kilka dni trzeba słoik delikatnie wstrząsnąć, żeby rozprowadzić sól.

Cytryny można przechowywać bardzo długo, chociaż zwykle nie wytrzymują próby czasu; są tak dobre, że znikają błyskawicznie.


   



wtorek, 6 stycznia 2015

pasta con le sarde, sycylijski makaron z sardynkami

Już po Świętach, wracam do rzeczywistości.
Pracuję nad zbliżającymi się warsztatami w Spot, tymi najbliższymi, z kuchni sycylijskiej, i lutowymi, z kuchni marokańskiej. Odkrywam nowe smaki, ich łączenie, nowe przyprawy i techniki gotowania, nowy kulinarny świat. I po raz kolejny, jestem zafascynowana i podekscytowana, ogarnął mnie stan, który mam nadzieję, a właściwie pewność, ogarnie wszystkich, którzy wezmą udział w gotowaniu.
Zgłębiając kuchnię marokańską, nabieram coraz większej ochoty, żeby tam zamieszkać, tak urzekł mnie tamten świat, jego kulinaria i estetyka. Ale o Maroku będę bardzo dużo pisała, już wkrótce, wracam więc do najbliższych, sycylijskich tematów.

Dzisiaj potrawa, która nie zmieściła się w menu warsztatów, a szkoda, bo należy ona do klasyki sycylijskiej kuchni. To makaron z sardynkami, na Sycylii oczywiście świeżymi, ja ratowałam się sardynkami z puszki.








Składniki:

500g pasty, najlepiej grubego spaghetti - bucatini

400g sardynek w puszce ( ewentualnie 500g świeżych )
około 150ml oliwy
1 ząbek czosnku, drobno posiekany
1 łyżka drobno posiekanej natki pietruszki plus więcej do posypania
szczypta szafranu
1 cebula, bardzo drobno pokrojona
80g rodzynek sułtanek, namoczonych przez 10 minut, odsączonych
80g orzeszków pinii
5-6 filetów sardeli - achovis
szczypta nasion kopru włoskiego

twarda ricotta starta, do posypania - opcjonalnie








Jak zrobiłam:

1.   Na patelni podgrzałam 2 łyżki oliwy z czosnkiem i pietruszką. Dodałam sardynki, wlałam 100ml wody i dusiłam przez około 10 minut. Szafran rozmieszałam w odrobinie wody i dodałam do sardynek. Doprawiłam całość solą i pieprzem., zamieszałam i dusiłam przez kolejne 10 minut. Odstawiłam na bok.

2.    Podgrzałam pozostałą oliwę na małej patelni, wrzuciłam cebulę i wlałam 100ml wody. Gotowałam przez 5 minut. Dodałam rodzynki, anchovis, nasiona kopru i orzeszki pinii, dusiłam przez kolejne 10 minut.  

3.   Ugotowałam makaron bucatini al dente, odcedziłam. Skropiłam oliwą. Dodałam sos z anchovis i wymieszałam. W naczyniu żaroodpornym ułożyłam warstwę makaronu, na niej warstwę sardynek, znowu makaron i sardynki, a zakończyłam warstwą makaronu. Zapiekłam w 180'C przez 15 minut. Posypałam pietruszką. 








Przed podaniem posypałam startą ricottą.