poniedziałek, 30 listopada 2015

muffiny kukurydziane z brokułami i boczkiem

Muffiny to wypiek w formie i smaku doskonały. Są łatwe w wykonaniu, praktyczne, niewymagające jeśli chodzi o składniki, i dające ogromne pole do popisu. Sama nie wiem, które wolę, słodkie czy słone. Właściwie, czy trzeba wybierać? Słodkie to śniadaniowe albo do kawy, słone na drugie śniadanie i lunch. Dzisiejsze, z mąki kukurydzianej z warzywami i boczkiem, są tak bogate, że z powodzeniem mogą być daniem na lekki obiad, a jeżeli do nich dodamy sałatę, to będą pełnowartościowym, kompletnym odżywczo daniem.

















Składniki:

na 12 muffinek

1 kubek mąki pszennej
1 kubek mąki kukurydzianej ( w sumie 320g mąki )
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 duży ząbek czosnku, starty
1 łyżeczka chilli w proszku
1 kubek jogurtu greckiego albo naturalnego
1/3 kubka oleju słonecznikoweg
1 jajko
1 cebula, pokrojona w drobną kosteczkę
100g boczku, pokrojonego w kosteczkę
1 mały brokuł, różyczki
garść pestek dyni, lekko uprażonych na suchej patelni
 kilka suszonych moreli, pokrojonych w cieniutkie paseczki








Jak zrobiłam:

1.   Na patelni podgrzałam odrobinę  oleju, usmażyłam boczek, a potem na wytopionym tłuszczu  cebulę. Ostudziłam. W garnku zagotowałam trochę wody, ułożyłam na nim metalowe sito,  na nim różyczki brokuła i na parze gotowałam je przez kilka minut, żeby trochę zmiękły. Wyłożyłam na ręcznik papierowy, osuszyłam i przestudziłam.
2.   Wymieszałam w dużej misce suche składniki ciasta, czyli obie mąki, sól, chilli i proszek do pieczenia. Osobno wymieszałam trzepaczką mokre składniki:  jogurt, olej, jajko i starty czosnek.
3.   Mokre składniki wlałam do suchych i wymieszaj, dodałam boczek z cebulą, rozdrobnione kawałki brokuła , podprażone pestki dyni i kawałki suszonej moreli. Lekko wymieszałam.
4.   Otwory w blaszce do pieczenia muf finów wyłożyłam papilotkami, nałożyłam do nich ciasto do ¾ wysokości. Piekłam w  180’C przez około 25 minut – do suchego patyczka.
Ostudziłam na kratce.







niedziela, 29 listopada 2015

marchewki i pietruszki glazurowane syropem klonowym i sokiem pomarańczowym


Zimowe warzywa, bo do takich zaliczam marchewkę i pietruszkę, mogą być nudne albo nie. Gotowane w wodzie są pospolite i nieciekawe. Upieczone w syropie klonowo pomarańczowym zyskują na atrakcyjności. Zioła takie jak tymianek i rozmaryn, a mogą być i inne, podnoszą smak pospolitych korzeniowych, które pięknie podane robią niesamowite wrażenie.
Tak właśnie było na ostatnich moich warsztatach, podaliśmy tak przygotowane warzywa do pieczonego indyka z nadzieniem i sokiem żurawinowym, i uznano je za hit wieczoru. Wystarczyło by dodać zieloną sałatę i pieczywo i marchewka z pietruszką pieczone byłyby samodzielnym pełnym posiłkiem.
Zamiast soku klonowego można użyć miodu płynnego, spisze się doskonale.








Składniki:
4-5 średnich pietruszek, oczyszczonych, umytych i przekrojonych wzdłuż
6-7 średnich marchewek, cienkich, oczyszczonych, zielone ogonki zostawić
3-4 plastry bekonu, pokrojonych każdy na 4 części
6 gałązek świeżego tymianku
1/3 kubka czystego syropu klonowego
1/3 kubka soku wyciśniętego z pomarańczy
sól, pieprz

Jak zrobiłam:

Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia ułożyłam pietruszki i marchewki w pojedynczej warstwie,  na przemian, pomiędzy nimi bekon i tymianek.
Skropiłam sokiem pomarańczowym, potem syropem, posypałam solą i pieprzem. Obtoczyłam warzywa w syropie i soku, bardzo dokładnie. Piekłam w 190’C, aż warzywa zaczęły  lekko brązowieć od spodu, przez około 20 minut. Wyjęłam z piekarnika i jeszcze raz obtoczyłam w soku. Włożyłam z powrotem do piekarnika i piekłam aż zbrązowiały z obu stron, przez kolejne 20 minut, albo trochę dłużej. Usunęłam bekon, można też go zostawić, i tymianek, podawałam natychmiast.








sobota, 28 listopada 2015

tarta z pieczonymi pomidorkami, fetą i szpinakiem

Też doznajecie tego niesamowitego uczucia kiedy wyjmujecie tartę z piekarnika i jest piękna? I stawiacie ją na stole, a ona zapiera dech wszystkim gościom. Tarta z pieczonymi pomidorkami na spodzie z orzechów laskowych na stole świątecznym to gwarancja takiego właśnie efektu. Piękna, lekka i niezwykła.
Niestety, nie udało mi się zachować tarty w całości do czasu zrobienia zdjęć, ale i tak jest piękna.



tarta z pieczonymi pomidorkami, fetą i szpinakiem



Składniki:

spód:

120g mielonych orzechów laskowych
90g mąki orkiszowej
125g zimnego masła, pokrojonego na kawałki
szczypta soli
1 jajko
1-2 łyżki wody - opcjonalnie

nadzienie:

kilkanaście pomidorków koktajlowych, około 250g, umytych i przekrojonych na połówki
2 ząbki czosnku, obrane i drobniutko posiekane
sól, pieprz
oliwa virgin
100g sera feta
szczypta kminu rzymskiego mielonego
1/2  kubka śmietany 30%
1/2 kubka jogurtu z mleka koziego ( jeżeli nie macie, można użyć po prostu 1 kubka śmietany kremówki )
100g liści szpinaku, umytych i bez ogonków
2 jajka plus 1 żółtko










Jak zrobiłam:

1.   Mielone orzechy wymieszałam z mąką i solą. Palcami roztarłam z zimnymi kawałkami masła na kruszonkę. Dodałam jajko i szybko wyrobiłam ciasto. Jeżeli ciasto jest za suche, można dodać odrobinę zimnej wody. Ciasto zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam do lodówki na 30 minut.
2.  Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia rozłożyłam pokrojone na połówki pomidorki, posoliłam je, skropiłam 1-2 łyżkami oliwy, dodałam czosnek i piekłam je w 180'C przez 10 minut, aż puściły sok i były lekko zrumienione.
3.   Formę do tarty 29x20cm wyłożyłam papierem do pieczenia. Ciasto nas spód rozwałkowałam i wylepiłam nim dno formy formując brzeg. Włożyłam formę do zamrażalnika, żeby ciasto całkowicie stwardniało. Piekłam w 180'C około 20 minut, aż się lekko zrumieniło. 
4.   W misce wymieszałam kremówkę i jogurt z jajkami, doprawiłam solą, pieprzem i kminem rzymskim. Wsypałam pokruszoną fetę i podarte liście szpinaku. Wymieszałam i wyłożyłam na podpieczony spód. Na masie śmietanowej ułożyłam połówki upieczonych pomidorków i piekłam w 180'C przez 20 - 25 minut, aż masa się ścięła. Podawałam natychmiast. Najlepsza jest z zieloną sałatą.




środa, 25 listopada 2015

pieczone buraki z pesto pietruszkowym

Kiedy robi się zimno moja miłość do buraka rozkwita. To warzywo należy do ulubionych, ale zimą jest absolutnie niezbędne w mojej kuchni. Piekę ciasta z burakiem, robię placuszki, pulpety, burgery, albo  po prostu piekę go, obieram, kroję, robię pesto, salsę albo inny sos i to już wszystko, dokonały posiłek gotowy.





















Składniki:

pesto pietruszkowe:

1 kubek orzechów włoskich
4 ząbki czosnku, obrane i grubo posiekane
liście 1 pęczka pietruszki, grubo posiekane
1/2 kubka startego parmezanu
1/2 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki czerwonej ostrej papryki w proszku
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
1/2 kubka oliwy virgin


pieczone buraki:

około 700g średniej wielkości buraków - 8-10 sztuk, wyszorowanych
1/4 kubka pesto z pietruszki
2 łyżki ostu z czerwonego wina
3 łyżki orzechów pistacjowych, grubo posiekanych
sól







Jak zrobiłam:

pesto:

Na suchej patelni uprażyłam orzechy, wystudziłam, a potem grubo je posiekałam. Do naczynia do blendowania wrzuciłam orzechy, czosnek, liście pietruszki, parmezan, sól, pieprz i paprykę i zblendowałam. W trakcie blendowania cienkim strumieniem wlewałam oliwę, zatrzymując blendowanie od czasu do czasu, żeby zebrać pesto ze ścianek naczynia. Pesto powinno być gładkie. Spróbowałam i doprawiłam do pożądanego smaku.
Przełożyłam do szczelnego pojemnika, skropiłam oliwą tak, żeby utworzyła warstwę na wierzchu, włożyłam do lodówki. Nie zużyjemy całości pesto na jeden raz, resztę można przechowywać przez ponad 1 miesiąc i używać do makaronu czy na kanapkę.   

buraki:

Piekarnik rozgrzałam do 200'C. Umyte buraki zawinęłam pojedynczo w folię aluminiową i piekłam przez około 60 minut - trzeba nakłuć widelcem, żeby sprawdzić czy upieczone, powinien gładko wchodzić w buraka. Wyjęłam i ostudziłam. 
Kiedy były już letnie, obrałam ściągając skórkę raczej niż obierając. Pokroiłam na ćwiartki, potem ósemki, a te jeszcze na pół. Sposób krojenia jest dowolny, najlepiej dobrać do wielkości buraków. Wyłożyłam do miski.
Wymieszałam pesto z octem. Buraki obtoczyłam w pesto, posypałam lekko solą a potem posiekanymi orzechami pistacjowymi. Podawałam natychmiast.









wtorek, 24 listopada 2015

bułeczki drożdżowe z sezamem i sokiem buraczanym

Bułeczki orkiszowe piekłam całkiem niedawno. Świeże pieczywo było mi potrzebne szybko, natychmiast, do mojego nowego pomysłu na lunch, buraków z pesto pietruszkowym. Ostatnie bułeczki były wyjątkowo udane, postanowiłam skorzystać z tej samej receptury. W międzyczasie piekłam buraki, które dały mnóstwo pięknego naturalnego soku. Sok do bułeczek? Tak, tylko na etapie wyrabiania, a ja byłam już po wstępnym wyrastaniu. Zaryzykowałam i zaeksperymentowałam z częścią bułek. Sok tylko lekko zabarwił ciasto, trzeba było dodać go wcześniej, tak jak to napisałam w przepisie, a i tak pięknie wyglądają posypane czarnym sezamem.










Składniki:

na 22 - 24 bułeczki

1 opakowanie suchych drożdży
1/4 kubka cieplej wody ( temperatura około 45'C )
1 łyżeczka cukru
2 łyżki cukru
2 łyżki miękkiego masła
1 1/4 łyżeczki soli
1 duże jajko
1 1/4 kubka mleka
4 kubki mąki pszennej ( może być orkiszowa )
3 - 4 łyżki czystego soku buraczanego

1 jajko rozbełtane do posmarowania
2-3 łyżki czarnego sezamu, do posypania








Jak zrobiłam:

Wymieszałam drożdże z 1/4 kubka cieplej wody i 1 łyżką cukru. Odstawiłam na 5 minut, żeby zaczęły trochę pracować. Ubiłam miękkie masło z 2 łyżkami cukru i solą na kremową masę. Dodałam jajko, mleko i rozczyn drożdżowy, ubiłam. Dodałam sok buraczany, wymieszałam. Stopniowo dodawałam mąkę, cały czas ubijając na niskich obrotach, aż ciasto było całkowicie gładkie. Wyłożyłam na wysypany mąką blat i wyrabiałam ręką przez 2-3 minuty, na elastyczne ciasto. Włożyłam do natłuszczonej miski, przewróciłam, żeby ciasto na wierzchu też się natłuściło, przykryłam i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na około 30 minut, żeby podwoiło objętość.
Rozgrzałam piekarnik do 190'C. Wyłożyłam ciasto na wysypany mąką blat, uderzyłam pięścią, zagniotłam lekko i podzieliłam na 24 równe części. Uformowałam kulki, ułożyłam połowę na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce, zostawiłam pod przykryciem do wyrośnięcia na 15 minut. Resztę ułożyłam w tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia, przykryłam, zostawiłam na 15 minut do wyrośnięcia. Wszystkie posmarowałam rozbełtanym jajkiem i posypałam czarnym sezamem.
Piekłam w 190'C przez 15 minut, aż były leciutko złociste.   







niedziela, 22 listopada 2015

brownie z kaszy jaglanej z różowym pieprzem

Po warsztatach z Grzegorzem Filozofem na temat kasz, na których kasze smakowały fantastycznie, chyba je w końcu polubię.
Do kasz przymierzam się od dawna, ponieważ, nie ukrywam, nie jestem ich wielbicielką. Zawsze wydawały mi się ciężkie, a do tego nie do końca smaczne. Robiłam wiele podejść, bywałam na warsztatach wegańskich i wegetariańskich, w których to kuchniach kasze królują ale po nich było chyba jeszcze gorzej. Okazuje się, że dobry profesjonalny i kreatywny kucharz potrafi zdziałać cuda i w jego wykonaniu kasza może być lekka, efektowna, ciekawa i, co ważne, krótko gotowana.
Wracając do brownie, nabrałam ochoty na kasze, której efektem jest dzisiejsze ciasto. Jest odpowiednio ciężkie i wilgotne, mocno czekoladowe, i jaglankowo słodkie. Dodałam do ciasta warstwę daktylowo pomarańczową, która daje kwaśną nutę całemu smakowi. Pieprz to z kolei ostre wykończenie, a czerwony pieprz z czekoladą, nie ma lepszego połączenia.



  







Składniki:

blaszka 24x24cm

1/2 kubka kaszy jaglanej
szczypta soli
3 jajka
70g masła o temperaturze pokojowej
1/2 kubka kremówki
3/4 kubka cukru
3 łyżki kakao
 1 łyżeczka proszku do pieczenia
100g gorzkiej czekolady

garść daktyli posiekanych grubo
4-5 łyżek świeżego soku pomarańczowego

1 łyżka pieprzu różowego

polewa:

3 łyżki śmietany kremówki
70g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
1 łyżka miękkiego masła 





  




Jak zrobiłam:
W garnuszku zalałam kaszę wodą ze szczyptą soli, doprowadziłam do wrzenia i gotowałam na małym ogniu do miękkości, przez około 15 minut - kasza powinna wypić całą wodę. Przestudziłam i zblendowałam na w miarę gładki krem, z pojedynczymi ziarenkami kaszy.
Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej - garnuszek z kawałkami czekolady umieściłam na większym, z małą ilością gotującej się na małym ogniu wody. Zdjęłam czekoladę i dodałam masło, wymieszałam. Połączyłam z kaszą i całą resztą składników, dobrze wymieszałam. 
W małym garnuszku dusiłam daktyle w soku pomarańczowym, aż się zaczęły rozpadać. Przestudziłam i zblendowałam.
Formę wyłożyłam papierem do pieczenia. Wyłożyłam ciasto do blaszki, wyrównałam i piekłam w 180'C przez 40 - 45 minut, do suchego patyczka. Wyjęłam, przestudziłam.
W garnuszku podgrzałam śmietanę, aż zawrzała na brzegach. Zdjęłam z ognia, wrzuciłam połamaną czekoladę, poczekałam chwilę, aż zmiękła i wymieszałam na gładką masę . Dodałam masło i wmieszałam.
Na wystudzonym cieście rozprowadziłam masę daktylową, a na niej polewę czekoladową. Posypałam pieprzem. Pokroiłam na kwadraty i podawałam.






piątek, 20 listopada 2015

ciasto z mąki amarantusa z gruszkami i żurawiną

Amarantus nazywany jest zbożem XXI wieku, a należy do najstarszych roślin uprawnych świata. Przed kukurydzą, fasolą i ziemniakami stanowił podstawę pożywienia Inków, Majów i Azteków. Charakteryzuje się niezwykłymi wartościami odżywczymi i zdrowotnymi, zawiera 5-krotnie więcej żelaza niż szpinak czy pszenica. Białko tego zboża jest lepiej przyswajalne niż z mleka czy soi. Amarantus nie zawiera glutenu, a skrobia, którą zawiera jest łatwiejsza do strawienia niż skrobia zawarta w kukurydzy. Tyle teorii.
To mój pierwszy wypiek z amarantusem, pierwszy i udany. Ciasto przypomina w wykonaniu szarlotkę sypaną, która niezmiennie cieszy się ogromnym powodzeniem, zarówno na blogu jak i degustacyjnie. Świeże, kruche i lekkie, a do zalet wykonania nie muszę przekonywać, podobne do tych przy pieczeniu szarlotki sypanej.
Myślę, że śliwki były by lepsze, kwaśniejsze, bardziej wyraziste, zrobiłam z tego co miałam, a miałam mnóstwo gruszek..
Bardzo jestem ciekawa opinii i ocen ciasta.










Skladniki:
na tortownicę 24cm

kubek to pojemność 250ml

1 kubek mąki amarantusa
1 kubek kaszy manny
1 kubek płatków owsianych
1/2 kubka mąki pszennej
3/4 kubka cukru trzcinowego 
1 łyżeczka proszku do pieczenia
250g zimnego masła, bardzo zimnego
2 łyżki cukru waniliowego
szczypta soli
około 0.8 kg gruszek, obranych i startych na tarce o grubych oczkach
1 łyżka soku z limonki
1 łyżeczka skórki startej z 1 limonki

garść żurawiny do dekoracji






Jak zrobilam:

Tortownicę wyłożyłam papierem do pieczenia. Wszystkie sypkie składniki wymieszałam w dużej misce. Na spód formy wysypałam równą warstwę z 2/3 tej masy.
Starte gruszki wymieszałam z cukrem waniliowym, sokiem i skórką z limonki, wyłożyłam na warstwę suchych składników, wyrównałam. Na wierzch wysypałam pozostałą 1/3 suchej masy, a na niej ułożyłam plastry zimnego masła tak, żeby dokładnie pokryły całą powierzchnię.
Piekłam w 180'C przez około 60 minut, aż ciasto było złociste. 
Jeżeli będzie się przypiekało za szybko trzeba przykryć wierzch folią aluminiową i dopiec pod przykryciem.
Zostawiłam do wystudzenia w tortownicy. 












środa, 18 listopada 2015

drożdżowe bułeczki orkiszowe, szybkie i łatwe

Dzisiaj szybkie bułeczki i szybki, krótki wpis.
Dzień za krótki, czas pędzi bezlitośnie, a na liście zadań na dziś punktów nie ubywa. Zdjęcia nowego ciasta z amarantusa czekają na chociaż kilka promieni słońca, trening za pół godziny najpóźniej, żeby zdążyć z prysznicem, przepisy na nadchodzące warsztaty czekają na dopracowanie i wysłanie, a na zakończenie dnia lecę na warsztaty z kasz z Grzegorzem Filozofem, z których na pewno zdam relację.
No więc dzisiaj krótko i szybko, szybkie bułeczki drożdżowe z mąki orkiszowej, wspaniałe.







Składniki:

na 22 - 24 bułeczki

1 opakowanie suchych drożdży
1/4 kubka cieplej wody ( temperatura około 45'C )
1 łyżeczka cukru
2 łyżki cukru
2 łyżki miękkiego masła
1 1/4 łyżeczki soli
1 duże jajko
1 1/4 kubka mleka
4 kubki mąki orkiszowej jasnej
2 łyżki roztopionego masła










Jak zrobiłam:

Wymieszałam drożdże z 1/4 kubka cieplej wody i 1 łyżką cukru. Odstawiłam na 5 minut, żeby zaczęły trochę pracować. Ubiłam miękkie masło z 2 łyżkami cukru i solą na kremową masę. Dodałam jajko, mleko i rozczyn drożdżowy, ubiłam. Stopniowo dodawałam mąkę, cały czas ubijając na niskich obrotach, aż ciasto było całkowicie gładkie. Wyłożyłam na wysypany mąką blat i wyrabiałam ręką przez 2-3 minuty, na elastyczne ciasto. Włożyłam do natłuszczonej miski, przewróciłam, żeby ciasto na wierzchu też się natłuściło, przykryłam i odstawiłam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na około 30 minut, żeby podwoiło objętość.
Rozgrzałam piekarnik do 190'C. Wyłożyłam ciasto na wysypany mąką blat, uderzyłam pięścią, zagniotłam lekko i podzieliłam na 24 równe części. Uformowałam kulki, ułożyłam połowę na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce, zostawiłam pod przykryciem do wyrośnięcia na 15 minut.
Piekłam w 190'C przez 15 minut, aż były leciutko złociste, posmarowałam roztopionym masłem i natychmiast jadłam.   






wtorek, 17 listopada 2015

szarlotka najlepsza, kolejna

Kiedy byłam dzieckiem bardzo nie lubiłam szarlotki. Wydawała mi się za miękka, za nudna, ale tak prawdziwie znienawidziłam ją po pewnym  traumatycznym przeżyciu.
Byłam z rodzicami w kawiarni, a że nie było żadnego innego ciasta zamówili dla mnie szarlotkę. Jadłam bez entuzjazmu, nie była najgorsza, aż tu nagle łuska, a potem pestka....Tego było za wiele. Od tego czasu nie tknęłam szarlotki, aż do czasu, kiedy sama ją upiekłam i to dokładnie taką i tak, jak lubię, czyli na kruchym cieście, z dobrze przyprawionymi nie rozgotowanymi jabłkami i koniecznie z dużą ilością lukru. To właśnie ten przepis. A szarlotka to teraz moje ulubione ciasto, ale nadal  nie jadam jej poza domem, z obawy przed łuskami! 






Skladniki:
na blachę 23x33cm
ciasto:

2 kubki mąki pszennej
2 kubki mąki orkiszowej jasnej
2 kubki cukru pudru
2 jajka
250g masła, o temperaturze pokojowej
1 łyżka oliwy
10g suchych drożdży albo 20g drożdży świeżych
1 małe opakowanie cukru waniliowego
szczypta soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 kubka mielonych orzechów włoskich

nadzienie:

1 kg jabłek, najlepiej twardych i lekko kwaśnych, stare gatunki są najlepsze
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka przyprawy piernikowej
1 łyżka soku z cytryny
szczypta soli
1 łyżka cukru brązowego 

lukier:

1 kubek cukru pudru
1 łyżeczka soku z cytryny
1- 2 łyżki brandy ( można zastąpić wodą )
ewentualnie - 1 łyżka gorącej wody 










Jak zrobiłam:

Jabłka obrałam i starłam na grubej tarce. Dodałam wszystkie przyprawy, wymieszałam i odstawiłam.

W dużej misce wymieszałam mikserem z hakiem mąkę z cukrem pudrem, waniliowym, drożdżami i jajkami, a potem masłem lekko miękkim i pokrojonym na kawałki. Dodałam proszek do pieczenia, sól i oliwę, dalej wyrabiałam hakiem, aż składniki się dobrze połączyły. Ciasto podzieliłam na dwie części, większą i mniejszą, każdą zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam do lodówki.

Blachę wyłożyłam papierem do pieczenia. Większą część ciasta rozwałkowałam przez folię i wyłożyłam nim spód blachy, formując około 2.5 - 3cm boki. Mielone orzechy wysypałam na całej powierzchni spodu ciasta. Odsączone jabłka wyłożyłam na spód. Mniejszą część ciasta rozwałkowałam przez folię i przykryłam nią warstwę jabłek, dociskając boki, żeby się połączyły ze spodem. Piekłam w 180'C przez 45-50 minut, aż wierzch się zrumienił. Wierzch się zrumienił trochę za wcześnie, przykryłam go folią aluminiową i piekłam dalej. Wystudziłam ciasto.
 Zrobiłam lukier - roztarłam cukier z płynnymi składnikami na kremową masę; jeżeli jest ciągle za sucha, trzeba dodać trochę więcej gorącej wody ( brandy można zastąpić wodą albo sokiem z cytryny ). Lukier rozprowadziłam na całej powierzchni ciasta i zostawiłam do zastygnięcia.







środa, 11 listopada 2015

Galette z dynią pieczoną i szałwią

Piękny jesienny dzień, co prawda pochmurny, ale takie właśnie bardzo lubię, nawet te deszczowe, wprawił mnie w doskonały nastrój, sportowy i kuchenny.
Małe śniadanie, chwila na facebook, jeszcze zdążę zagnieść ciasto, a potem już na trening. Przed wyjściem wrzucam ten przepis, może kogoś zainspiruje. Galette, czyli szybka tarta rustykalna to wdzięczna tarta, którą można wypełniać na słodko i słono, w miarę łatwa i wyjątkowo efektowna. U mnie dzisiaj tarta wytrawna z dynią pieczoną na serze ricotta ze świeżą szałwią.







Składniki:

spód:
na 1 dużą, około 30cm tartę

340g mąki pszennej (można domieszać 1/3 pełnozbożowej)
1/2 łyżeczki soli
225g masła, zimnego, pokrojonego w kostki
120g jogurtu greckiego
1 duża łyżka soku z cytryny
około 80ml lodowatej wody

nadzienie:

około 1 kilowa dynia, obrana i pokrojona w zgrabne plasterki albo kostkę
1 – 2 łyżki oliwy virgin
sól, pieprz
chilli w proszku albo pieprz cayenne
4 łyżki masła
1 łyżka miodu
2 duże cebule, pokrojone w piórka
1 łyżka brązowego cukru
około 180g startego na grube wiórki sera Gruyere
1 łyżka tymianku albo 10 listków szałwii, świeżych
250g ricotty

1 żółtko, roztrzepane z wodą do posmarowania brzegów







Jak zrobiłam:

ciasto
Mąkę z solą wymieszałam w misce, palcami roztarłam z kawałkami masła, aż się połączyła i całość konsystencją przypominała kruszonkę. Dodałam sok z cytryny i jogurt, wstępnie zagniotłam ciasto. Dodałam trochę wody i szybko wyrobiłam, żeby składniki się połączyły. Zawinęłam w folię i włożyłam do lodówki na godzinę.

całość:

        W rondelku na małym ogniu roztopiłam masło z miodem. Plasterki dyni ułożyłam na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, posmarowałam je masłem z miodem, posypałam solą i pieprzem. Piekłam w 200’C przez 15 – 20 minut, aż dynia zmiękła i lekko zbrązowiała.
2       Na patelni roztopiłam masło z oliwą na średnim ogniu, dodałam cukier,  smażyłam cebulę mieszając, przez 20 minut, aż się skarmelizowała. Doprawiłam chilli. Dynię wymieszałam z ziołami.
    Na posypanym mąką blacie rozwałkowałam ciasto na placek o średnicy 35-37cm i grubości 0.6cm. Włożyłam razem z blaszką do lodówki na 15 minut.
       Ricottę doprawiłam solą i pieprzem, rozprowadziłam  na powierzchni placka zostawiając margines około 3cm, na niej ułożyłam skarmelizowaną cebulę i plastry dyni. Doprawiłam solą i pieprzem, posypałam serem Gruyere i posiekanymi listkami szałwii. Zagięłam brzegi ciasta do środka, nakładając je częściowo na nadzienie i robiąc zakładki. Posmarowałam brzegi rozbełtanym jajkiem z odrobiną wody i piekłam aż ciasto na brzegach lekko się zrumieniło, przez około 55 – 60 minut. Podawałam na gorąco.