sobota, 20 października 2012

20 października 2012

FESTIWAL DYNI I ....bieganie z nutą adrenaliny

Piękny jesienny dzień, pełen słońca i nieoczekiwanego, niemalże letniego ciepła, a w żyłach adrenalina.
Praca dla korporacji to niepewność jutra, wymagania zmieniające się z dnia na dzień, nieustannie zmieniające się warunki współpracy i nieograniczona swoboda działania z tamtej strony. Zmiana na stanowiskach dyrektorskich powoduje wywrócenie świata do góry nogami dla wszystkich dookoła. Najgorsza jednak jest absolutna i obezwładniająca bezsilność. Niezadowoleni mogą odejść, nikogo to nie poruszy. Czeka kolejka chętnych na każde miejsce, a braku nikt nie zauważy, nawet jeżeli byłeś świetny. Nikomu nie zależy na jakości, wartością nadrzędną jest zysk.
Nadmiar adrenaliny zawsze wywołuje potrzebą biegania, czyli uruchomienia wentyla dla stresu.
Jak zwykle, podziałało. Do tego bieganie w krótkich spodenkach, w pełnym słońcu, po szeleszczących pod butami liśćmi, było wyjątkowo energetyzujące.

A dzisiaj 20 października, czas na Festiwal Dyni. Przyłączam się do niego w odpowiedzi na zaproszenie, które przysłała Bea.






SAMOSY Z PIKANTNYM NADZIENIEM DYNIOWO - ZIEMNIACZANYM

Samosy to pierożki, które w indyjskiej kuchni są tak popularne, jak nasze pierogi czy kluski. Nadzienie i przyprawy, zwykle pikantne, dobieramy w zależności od fantazji.
Przepis na pierożki dostałam od Ewy, która w kuchni wegetariańskiej czuje się jak ryba w wodzie.


Składniki:

ciasto na samosy:
280g mąki
3/4 łyżeczki soli
28g klarowanego masła lub oliwy
5 łyżek jogurtu

olej słonecznikowy do smażenia

nadzienie:
dynia wydrążona, obrana ze skórki i pokrojona w kostkę
ziemniaki ugotowane w łupinkach
cebula, pokrojona w kostkę
sól, pieprz 
chili kaszmirskie (albo zwykłe, musi być bardzo ostre)
kmin rzymski
papryka ostra
imbir
oliwa
nie podaję ilości składników do nadzienia, dobieramy je w zależności od upodobań, potrzeb i wyczucia





Jak zrobiłam:
pierożki:

1.   Wymieszałam mąkę z solą, a potem dodałam oliwę (można masło). Dodawałam po 1 łyżce jogurtu i wyrabiałam ciasto, aż było elastyczne i sprężyste. Odłożyłam na bok.

2.   Do garnuszka wlałam olej słonecznikowy; potrzebny jest do smażenia pierożków na głębokim tłuszczu; oleju nie musi być dużo, wystarczy 1/3 wysokości niewielkiego garnuszka.

zabrałam się za przygotowanie nadzienia

nadzienie:

1.   Pokrojoną w kostkę dynię ułożyłam na blaszce, skropiłam oliwą, posoliłam, dodałam pieprz i wstawiłam do piekarnika. Piekłam około 20 minut, aż była miękka; sprawdzałam widelcem. Jeszcze ciepłą, rozgniotłam widelcem na papkę.

2.  Ugotowałam ziemniaki w łupinach, ciepłe rozdusiłam widelcem. Można użyć blendera.

3.   Połączyłam ziemniaki i dynię, doprawiłam przyprawami. Nadzienie powinno  być bardzo pikantne.





4.   Ciasto jeszcze raz szybko wyrobiłam, rozwałkowałam na cieniutki placek i wycięłam w nim krążki. W garnuszku rozgrzałam olej. Pierożki lepiłam, jak nasze zwykłe pierogi, czyli nakładałam nadzienie łyżeczką, zlepiałam brzegi, a potem dociskałam widelcem.

5.   Samosy wkładałam delikatnie na gorący olej i smażyłam z obu stron, aż stały się pięknie złociste. Trwało to dość krótko, około 1 - 2 minuty z każdej strony.






Pierożki najlepsze są gorące, ale również na zimno doskonale smakują, trochę jak paszteciki. Można je podawać z oliwą, ale według mnie najlepsze są z jogurtem greckim. 



   


Ciasto jest doskonale kruche, delikatne i aromatyczne. Samosy można również gotować w gorącej wodzie.
Indyjskie pierożki można włączyć również w menu świąteczne; są bardzo dobre z nadzieniem z kapusty czy ziemniaków z białym serem. 










21 komentarzy:

  1. przecudne jesienne obrazki, pełne jesieni i bardzo do lubienia

    OdpowiedzUsuń
  2. pierożki mnie zainspirowały :) uwielbiam Twoje przepisy, zdjęcia, nadają się do kulinarnego działu 'Elle' albo innego poczytnego pisma, są naprawdę piękne. Ale teraz z innej beczki - wiem już o Twoim bieganiu długodystansowym, ale ciągle nie wiem - powiedz mi ile razy w tygodniu biegasz i ile km? :) Ehhh, liście szeleszczące, słoneczko... też zaraz wyruszamy (z TŻ'em :)) na bieg długi, tylko śniadanko musi się nam 'uleżec' :)) miłego dnia! PS - korporacje to tragedia, moim marzeniem jest zamieszkac w jakimś pięknym miejscu (np nad morzem), biegac brzegiem plaży, gotowac, miec własne poletko z warzywami... no, ale do zrealizwoania takiego celu najpierw trzeba na niego zapracowac... niestety ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale z tymi zdjęciami mi miło! chyba faktycznie najbardziej lubię robić zdjęcia, a dopiero potem gotować, ale nie da się jednego robić bez drugiego:)jestem całkowicie pochłonięta moją pasją, dzięki temu przeżyję korporacyjne zawirowania, ale nie jest łatwo. też marzę o mieszkaniu nad morzem albo w górach..drugą pasją jest bieganie. przed czasami korporacyjnymi bardzo dużo, biegałam w różnych imprezach ulicznych, z sukcesami nawet. najdłuższy mój dystans to 30ka. teraz wychodzę 3 razy w tygodniu, robię 10kę, i ciągle marzę, że wrócę do dawnej intensywności. jak Twój trening wczoraj? pogoda cudna, ja zaraz wychodzę, bo potem lecę na wykład fotografa dla Satorialista. pozdrawiam Ciebie mocno mocno!!:)

      Usuń
    2. wow!! pięknie z tymi treningami, 30-tka to już trening pod maraton, hop siup i jest bliiiisko :) myślę, że 10-tka to taki fajny, klasyczny trening, zwiększanie dystansu do 14-16-18-20 to tylko kwestia kilku kolejnych WE... zresztą! głupia jestem ;) sama wiesz najlepiej, przeciez nie musze tego pisac! ;)) co do gotowania i zdjec, widac, że robisz to co kochasz, jest w tym pasja, zaangażowanie i pełen profesjonalizm, perfekcja. Trening był fantastyczny, wróciłam zziajana, narzeczony i pies dali mi niezły wycisk, kocham ich za to, potem zjedliśmy ogromną porcję makaronu ze szpinakiem, gorgonzolą i parmezanem. było pysznie :) miłego treningu, niedzieli, wykładu! :)

      Usuń
  3. Bardzo fajne pierożki :) Ja też się dziś zabieram za pierożki, tyle że z kaczką :) Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o! kaczka, moja ukochana! a z pierożkami nie robiłam. a jaki przepis na pierożki?

      Usuń
  4. Maja, gdyby nie Ty, nie wiedziałabym, że dzisiaj jest Festiwal Dyni! :) a ja taka nie przygotowana. za to Twoje pierożki genialne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz jeszcze czas, to trochę potrwa:)

      Usuń
    2. w takim razie biorę się do roboty! bo dynię mam :))

      Usuń
    3. powodzenia!jestem ciekawa Twojego pomysłu!:))

      Usuń
  5. Prawdziwa dyniowa uczta :) A u mnie dyni brak, a to pech!

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham ten piękny pomarańczowy kolor dyni, będzie mi go brakować zimą

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ smakowicie wyglądają:-))

    OdpowiedzUsuń
  8. *-* te pierożki wyglądają tak aromatycznie i pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepyszny pomysł na dynię!
    Uwielbiam pierożki jakkolwiek się nazywają.

    Przestałam pracować dla korporacji,bo czułam się jak debil.
    Mam znajomych,którzy dalej są niewolnikami.
    Są nieszczęśliwi i w pracy, i w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak właśnie się czuję. na szczęście nabieram dystansu i już jestem gotowa to porzucić. niestety, korporacja jest jak jamochłon, życie prywatne też pożera, nawet się nie zorientujesz! dzięki za słowa wsparcia:))

      Usuń