Wymyśliłam coś grzybowego, ugotowałam, i miała być do tego pasta. Zmieniłam jednak zamiar. Nie co do grzybów, ale co do towarzystwa dla nich.
Zainspirowała mnie lektura ostatniego numeru 'Food & Friends', w której znalazłam przepis na bajgle.
Jeżeli lubicie amerykańskie seriale umiejscowione w Nowym Jorku, musieliście zauważyć, że bez bajgli Amerykanie nie wyobrażają sobie życia.
Jest to pieczywo żydowskie. Dzisiaj największe piekarnie bajgli znajdują się w Nowym Jorku i Montrealu.
Jednak pochodzi on z Europy Środkowej, najprawdopodobniej z Krakowa! Pierwsze datowane są z 1610 roku. Do Ameryki zawędrowały z emigrantami żydowskimi, którzy osiedli na Manhattanie.
Sama pamiętam z NY złociste krążki sprzedawane na prawie każdym rogu. Bajgiel to bajgiel, musi mieć konkretną formę, czyli kształt kółka, z dziurką w środku oczywiście. Nie jest to jednak nasza polska obwarzanka, chociaż często jest z nią mylony. Można go rozkroić, włożyć pomiędzy obie połówki nadzienie, a te bywają bardzo różne, bardzo dobre.
Zacznę od bajgli.
BAJGLE
Składniki:
Ilości starczają na 8 - 10 sztuk.
około 30g świeżych drożdży
11/2 łyżki cukru
100 i 200ml wody (razem 300)
500g mąki pszennej
11/2 łyżeczki soli
Wykonanie:
1. Do pierwszej porcji wody, czyli 100ml wkruszyłam drożdże i wsypałam cukier; rozmieszałam dokładnie. Zostawiłam na 10 minut, żeby drożdże zaczęły pracować.
2. Wymieszałam mąkę z solą, dodałam rozczyn drożdży i wymieszałam. Stopniowo dodawałam resztę wody, mieszając ciasto. Wyłożyłam na posypaną mąką stolnicę i wyrabiałam przez około 5 minut.
Włożyłam do dużej miski wysmarowanej oliwą i zostawiłam pod przykryciem na godzinę, aż ciasto podwoiło objętość. Pięknie wyrosło!
3. Po tym czasie ciasto położyłam na stolnicy i zostawiłam na 10 minut.
4. Podzieliłam kulę wyrośniętego ciasta na 8 części, uformowałam kulki, w każdej zrobiłam palcem dziurkę na wylot i kręcąc na palcu powiększyłam dziurkę; ostrożnie, bo ciasto jest delikatne!
5. Ułożyłam 8 krążków na posmarowanej oliwą blaszce i zostawiłam pod wilgotną ściereczką na 10 minut. W tym samym czasie w płaskim rondlu zagotowałam wodę.
6. Wkładałam bajgle ostrożnie do gotującej wody i gotowałam na małym ogniu po 1 minucie z każdej strony, 3 bajgle jednocześnie. Potem wyjmowałam ostrożnie łyżką cedzakową i układałam ponownie na blaszce.
7. Bajgle posypałam sezamem. Blaszkę włożyłam do piekarnika nagrzanego do 220'C i piekłam przez dobre 30 minut, aż się lekko zarumieniły.
Pierwsze koty za płoty; powinny lepiej wyrosnąć, być bardziej złociste, a to wszystko wina mojego starego piekarnika. Smak i tak doskonały, a sezam bardzo go wzbogaca. Myślę, że mak byłby równie dobry.
Jutro wrócę do grzybów.
Bajgle, których nigdy nie jadłam, hmm.
OdpowiedzUsuńCzekam na grzybki. I żałuję, że nie mogę iść na grzybobranie. Ten dreszczyk emocji podczas jedzenia czegoś, co w międzyczasie straciło pewność bycia grzybem jadalnym.
wpadnij do mnie na te grzybki! pyszne są, ale zrobiło się ciemno i nie mogłam biedaków sfotografować..jutro:)
UsuńA ja jakoś muszę się gimnastykować z rana przy śniadaniu. Nie ma to jak aparat kontra światło, a raczej jego brak. -,-
Usuńdokładnie, boję się zimy, będzie ciemno bardzo wcześnie, trzeba kupić lampę do aparatu..
Usuńchyba nie jadłam jeszcze bajgli... widzę, że mam co nadrabiać :)
OdpowiedzUsuńja nigdy nie piekłam do dzisiaj, duża radość, jak wychodzą:)
UsuńBajgle to pyszny pomysł!
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wyszły.
Lubię je robić.
I jeść,bo pasują do wszystkiego.
to prawda, są idealne do wszystkiego:)
Usuńbajgle najlepsze w krakowie, ale fajnie samemu czasem upiec. dzieki za przepis.
OdpowiedzUsuńoczywiście, nie ma to jak bajgle krakowskie:)
UsuńPięknie Ci wyszły te bajgle :)
OdpowiedzUsuńdzięki Dominika! niestety, trochę za płaskie i za blade:(
UsuńMaja, porywam bajgla i czekam na przepis z grzybami!:)
OdpowiedzUsuńtam u Was to bajgli pod dostatkiem:)
Usuńale mam ochotę na Twojego!:)
Usuńa no i Maja, wierzę, że coś jeszcze wymyślisz z figami! :)
miła jesteś:)dobra, wchodzę w to!
UsuńZrobiłam raz, nie wyrosły. Zniechęciłam się ; )
OdpowiedzUsuńAle Ty się nie zniechęcaj, wyglądają nieźle a co najważniejsze- napisałaś że były smaczne ; )
Ojej, muszę przestać mylić je z obwarzankami ;p.
OdpowiedzUsuńowsiankę robiłam ja; babcia upiekła ciasteczka :)
OdpowiedzUsuń